Dzieci klas I–III wracają do szkół w 11 województwach. Nauka hybrydowa rusza tam od poniedziałku. Uczniów czeka nadrabianie zaległości, jak chce resort edukacji, czy odtwarzanie więzi?

– Przywracanie edukacji jest ryzykowne. Chodzi o potencjalną czwartą falę. Dlatego zaczynamy od najbezpieczniejszej formy – podkreślił wczoraj na konferencji minister zdrowia Adam Niedzielski. W województwach, gdzie sytuacja epidemiczna jest najtrudniejsza, śląskim, dolnośląskim, wielkopolskim, łódzkim i opolskim, pozostaje nauczanie zdalne.
To pierwszy wyłom w rekordowo długim nauczaniu na odległość. Bo, jak pisaliśmy na łamach DGP, jesteśmy w europejskiej czołówce, jeśli chodzi o czas zamknięcia dzieci w domach. Dlatego obok dyskusji o tym, kiedy wracać, potrzebna jest i ta, jak się na powrót przygotować.
Dziś priorytetem jest zadbanie o kondycję psychiczną uczniów – ocenia 45 proc. ankietowanych nauczycieli i dyrektorów. W dalszej kolejności – odtworzenie więzi społecznych (44 proc.). Na konieczność poprawy kondycji fizycznej dzieci czy nadrobienie zaległości w programie wskazuje zaledwie po kilka procent osób spytanych przez DGP za pośrednictwem Ogólnopolskiego Forum Oświatowego Nauczycieli i Dyrektorów (w ankiecie wzięło udział 290 osób). I pewnie dlatego pomysł ministra edukacji, Przemysława Czarnka o dodatkowych godzinach dla chętnych uczniów nie wywołuje entuzjazmu – blisko 70 proc. nauczycieli ocenia go negatywnie.
Priorytetem jest zadbanie o kondycję psychiczną uczniów
– W pierwszych miesiącach nie powinno być mowy o nadrabianiu zaległości. Uczniowie muszą wrócić do normalnego stanu fizycznego i psychicznego, co nie będzie łatwe – mówi Janusz Aftyka, przewodniczący Forum.
– Przede wszystkim unikamy określenia „nadrabianie zaległości”. Już od tygodni odwracamy od tego myśli dzieci – mówi Dariusz Zalewski, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 1 w Kartuzach. Tu stawiają na organizowanie konkursów, np. rowerowego, który polega na dokumentowaniu aktywności fizycznej i przesyłaniu wyników wychowawcy. W tej szkole jest też pomysł dla nauczycieli. – To rodzaj wirtualnego pokoju nauczycielskiego. Zasada jest taka, że na spotkaniach rozmawia się o wszystkim, tylko nie o sprawach zawodowych. Cel jest jeden: odnowienie więzi wśród kadry.
Z ankiety przeprowadzonej przez Forum wynika, że aż 61 proc. nauczycieli widzi u swoich uczniów poważne obawy związane z powrotem do szkoły. To dlatego m.in. w podstawówce w Kartuzach praca psychologów i pedagogów została przestawiona na przygotowywanie dzieci na powrót. – Przede wszystkim rozmowy, również z rodzicami. Muszą mieć świadomość, że otwarcie klas nie oznacza końca problemu, tylko nowe wyzwania – mówi dyrektor Zalewski. Problemy są różne. Jedni uczniowie nie cieszą się z powrotu, bo urządzili się na zdalnym. Wśród innych jest strach, że od pierwszej lekcji zaczną się testy, kartkówki. – Uspokajamy. Przez dwa tygodnie po powrocie nie ma mowy o sprawdzianach.
W podstawówce nr 1 w Kutnie również jest psycholog na pełnym etacie i dwóch pedagogów. – Nie pamiętam, by kiedykolwiek wcześniej pracowali równie intensywnie – mówi wicedyrektor Elżbieta Chodorowska. – Wyłapują początki depresji. Jesteśmy szkołą integracyjną, mamy uczniów m.in. z autyzmem. Ich rodzice mówią, że dzieci odmawiają siadania do komputera. Z drugiej strony myśl o powrocie wywołuje w nich strach, bo to oznacza wywrócenie porządku, w którym tkwiły od roku.
W gdańskiej podstawówce nr 19 jest czterech pedagogów, którzy pracują teraz od rana do wieczora, odbierając telefony od uczniów i rodziców. Dodatkowo od 8 do 17.00. jest możliwość spotkania się z nimi w szkole. – Zainteresowanie? Olbrzymie – słyszymy.
Takie działania nie są jednak oczywistością, bo jak wynika z naszej ankiety, w 35 proc. szkół psycholog zatrudniony jest na pełnym etacie, na jego części – w ok. 30 proc., ale w niemal co trzeciej szkole nie ma go wcale.
Znamienne również, że nie wszyscy nauczyciele przygotowują dzieci do powrotu do stacjonarnego nauczania. Robi tak tylko niespełna jedna trzecia pytanych. Dlaczego? Brak w nich przekonania, że resort edukacji ma jasny plan działania. – Chcemy wrócić do szkół, ale nie tak, jak do tej pory, na tydzień, dwa i znowu zamknięcie. Nie ma sensu wchodzić, wychodzić, bo to huśtawka emocjonalna i zaburzenie rytmu pracy – mówi Elżbieta Chodorowska. – Wiem, że w resortach edukacji i zdrowia są zespoły eksperckie, ale dobrze, gdyby przy podejmowaniu tych decyzji słuchano również nas.
Kolejne zaskoczenie: nauczyciele nie chcą dodatkowych szkoleń związanych z powrotem dzieci do szkół. Ponad 66 proc. nie widzi takiej potrzeby. Dlaczego? – Jak słyszą „szkolenie”, to myślą kolejny webinar. Nie chcą spędzić godzin przy komputerze mając za sobą pół dnia lekcji zdalnych. I ja ich rozumiem – podkreśla Krzysztof Dudek, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 19 w Gdańsku.
Jeśli już, jak słyszymy, to szkolenia powinny dotyczyć radzenia sobie z emocjami dzieci oraz relacjami rówieśniczymi, rozpoznawania oznak depresji i innych zaburzeń.
Resort edukacji chwali się, że ponad 20 tys. nauczycieli zgłosiło się do programu ministerstwa oraz Akademii Wychowania Fizycznego „Aktywny powrót do szkoły po pandemii”, którego celem jest wsparcie uczniów w poprawie sprawności fizycznej. Nauczyciele, którzy ukończą I etap projektu i zdobędą certyfikat, będą mogli wraz ze szkołą ubiegać się o pieniądze na dodatkowe zajęcia sportowe. Krzysztof Dudek przekonuje, że wysłał na szkolenie wszystkich wuefistów. Na razie jednak nie ma konkretów co do przepływu środków. – Podobnie, poza ogólną propozycją, nie ma wiedzy dotyczącej zapowiadanych dodatkowych zajęć dla chętnych. Do szkół nie dotarły żadne szczegółowe informacje – podkreśla.
Dyrektor gdańskiej podstawówki przekonuje, że nauczyciele mają obawy. – Nie wszyscy są zaszczepieni, a i tak mówimy tylko o jednej dawce (nasza ankieta pokazała, że zaszczepionych jest 62 proc.) – mówi. Jednocześnie nie widzi powodów do obaw, jeśli idzie o podstawę programową. – Ósmoklasistów czeka teraz okrojony egzamin. A młodsze roczniki mają jeszcze czas. Uspokajam rodziców i nauczycieli – damy radę.

ROZMOWA

Tomasz Bilicki, koordynator Punktu Interwencji Kryzysowej dla Młodzieży RE-START w Łodzi

Minister zdrowia deklarował, że z szefem resortu edukacji mają plan, by cała edukacja stacjonarna została przywrócona przed wakacjami. Na razie wraca system hybrydowy dla wybranych. Pan też jest za tym, by nie czekać do września?
Tak. Decyzja o tym, by młodsze roczniki wróciły do klas jak najszybciej, jest słuszna. Również w przypadku starszych uczniów należałoby pomyśleć chociaż o nauczaniu hybrydowym. Ale dzieci nie powinni pojawić się w szkole po to, by nadrabiać zaległości, tylko naprawiać społeczne kontakty.
Minister Czarnek obiecuje, że zaraz po powrocie do nauki stacjonarnej resort będzie wprowadzać dodatkowe, dobrowolne godziny dla uczniów, by właśnie nadrabiać zaległości.
Młodzi ludzie, którzy uczą się w klasach dwujęzycznych i chodzą na zajęcia typu religia, etyka, już teraz mają nawet 40 godzin lekcyjnych tygodniowo. Problemem nie jest więc liczba godzin, ale to, co się na nich robi. I tak, jak anestezjolodzy walczą o każdy oddech ludzi chorych, tak my, psychoterapeuci, walczymy teraz o to, by w dalszej perspektywie uczniowie nie potrzebowali stałej psychoterapii. Szkoła może i powinna w tym pomóc.
Co szkoła może zrobić dziś?
Wykorzystać lekcje online. Zadaniem z zakresu psychoedukacji powinna być dyskusja o tym, jak funkcjonuje się w kryzysie i przygotowanie uczniów na różnorodność, z którą zmierzą się po powrocie. Nie chodzi tylko o to, że ktoś umie coś więcej, a ktoś mniej. Ale też o sytuacje, kiedy obok siebie na korytarzu znajdą się osoby w maseczkach, co chwila dezynfekujące dłonie oraz te powtarzające, że pandemia to ściema. Osoby, które przechorowały COVID-19, być może doświadczyły straty i te, którym zostało to oszczędzone. Jedne będą reagowały płaczem w pierwszych dniach i tygodniach, inne euforią. Dziś jest pora na lekcję o tak rozumianej tolerancji. I rzecz istotna: nie można straszyć, że zacznie się sprawdzanie, kto na zdalnym ściągał, a kto się przykładał.
Minister edukacji opisuje pomysł dodatkowych zajęć sportowych dla dziewcząt i chłopców, m.in. w ramach programu „Aktywny powrót do szkoły po pandemii”.
Jedno drugiego nie wyklucza. Poprawa kondycji psychicznej i fizycznej powinny iść w parze. Gdy rozmawiam z młodymi ludźmi, słyszę, że jest im ciężko, szybciej się męczą, niektórzy przyznają, że przytyli. Problem w tym, że w planach resortu, poza nadrabianiem zaległości i sportem, nie widzę działań polegających na zabezpieczeniu psychologicznym dzieci. Poza tym kompletnie w tej dyskusji zapomina się o nauczycielach.
Oni też potrzebują wsparcia?
Podobnie jak uczniowie, będą mieli problem, bo depresja, wypalenie zawodowe. Gdy mówię o akceptacji różnych zachowań, dotyczy to też ich. Badanie „Zdalne nauczanie” pod patronatem m.in. Wydziału Studiów Edukacyjnych Uniwersytetu im. Mickiewicza w Poznaniu pokazało, że to oni ucierpieli najbardziej – 70 proc. nauczycieli czuje się dziś gorzej niż przed pandemią. Podobny spadek kondycji psychicznej wskazało 50 proc. uczniów i 55 proc. rodziców. Tymczasem dziś nie ma dla nich żadnej oferty.
Ile osób po powrocie do szkół będzie potrzebowało profesjonalnej pomocy?
Szacuję, że 5–10 proc. Mam na myśli zarówno uczniów, jak i nauczycieli. Nie jestem optymistą. Owszem, przeżyjemy, ale jednocześnie może się okazać, że dostęp do pomocy psychologicznej, terapeutycznej, mimo otwierania ośrodków I stopnia referencyjności w ramach reformy psychiatrii, będzie niewystarczający. Miejsc zabraknie, podobnie jak brakowało ich, kiedy młodzież wróciła do szkół na chwilę we wrześniu ubiegłego roku. Spodziewam się też wysypu wniosków o indywidualne nauczanie.