Ze sprawozdania Ministerstwa Zdrowia wynika, że rośnie liczba młodych ludzi palących konopie. Na drugim miejscu rankingu używek są środki nasenne i uspokajające – kupowane bez recepty w aptekach. Podlewane alkoholem.
Aż 40 proc. nastolatków w wieku maturalnym odurzało się haszyszem lub marihuaną, a co piąty sięgał w tym celu po leki. Daleko w tyle znajdują się amfetamina oraz dopalacze (5–6 proc.). Trochę rzadziej biorą gimnazjaliści – trawkę palił co czwarty, a „odlotowe” leki przyjmowało ponad 15 proc.
Autorzy sprawozdania o „Realizacji działań wynikających z krajowego programu przeciwdziałania narkomanii za 2013” podają, że mieszanki produktów dostępnych w aptece to także druga przyczyna (14,5 proc.), dla której Polacy trafiają do leczenia stacjonarnego w związku z zaburzeniami psychicznymi.
Powód sięgania po leki jest banalny: są tanie oraz łatwo dostępne. To zdaniem lekarzy ich największa wada. – Bez recepty, a w dodatku legalnie sprzedawane w aptece. To daje często złudne poczucie, że branie ich nie jest szkodliwe – tłumaczy Andrzej Pierzchała z Ośrodka Leczenia Uzależnień w Lublinie. – A jest. Poza tym, tak jak inne używki, uzależniają. Tym bardziej że często dzieciaki biorą różne mieszanki – dodaje lekarz.
Pierzchała podkreśla, że mitem jest również to, iż jeśli dziecko sięga po jakieś środki odurzające, to odreagowuje poważne problemy. To może być zwykła ciekawość czy chęć przynależności do jakiejś grupy.
Rzeczywiście, z badania Agnieszki Pisarskiej z Instytutu Psychiatrii i Neurologii, która analizowała doświadczenie młodzieży z lekami bez recepty, wynika, że znaczna część robiła to bez konkretnej przyczyny. – Wzięłam tak, żeby tylko zobaczyć. Nafaszerowałam się proszkami przeciwbólowymi w szkole, pomieszanymi. Nigdy w życiu więcej. Serce, to myślałam, że mi wyskoczy po prostu. I tak mi wirowało, jak siedziałam pod tą klasą – opowiadała jedna z badanych 17-latek. Inna relacjonowała: – Ogólnie to jest głupie, ale taka jest moda. Chciało się spróbować, skoro inni tak robią.
Moda jest niestety również taka, by mieszać leki z alkoholem (robiło to ok. 12 proc. badanych uczniów szkół ponadgimnazjalnych). Jak opowiadała kolejna nastolatka badana przez Pisarską: – Dowiedziałam się, że tabletki zmieszane z alkoholem powodują zmiany świadomości, i stwierdziłam, że spróbuję.
– Niektórzy mówią, że lubią się zamulić. Jak twierdzą, czują się zawieszeni w czasie – wyjaśnia Pierzchała. Do lekarza trafiają najczęściej po tym, jak przedawkują, czasem też wysyła ich tam szkoła, gdy przyłapie na zażywaniu nielegalnych substancji. Rzadko przychodzą dobrowolnie.
O popularności danego środka oprócz dostępności decyduje cena. A leki należą do najtańszych: opakowanie ok. 60 tabletek można kupić za kilkanaście czy dwadzieścia złotych. W grupie tańszych znalazła się też ecstasy – jak podają policja i Straż Graniczna, jej cena hurtowa wynosi ok. 5–6 zł za sztukę. Gram marihuany to 25–30 zł, haszyszu 16 zł, zaś amfetamina ok. 30 zł. Najdroższe są heroina i kokaina, ok. 200 zł za gram. Dlatego też są najmniej popularnymi narkotykami w szkołach (poniżej jednego procenta).
– Paradoks polega na tym, że im lepsza szkoła, tym szersza oferta. Tam są dzieci, które mają wyższe kieszonkowe – zaznacza Andrzej Pierzchała.
Już około 15 proc. młodych ludzi (od 15. do 19. roku życia) brało narkotyki choć raz w życiu. Jednak, jak wynika z raportu o przeciwdziałaniu narkomanii, profilaktyka nadal pozostawia wiele do życzenia. Nawet jeżeli odpowiednie programy są realizowane, to najczęściej mało skutecznie. Kontrolerzy NIK, którzy w 2012 wzięli pod lupę szkoły, stwierdzili jednoznacznie, że „planowane i wdrażane przez dyrektorów kontrolowanych szkół działania profilaktyczne były powierzchowne i nierzetelne”. Dyrektorzy placówek uważali zaś, że problem narkotyków nie dotyczy ich szkół.
W sprawozdaniu Ministerstwa Zdrowia autorzy wskazują również na małe zaangażowanie urzędów marszałkowskich oraz samorządów. Choć widać wyraźnie, gdzie jest najgorzej – na Podlasiu, Podkarpaciu i w Świętokrzyskiem.