Gra pozorów i na nerwach. Tak można nazwać plany zmian w Karcie nauczyciela.

Z resortu edukacji płyną do mnie zapewnienia, że będę miał o czym pisać, bo będzie się działo – KN wreszcie będzie zmieniana. Problem w tym, że już mi się nie chce pisać o kawie i ciasteczkach ani o tworzeniu kolejnych zespołów eksperckich na czele z grupą posłów (dziś jest jeden główny zespół ds. statusu zawodowego pracowników oświaty i trzy podzespoły, które mają debatować o wyższym wynagrodzeniu i wyższym pensum, awansie zawodowym i ocenie pracy nauczyciela). Takie dyskusje trwały już za poprzedniej ekipy. Na ten cel przeznaczono wtedy kilkanaście milionów złotych z UE, ale niestety projekt zmian uzgodniony z samorządowcami wylądował w koszu.
Czas, by obecna ekipa przeszła od zapowiedzi do czynów. Najbliższe wybory parlamentarne odbędą się pod koniec 2023 r., więc jest jeszcze trochę czasu, aby radykalnie zmienić Kartę nauczyciela. Gdyby rządowy projekt trafił do Sejmu w wakacje, od stycznia 2022 r. mogłaby już obowiązywać część rozwiązań systemowych dotyczących wynagrodzeń, a pozostałe zmiany mogłyby wejść w życie od września przyszłego roku.
A jakie to powinny być zmiany? Przemysław Czarnek tuż po nominacji na ministra edukacji i nauki w rozmowie z DGP deklarował, że jest gotów zatrudnić mnie na dwa miesiące do przeprowadzenia reformy pragmatyki zawodowej, aby to mnie, a nie jego nauczyciele „dojechali”. Oto więc moje propozycje.
Obecnie awans zawodowy nauczycieli to jedna wielka ściema. Zdający musi zaprezentować komisji opasłą teczkę swojego dorobku, ale zdawalność wynosi niemal 100 proc., bo przecież nie wypada zadawać nauczycielowi pytań. Zniósłbym więc całkowicie to bzdurne rozwiązanie i dał dyrektorom dowolność na zasadzie: jesteś dobrym nauczycielem, rodzice i uczniowie dobrze cię oceniają – zarabiasz więcej, jesteś marny – siedzisz na minimalnym. Proste rozwiązania są najlepsze!
Przy okazji zlikwidowałbym ocenę pracy nauczyciela (przynajmniej na dotychczasowych zasadach), która najczęściej jest potrzebna do kolejnego stopnia awansu. To następna fikcja, bo oceniani otrzymują zwykle najwyższe noty. Decydujące zdanie na temat pracy nauczyciela powinni mieć opiekunowie i uczniowie.
To dwie ważne i najmniej kontrowersyjne sprawy mamy załatwione! Kolejna to propozycja resortu, aby zwiększyć pensum o dwie godziny w zamian za wyższe wynagrodzenie zasadnicze i likwidację części dodatków i magicznej średniej, która pokazuje, że nauczyciele jednak zarabiają więcej od kasjerki w dyskoncie. Uważam, że w pierwszym roku praca za wyższe pensum powinna być dla nauczycieli dobrowolną decyzją, a w kolejnych latach już normą.
Na koniec sprawa skrócenia urlopu wypoczynkowego nauczycieli zatrudnionych w szkołach do 50 dni. Wielu rodziców z pewnością ucieszyłoby takie rozwiązanie. Tym bardziej że wielu nie rozumie, dlaczego nauczyciel pracujący w przedszkolu 25 godzin tygodniowo ma w ciągu roku 35 dni urlopu, a jego kolega uczący wf w szkole pracuje 18 godzin tygodniowo i w ciągu roku może odpoczywać dwukrotnie dłużej.
Panie ministrze, proszę pokazać, że się mylę i że doprowadzi pan jednak do zmian w Karcie nauczyciela – dla dobra uczniów i zaangażowanych pracowników oświaty. A najlepiej do opracowania nowej ustawy o zawodzie nauczyciela, która będzie też uwzględniała pracę w czasie pandemii. To są ważne zmiany. Kanon lektur może zaczekać. Warto czasami skupić się na pracy, a nie gospodarczych wizytach w szkołach i polityce, która nigdy nie służyła oświacie.