Potwierdziły się wcześniejsze ustalenia DGP, że z powodu zdalnej nauki i mniejszej liczby godzin ponadwymiarowych gminy będą zmuszone przeznaczyć znacznie więcej pieniędzy na jednorazowy dodatek uzupełniający dla nauczycieli. Za 2019 r. zapłaciły 61 mln zł, a za 2020 r. aż dwa i pół raza więcej
Potwierdziły się wcześniejsze ustalenia DGP, że z powodu zdalnej nauki i mniejszej liczby godzin ponadwymiarowych gminy będą zmuszone przeznaczyć znacznie więcej pieniędzy na jednorazowy dodatek uzupełniający dla nauczycieli. Za 2019 r. zapłaciły 61 mln zł, a za 2020 r. aż dwa i pół raza więcej
Jednorazowy dodatek uzupełniający, potocznie nazywany przez samorządy czternastką, został wprowadzony w 2008 r. i wynika z art. 30a ustawy – Karta nauczyciela (t.j. Dz.U. z 2019 r. poz. 2215 ze zm.). Jest to wypłacane raz w roku wyrównanie dla tych nauczycieli, którzy nie osiągnęli średniej płacy na poszczególnych stopniach awansu zawodowego. W pierwszych latach obowiązywania tego mechanizmu samorządy musiały wygospodarować na ten cel około ćwierć miliarda złotych (patrz infografika). W kolejnych latach zaleciły więc dyrektorom szkół, by za wszelką cenę starali się zatrudniać nauczycieli na półtora etatu, dzięki czemu mogły uniknąć wysokich kwot wyrównania. W pandemicznym roku przy zdalnej nauce okazało się to niemożliwe. Efekt? 158 mln zł za 2020 r. wobec 61 mln zł za 2019 r. Nic więc dziwnego, że samorządom zależy na zniesieniu tego kosztogennego obowiązku.
Szansy na to upatrują w nowelizacji Karty nauczyciela, nad którą pracuje resort edukacji. Mają nadzieję na uproszczenie systemu wynagrodzeń i odejście od średnich płac. Dzięki temu np. zatrudnianie nauczycieli na niepełny wymiar nie generowałoby dodatkowych kosztów w postaci obowiązku wypłacania jednorazowego dodatku uzupełniającego.
Dwukrotnie próby likwidacji czternastki podejmowała już Anna Zalewska, minister edukacji narodowej w latach 2015–2019. W rozmowie z DGP przyznała, za każdym razem na drodze stawały jej oświatowe związki zawodowe, które i teraz są przeciwne tej zmianie.
– Już teraz zarobki nauczycieli są niższe od średniej krajowej o 600 zł, a likwidacja wyrównania doprowadziłaby do tego, że zarabialiby jeszcze mniej. Ten mechanizm to rodzaj swoistego bezpiecznika. Samorządy wiedzą bowiem, że jeśli np. ustalą zbyt małe dodatki motywacyjne dla nauczycieli, będą musiały wypłacić im wyrównania do końca stycznia w kolejnym roku kalendarzowym – argumentuje Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego (ZNP).
Dyskusję na temat zmian w pragmatyce zawodowej wywołała oświatowa Solidarność, która przypomina, że rząd wciąż nie zrealizował jednego z postulatów porozumienia z kwietnia 2019 r., kiedy to pozostałe związki oświatowe przystąpiły do kilkutygodniowego protestu. Chodzi o postulat uzależnienia wzrostu płac nauczycieli od wzrostu średniej płacy w gospodarce narodowej.
Resort edukacji jest skłonny wprowadzić taki mechanizm, ale w odniesieniu do wzrostu płacy minimalnej. W zamian zmniejszyłby liczbę dodatków i zrezygnowałby ze średniej płacy nauczycieli. Przemysław Czarnek, minister edukacji i nauki, deklaruje, że prace będą kontynuowane niezależnie od tego, czy ZNP będzie w nich uczestniczył.
Gminy, chcąc przekonać resort edukacji i związki oświatowe do odstąpienia od tego mechanizmu, wskazują jego absurdy. Przykładowo art. 30a karty powoduje, że każdy nauczyciel przebywający na urlopie dla poratowania zdrowia znacząco obniża poziom średniego wynagrodzenia w grupie swojego stopnia awansu zawodowego. Jest to całkowicie niezależne od organów prowadzących, które zgodnie z ustawą wypłacają takiemu nauczycielowi comiesięcznie wyłącznie wynagrodzenie zasadnicze i dodatek za wysługę lat.
– Nauczyciel mianowany z 10-letnim stażem przebywający na urlopie dla poratowania zdrowia od stycznia do grudnia 2021 r. w całym roku otrzyma wynagrodzenie w wysokości 45 611,80 zł, bo 12 miesięcy x 3445 zł wynagrodzenia zasadniczego + 10 proc. dodatku za wysługę lat (11 proc. dodatku za wysługę lat od września), oraz jednorazowo trzynastkę za 2020 r. w wysokości ok. 4 tys. zł – wylicza Damian Obrusznik, zastępca dyrektora Gminnego Zarządu Obsługi Jednostek w Strzelcach Opolskich.
Tłumaczy, że zgodnie z mechanizmem wynagrodzeń średnich powinien dostać 61 133,16 zł (12 miesięcy x 5094,43 zł). – W efekcie niedobór do średniego wynagrodzenia rocznego wygenerowany przez takiego nauczyciela wyniesie ponad ok. 11,5 tys. zł (a dokładniej rzecz ujmując 15 521,36 zł pomniejszone o faktycznie wypłacone dodatkowe wynagrodzenie roczne) – wyjaśnia.
Według samorządowca absurdalność mechanizmu średnich wynagrodzeń potwierdza czysto teoretyczny przypadek, który potencjalnie mógłby wystąpić jedynie w bardzo małej gminie.
– Gdyby od 1 stycznia 2021 r. pracę w szkole rozpoczął jedyny w gminie nauczyciel dyplomowany i po tygodniu udałby się na roczny urlop dla poratowania zdrowia, to gmina ta w styczniu 2022 r. będzie musiała mu wypłacić jednorazowy dodatek uzupełniający za 2021 r. w wysokości nawet blisko 25 tys. zł, choć przepracował zaledwie kilka dni – oburza się samorządowiec.
Nie tylko samorządowcy, lecz także eksperci są zdania, że przy wprowadzeniu nowego sytemu płac nauczycieli należy zlikwidować jednorazowy dodatek uzupełniający. Stawiają jednak pewne warunki.
– Likwidacja tego obowiązku musi się wiązać z wprowadzeniem zasady, że np. co najmniej 3–4 proc. kwoty funduszu wynagrodzeń należy przekazać na dodatek zadaniowy – proponuje Grzegorz Pochopień z Centrum Doradztwa i Szkoleń OMNIA, były dyrektor departamentu współpracy z samorządem MEN. Tłumaczy, że taki mechanizm jest np. w przypadku nagród, gdzie ten wskaźnik wynosi 1 proc. wynagrodzenia.
– Jeśli omawiany dodatek zostanie zlikwidowany, a nie będzie żadnego innego bezpiecznika, część gmin w ramach oszczędności natychmiast obniży dodatki motywacyjne nawet do symbolicznej złotówki, bo już obecnie mamy takie praktyki w niektórych samorządach – apeluje ekspert.
Rząd przychyla się do likwidacji średniej płacy i części dodatków oraz do zwiększenia płacy zasadniczych dla tych nauczycieli, którzy będą chcieli w ramach etatu zwiększyć pensum z 18 do 20 godzin.
– Jesteśmy z resortem edukacji dogadani w sprawie likwidacji średnich i dodatku uzupełniającego. Zgadzamy się, aby te pieniądze trafiły na podwyższenie płacy zasadniczej – deklaruje Marek Wójcik ze Związku Miast Polskich. ©℗
Czternastki nauczycieli
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama