Przemysław Czarnek, minister edukacji i nauki, samodzielnie będzie mógł decydować o przekazaniu pieniędzy z systemu oświaty na programy patriotyczne oraz wyposażenie szkół i przedszkoli.

Choć nabory wniosków do określonego programu będą ogłaszane w biuletynie informacji publicznej, decyzje o wyłonionych podmiotach podejmie bezpośrednio minister lub upoważniony przez niego dyrektor podległej jednostki organizacyjnej. Nieoficjalnie wiadomo, że minister będzie miał do dyspozycji ok. 150 mln zł.
Takie rozwiązania znalazły się w projekcie nowelizacji ustawy o systemie oświaty, który został wniesione do Sejmu przez posłów klubu PiS. Dokument jest już po drugim czytaniu, a głosowanie nad jego przyjęciem ma się odbyć w najbliższy piątek.
Na skróty do celu
– Przemysław Czarnek był przekonany, że wszystko mu wolno, a pieniądze może rozdawać na lewo i prawo tym placówkom, których organy prowadzące sympatyzują z PiS. Okazało się, że jest inaczej, że trzeba organizować przetargi, a podmioty uprawnione do zorganizowania określonego projektu wyłaniać w konkursach – mówi Krystyna Szumilas, była minister edukacji, poseł KO i wiceprzewodnicząca sejmowej komisji edukacji, nauki i młodzieży.
Przypuszcza, że właśnie dlatego pojawił się projekt posłów PiS, który prawdopodobnie został napisany w resorcie edukacji. – Po to wprowadzaliśmy specjalne algorytmy przy podziale subwencji oświatowej, aby o przyznaniu pieniędzy decydowała nie polityka, ale rzeczywiste potrzeby – dodaje.
Zabrać jednym, dać innym
W uzasadnieniu do projektu stwierdzono, że ustawa nie spowoduje obciążeń budżetowych. Jednocześnie jednak projekt nowelizuje ustawę o finansowaniu zadań oświatowych (t.j. Dz.U. z 2020 r. poz. 2029 ze zm.), wprowadzając zapis, że na nowe programy przeznacza się środki finansowe na oświatę i wychowanie.
– Oznacza to, że jeśli nie zostanie zwiększony ogólny budżet na oświatę, finansowanie tych programów zmniejszy inne wydatki, zapewne przede wszystkim subwencję przeznaczoną na dofinansowanie szkolnictwa prowadzonego przez samorządy i podmioty prywatne – zauważa Robert Kamionowski, ekspert ds. prawa oświatowego, radca prawny z kancelarii Peter Nielsen & Partners Law Office.
Krytycznie o nowym rozwiązaniu wypowiadają się też oświatowe związki zawodowe.
– Minister Czarnek będzie musiał jednym zabrać pieniądze, aby dać innym, bo przecież środki budżetowe na ten rok są już podzielone. Nie zdziwiłoby mnie, gdyby kandydaci do otrzymania dodatkowych pieniędzy byli już wyłonieni – mówi Krzysztof Baszczyński, wiceprzewodniczący Związku Nauczycielstwa Polskiego.
– Jeśli minister ma decydować o przyznaniu pieniędzy, część z nich może trafić nawet do ONR, bo nowe procedury mu na to pozwolą – podkreśla.
Zarzuty odpiera Lidia Burzyńska, poseł sprawozdawca z PiS. Jej zdaniem przepisy powstają po to, aby minister mógł wesprzeć uczniów w zakresie pomocy psychologiczno-pedagogicznej, a także przeznaczyć środki na remonty i wyposażenia placówek oraz tworzenie programów patriotycznych.
Poza kontrolą
Projekt przewiduje, że do decyzji ministra nie stosuje się kodeksu postępowania administracyjnego. Lidia Burzyńska tłumaczy, że to dlatego, że szef resortu nie jest właściwym organem do wydawania decyzji administracyjnych w zakresie przyznanych środków, więc przepisy k.p.a. nie mają zastosowania. Według niej zastosowanie k.p.a. wydłużyłoby całą procedury, a wsparcie dla uczniów i placówek potrzebne jest tu i teraz.
Nie wszyscy się zgadzają z taką interpretacją.
– Wyłączenie k.p.a. z procesu przyznawania środków finansowych ma spowodować, że wyłączone zostaną ostatnie możliwe mechanizmy kontroli w postaci innych organów i sądów administracyjnych. Mechanizm tworzenia programów wyłącza też stosowanie trybu zamówień publicznych – uważa Robert Kamionowski.
Eksperci i prawnicy alarmują, że ten projekt pogłębia kompetencje ministra edukacji, stając się idealnym modelem autokratycznego i dyskrecjonalnego zarządzania projektami.
– Nie ma żadnego mechanizmu ani kontroli, ani nadzoru nad tymi programami i działaniami ministra. Pozostanie on także bezkarny, co zapewniają dalsze przepisy – mówi Robert Kaminowski. ©℗