Resort nauki wyliczył, że zabraknie nauczycieli, dlatego chce uchronić uczelnie przed utratą uprawnień do ich kształcenia. Ale tylko niektóre.

Ministerstwo Edukacji i Nauki skierowało do konsultacji dwa zapowiadane już od jakiegoś czasu projekty nowelizacji ustawy – Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce. Pierwszy wprowadzi tzw. pakiet wolności akademickiej. Wynika z niego m.in., że nauczyciel akademicki nie będzie mógł zostać pociągnięty do odpowiedzialności za wyrażanie swoich przekonań religijnych, światopoglądowych czy filozoficznych. Zarówno organizacje rektorów, jak i związkowców wyraziły dezaprobatę dla tych rozwiązań.
Natomiast drugi projekt zakłada, że zawodowe szkoły wyższe nie będą musiały zawierać porozumień z innymi uczelniami, które mają prawo do nadawania stopnia doktora, aby móc prowadzić studia nauczycielskie. – W pismach kierowanych do ministerstwa uczelnie zawodowe wskazują na trudności dotyczące możliwości zawarcia porozumienia, co w świetle obowiązujących przepisów powoduje konieczność zaprzestania prowadzenia kształcenia nauczycieli – zaznacza w uzasadnieniu projektu MEiN.
Po pierwsze uczelnie, które mają prawo do doktoryzowania, mogą udzielić patronatu tylko jednej szkole zawodowej. Po drugie często większe placówki z uprawnieniami po prostu nie chcą wspierać konkurencji, zwłaszcza niepublicznej, bo uważają, że i tak nic z tego nie będą miały. A czas na zawarcie porozumień upływa z końcem przyszłego roku.
Szkoły zawodowe znalazły się więc pod ścianą. Dlatego resort chce zwolnić uczelnie zawodowe z obowiązku ich zawierania, bo boi się, że zabraknie nowych pedagogów. Powołuje się m.in. na raport „Prognoza zatrudnienia nauczycieli 2021–2030”. Wynika z niego, że w niektórych regionach (np. woj. mazowieckie, pomorskie, wielkopolskie) można spodziewać się wzrostu zapotrzebowania na nauczycieli, natomiast w kolejnych latach, zwłaszcza 2023–2026, prognozy wskazują ich nadmiar w podstawówkach i niedobór w liceach, technikach oraz szkołach branżowych. Z badań wynika ponadto, że można spodziewać się braku nauczycieli od przedmiotów zawodowych, ścisłych i przyrodniczych. Jednocześnie rośnie liczba pedagogów odchodzących ze szkół w związku z uzyskaniem uprawnień emerytalnych.
Zgodnie z propozycją rządu uczelnie zawodowe co prawda nie będą musiały zawierać porozumień, ale w zamian zostaną zobligowane do spełnienia innych wymogów, aby móc prowadzić studia nauczycielskie. Z projektu wynika, że takie prawo będą miały np. te, które funkcjonują co najmniej 10 lat, liczba studentów wynosi co najmniej 250 (z czego ponad 50 proc. na studiach stacjonarnych), a nie mniej niż 50 proc. nauczycieli akademickich jest zatrudnionych w tej placówce jako podstawowym miejscu pracy. Ponadto uczelnia zawodowa, która będzie chciała kształcić nauczycieli bez podpisanego porozumienia, będzie musiała m.in. prowadzić studia na co najmniej pięciu kierunkach, a żaden nie będzie mógł mieć negatywnej oceny Polskiej Komisji Akredytacyjnej.
Prywatne szkoły obawiają się, że poprzeczka dla nich została zawieszona za wysoko i nie będą mogły oferować studiów dla przyszłych nauczycieli. Z wyliczeń resortu jasno wynika, że z nowego rozwiązania będzie mogło skorzystać 31 publicznych uczelni zawodowych oraz tylko pięć niepublicznych. Tymczasem zawodowych szkół wyższych, które obecnie prowadzą studia nauczycielskie, jest 99.
Projekt zakłada też, że uczelnie, które spełnią analogiczne wymagania, będą mogły przekształcić się w akademie praktyczne, co podniesie ich rangę. Eksperci mają wątpliwości co do wprowadzenia tego nowego typu szkół.
– Obecnie system jest klarowny, istnieją szkoły wyższe, akademie i uniwersytety. W mojej ocenie wprowadzenie akademii praktycznych jest niepotrzebne – uważa prof. Jerzy Malec, pierwszy prorektor Krakowskiej Akademii im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego.
Etap legislacyjny
Projekty ustaw skierowane do konsultacji