187 mln zł na zajęcia wyrównawcze dla dzieci mających lekcje w systemie zdalnym przewiduje projekt przyjęty wczoraj przez rząd. W skali całego kraju to za mało – oceniają eksperci.

Szkoły podstawowe wskutek pandemii obniżają loty. Nie ma kółek zainteresowań ani zajęć dla dzieci, które potrzebują dodatkowego wsparcia. Problemy z nauką pojawiają się u coraz większej liczby starszych uczniów (klas IV–VIII oraz licealistów), którzy najdłużej pracują w formie zdalnej. Dyrektorzy szkół coraz głośniej mówią o konieczności powtórzenia całego roku szkolnego lub zapewnienia dodatkowego wsparcia dla uczniów – na naprawdę dużą skalę. Z pomocą ma przyjść kolejny projekt nowelizacji specustawy covidowej (o szczególnych rozwiązaniach związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19, innych chorób zakaźnych oraz wywołanych nimi sytuacji kryzysowych).
Kiedy na początku roku szkolnego wszyscy uczniowie wrócili do szkół, Dariusz Piontkowski, ówczesny minister edukacji narodowej, deklarował, że będzie wsparcie finansowe na dodatkowe godziny zajęć wyrównawczych. W pierwszym miesiącu nauki uczniowie mieli powtarzać materiał, którego uczyli się podczas nauki zdalnej. Ostatecznie już w październiku wrócili do nauki zdalnej. A ustawę, która wprowadza zapowiadaną pomoc, rząd przyjął dopiero teraz.
Projekt zakłada, że – w związku z planowanym powrotem uczniów do nauczania stacjonarnego – wprowadzone zostaną dodatkowe zajęcia z wybranych obowiązkowych przedmiotów. Resort edukacji, który jest autorem tego dokumentu, wskazuje, że pozwoli to uzupełnić ewentualne braki, a dodatkowe godziny spędzone w szkole z nauczycielami mają stanowić wymierną pomoc w nauce i w przygotowaniach do egzaminów.
Więcej pieniędzy
Zaplanowana w ustawie budżetowej na ten rok kwota części oświatowej subwencji ogólnej nie przewiduje pieniędzy na szkolne korepetycje. Dlatego środki na ten cel będą pochodzić z rezerwy części oświatowej subwencji ogólnej (określanej przez samorządy potocznie rezerwą 0,4 proc.). W efekcie ma być ona zwiększona o 187 mln zł.
Marek Wójcik ze Związku Miast Polskich zwraca uwagę, że oznacza to zaledwie 10 godzin dodatkowych na oddział. – Przyjmujemy te dodatkowe środki, ale zaznaczamy, że to kropla w morzu potrzeb – podkreśla.
Szczegółowy sposób rozdysponowania funduszy na poszczególne szkoły ma być określony w rozporządzeniu ministra edukacji i nauki. W ubiegłym tygodniu samorządy na spotkaniu z resortem edukacji naciskały, aby te środki zostały uruchomione niemal natychmiast po powrocie wszystkich uczniów do szkoły (o ile starsi uczniowie wrócą do szkoły przed czerwcem). Minister Przemysław Czarnek przychylił się do tych postulatów. Wszystko jednak wskazuje na to, że pieniądze na dodatkowe lekcje wyrównawcze będą wypłacane dopiero we wrześniu.
Więcej elastyczności
Dyrektorzy również przekonują, że zaplanowane w projekcie wsparcie, zwłaszcza przy ograniczonym finansowaniu, nie będzie wystarczające. – Trzeba się zastanowić nad decyzją o powtórzeniu roku szkolnego, a nie wprowadzać doraźne działania – postuluje Izabela Leśniewska, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 23 w Radomiu.
– Mamy przeładowane programy, a uczniowie klas VII i VIII pracują już teraz po 38 godzin tygodniowo. Obawiam się, że nie będzie chętnych na zajęcia wyrównawcze z powodu zwykłego zmęczenia – dodaje Jacek Rudnik, wicedyrektor Szkoły Podstawowej nr 11 w Puławach. Jego zdaniem w ich organizacji nie pomoże to, że resort określa limit uczniów, a także wskazuje, ile godzin ma przypadać na oddział. – Wolałbym, aby dyrektorzy mieli pełną dowolność, której klasie ile godzin przeznaczyć, według potrzeb – mówi.
Także szefowie szkół ponadpodstawowych woleliby mieć więcej swobody w tym zakresie. – Nasi uczniowie dojeżdżają spod Lublina, mają bardzo dużo lekcji i nie wydaje mi się, aby zechcieli dodatkowo uczyć się popołudniami – mówi Grzegorz Gębka, dyrektor IV Liceum Ogólnokształcącego w Lublinie. Choć przyznaje jednocześnie, że dodatkowe godziny wyrównawcze przydadzą się w każdej szkole. – Ale resort nie powinien w to ingerować – zastrzega.
Dyrektorzy zwracają też uwagę, że wsparcie powinno objąć również uczniów klas I–III szkół podstawowych, bo mimo że część z nich wróciła do stacjonarnej nauki, to nie oznacza, że nie mają braków.
Więcej pomocy, ale wirtualnej
W szczególnie trudnej sytuacji są uczniowie z orzeczeniami o potrzebie kształcenia specjalnego, a także dzieci, które potrzebują pomocy psychologa i pedagoga. Przez naukę zdalną jest to utrudnione. A na wsparcie psychiczne uczniów, rodziców i nauczycieli przeznaczone zostało zaledwie 15 mln zł.
Grzegorz Gębka przyznaje, że dostęp do pomocy psychologiczno-pedagogicznej jest utrudniony w czasie nauki zdalnej, ale wiele zależy od podejścia szefów placówek. Wskazuje, że subwencja na takich uczniów jest często nawet dziesięciokrotnie wyższa niż dla pozostałych, ale nauka przez internet utrudnia realizowanie wsparcia dla nich. Wskazują na to też rodzice, zarzucając przy tym, że nauczyciele nie podchodzą indywidualnie do potrzeb dzieci.
– Proces indywidualizacji w normalnych warunkach jest trudny dla nauczycieli, a co dopiero podczas lekcji przez internet, kiedy jeszcze uczeń nie chce włączyć kamery – podkreśla Ewa Tatarczak, przewodnicząca Związku Zawodowego Rada Poradnictwa, skupiającego m.in. pracowników poradni psychologiczno-pedagogicznych. I potwierdza, że choć środki na uczniów z orzeczeniami są przekazywane, to z realizowaniem wsparcia bywa bardzo różnie.©℗
Rządowe korepetycje
O dodatkowym wsparciu dla uczniów czytaj też w tygodniku Samorząd i Administracja