Na każdej uczelni powinien działać rzecznik, który zajmie się pomocą prawną dla studentów. Obecnie do jednego wpływają tysiące spraw - mówi w rozmowie z DGP Mateusz Kuliński, rzecznik praw studenta, Parlament Studentów Rzeczypospolitej Polskiej.
Od dwóch miesięcy pełni pan funkcję rzecznika praw studenta (RPS) Parlamentu Studentów RP. Często studenci proszą o poradę?
Spraw jest mnóstwo. Od początku lutego udzieliłem ponad 150 odpowiedzi. Nie wpływają do mnie jedynie sprawy od studentów, ale też nauczycieli akademickich, pracowników dziekanatu, kandydatów na
studia czy absolwentów. Praktycznie wszystkie osoby, które mają problem związany z szeroko pojętymi studiami, mogą do mnie skierować pytanie.
To jest całe spektrum spraw. Niektóre mają prosty charakter, dotyczą np. niewystawienia zaliczenia, odmiennego zdania studenta co do uzyskanej oceny czy braku kontaktu z promotorem. Inne są bardziej złożone, np. dotyczą klauzul niedozwolonych w umowach zawieranych ze studentami, dyskryminacji z uwagi na pochodzenie czy niewydania dyplomu ukończenia
studiów. Ostatnio więcej spraw związanych jest z COVID-19. Przykładowo uczelnie organizują praktyki w szpitalach, z kolei tam nie przyjmują osób niezaszczepionych. Studenci proszą o radę, co mają zrobić w takiej sytuacji.
Uczelnie współpracują z panem przy rozstrzyganiu spraw studentów?
Jest wiele uczelni, które odpowiadają na pisma, z szacunkiem podchodzą do instytucji RPS. Ale są też takie, które okopują się na swoich stanowiskach i nie chcą współpracować. Niestety niektóre uczelnie podchodzą do tego dość lekceważąco. I tu pojawia się problem. Obecne uregulowania prawne powodują, że student, który ma zastrzeżenia do decyzji uczelni, zgłasza się do Ministerstwa Edukacji i Nauki o
pomoc. Resort odmawia, wskazując, że nie rozstrzyga indywidualnych spraw, natomiast informuje, że pomocą w takich przypadkach zajmuje się rzecznik i sprawa trafia do mnie. Tymczasem RPS jest instytucją, która nie ma żadnych ustawowych kompetencji. Nie mam możliwości, aby zmusić uczelnię do współpracy. Mamy więc błędne koło.
Przede wszystkim w ustawie z 20 lipca 2018 r. – Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce powinna zostać umocowana instytucja RPS. Obecnie nie ma w niej o rzeczniku ani słowa. RPS działa na podstawie statutu uchwalonego przez Parlament Studentów RP (PSRP). Instytucja rzecznika działa od wielu lat, więc powinna zostać poddana redefinicji – trzeba na nowo określić jej misję, kompetencje, zadania, rolę itd. Zmienił się świat, a regulacje dotyczące rzecznika, stojącego na straży praw studentów, pozostają takie same. Wpisanie RPS do ustawy na pewno podniosłoby jego prestiż i rangę. Konieczne jest także uzbrojenie tej instytucji w narzędzia, które w jakimś stopniu wymuszą na uczelniach współpracę.
W ustawie mogłaby zostać uregulowana ścieżka zgłaszania nieprawidłowości wykrytych przez RPS do ministra nauki. Na jego wniosek z kolei Polska Komisja Akredytacyjna (która zajmuje się oceną jakości kształcenia w szkołach wyższych – przyp. red.) byłaby zobowiązana przeprowadzić akredytację na uczelni. Czasem nawet niewykorzystywane narzędzia przynoszą duży efekt. Jeżeli jakaś
uczelnia zobaczyłaby, że RPS może uruchomić procesy, które przyniosą realne konsekwencje, wówczas byłaby bardziej skłonna traktować instytucję rzecznika poważnie.
Co jeszcze sprawia trudności?
Problemem jest też duża liczba skarg. Jeżeli dziennie wpływa do nas kilka naście spraw, to nieraz trudno jest na nie odpowiedzieć w ciągu zaledwie siedmiu dni. Natomiast studenci często wyczekują tych odpowiedzi, sami muszą odwołać się od decyzji uczelni w ciągu 14 dni, zwłoka powoduje utratę możliwości odwołania. Obecnie mamy ponad 1,2 mln studentów i 373 uczelnie, zatem problemów są tysiące. Wydaje się więc uzasadnione, aby na każdej uczelni działał obowiązkowo rzecznik praw studenta, który byłby pierwszym kontaktem w sprawach naruszeń praw studenta na uczelni. Byłby powoływany w uzgodnieniu z samorządem studentów. Wtedy zmieniłaby się rola ogólnopolskiego RPS. Do PSRP trafiłaby głównie sprawy o charakterze systemowym, a nie, jak dotychczas, indywidualnym. Wówczas rzecznik mógłby zająć się wydawaniem stanowisk interpretacyjnych, opiniowaniem aktów prawnych, zgłaszaniem poprawek do obecnie istniejących
przepisów oraz być wsparciem dla rzeczników funkcjonujących bezpośrednio na uczelniach, lepiej znających też specyfikę studiowania w określonym ośrodku akademickim.
Proszę podać przykłady spraw, które pozostałyby przy rzeczniku PSRP?
Ostatnio bardzo dużo problemów jest z art. 93 ust. 2 pkt 1 ustawy – Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce, który ogranicza prawo do pobierania stypendiów do sześciu lat. Powoduje to liczne problemy interpretacyjne, jak liczyć ten okres. Niejasności wywołuje też przepis, który gwarantuje zachowanie praw studenta między pierwszym a drugim stopniem studiów. Dla RPS nie ma wątpliwości, że w tym czasie można pełnić funkcję w organach samorządowych, lecz na wielu uczelniach powoduje to jednak problemy interpretacyjne.
Skąd wynika to, że teraz tak wiele spraw spływa do RPS?
Wynika to z rozpoznawalności rzecznika praw studenta, ale i PSRP. Instytucja rzecznika działa już dwie dekady i zakorzenia się w systemie szkolnictwa wyższego. Prawdopodobnie działa też efekt kuli śnieżnej – gdy odpiszę jednemu studentowi, to informacja jest przekazywana dalej. Obecna sytuacja związana z pandemią również wpłynęła na liczbę tych spraw, bo pojawiają się problemy związane np. z kształceniem zdalnym. Ponadto zmieniła się mentalność młodzieży, studenci mają coraz większą świadomość prawa.
Rozmawiała Urszula Mirowska-Łoskot