Wyższe zarobki mogą być powiązane z wyższym pensum – rząd spełni ostatni postulat oświatowej Solidarności, zapisany w porozumieniu z 2019 r. Zniknąć mają średnie płace i niektóre dodatki.
Nowelizacja Karty nauczyciela miała trafić do konsultacji jeszcze w czerwcu. Z powodu pandemii prace zostały jednak odłożone. Przemysław Czarnek, obecny minister edukacji i nauki, chce zmienić przepisy dotyczące wynagradzania i zatrudniania w oświacie. Wszystko ma się odbywać w porozumieniu z organizacjami związkowymi i przedstawicielami samorządów. Założenia lub projekt zmian mamy poznać jeszcze w tym miesiącu.
(Nie)spełniony postulat
Na zmianach w Karcie nauczyciela najbardziej zależy oświatowej Solidarności, która na podstawie porozumienia podpisanego w kwietniu 2019 r., przed rozpoczęciem strajku generalnego nauczycieli, domaga się od rządu zreformowania systemu wynagradzania. – Po spotkaniu z kierownictwem resortu edukacji otrzymaliśmy zapewnienie, że ten postulat zostanie wreszcie spełniony. Minister chce zakończyć z nami negocjacje do końca tego roku szkolnego. Na podstawie znowelizowanej karty będzie wtedy planowany budżet na 2022 r. Nowe regulacje mają wejść w życie od 1 stycznia przyszłego roku – relacjonuje Ryszard Proksa, przewodniczący Sekcji Krajowej Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność”.
Jak dodaje, wszystko wskazuje na to, że nie będzie już średnich płac dla nauczycieli, które jego zdaniem w sposób zafałszowany pokazują zarobki tej grupy. – W tych wyliczeniach uwzględnia się odprawy, godziny ponadwymiarowe i różnego rodzaju bonusy, które trafiają do nielicznych, a później wpływają na wysokość płac pozostałych pracowników – wylicza. W zamian za zniesienie średnich płac miałoby automatycznie wzrosnąć wynagrodzenie zasadnicze, a przy okazji zniknęłyby inne dodatki.
Na takie rozwiązania nie chce się zgodzić Związek Nauczycielstwa Polskiego. – Średnie płace muszą pozostać, bo ten mechanizm gwarantuje nauczycielom wypłatę jednorazowego dodatku uzupełniającego w razie niezapewnienia ustawowych stawek przez samorządy. Oczywiście opowiadamy się za zwiększeniem płacy zasadniczej, ale w tym roku, jak przyznają rządzący, nie ma szans na podwyżki – mówi Sławomir Broniarz, prezes ZNP. – Rząd może się mocno przeliczyć, jeśli tak ważne sprawy będzie uzgadniał bez naszego udziału – dodaje.
Oświatowa Solidarność tłumaczy, że tylko ten związek w 2019 r. podpisał ze stroną rządową porozumienie i nie przystąpił do strajku. – Oczywiście jeśli w połowie lutego resort edukacji przekaże nam do konsultacji projekt nowelizacji ustawy, a nie jej założenia, to również będzie to budziło nasz sprzeciw, bo chcemy mieć wpływ na kształt tych
przepisów – przekonuje Ryszard Proksa.
Pieniądze za pensum
Związkowcy z Forum Związków Zawodowych nie są tak radykalni jak ZNP i chcą rozmawiać o zniesieniu średniej płacy. – Jeśli w zamian nauczyciele będą mogli liczyć na wyższe wynagrodzenie zasadnicze, to można dyskutować o likwidacji tego mechanizmu. Obawiam się jednak, że rząd będzie robił wszystko, aby przy tej okazji doprowadzić do zwiększenia pensum – mówi Sławomir Wittkowicz, przewodniczący branży nauki, oświaty i kultury w FZZ.
Przedstawiciele Solidarności również zdają sobie sprawę, że przy dyskusji o wynagrodzeniach nauczycieli pojawi się też propozycja zwiększenia pensum. – Każdy rząd nam składa taką propozycję. Obawiamy się, że wraz ze zwiększeniem pensji zasadniczej może dojść do zwiększenia liczy godzin w etacie – przyznaje Ryszard Proksa.
Zwiększenie wynagrodzenia za wyższe pensum, sięgające nawet 24 godzin, proponowała m.in. była premier Beata Szydło, która prowadziła negocjacje przed strajkiem w 2019 r. Ostatecznie ten plan upadł. – Wszystko jednak zmierza ku temu, aby zwiększyć pensum z 18 do 21 lub nawet 22 godzin tygodniowo. Obecnie przez braki kadrowe wielu nauczycieli, zwłaszcza szkół branżowych lub specjalnych, pracuje po półtora etatu. Wtedy ich wynagrodzenie jest wyższe – mówi Andrzej Antolak, członek Rady Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność” Regionu Środkowo-Wschodniego.
Mechanizmy bezpieczeństwa
Oświatowa Solidarność domaga się też automatycznego corocznego wzrostu płac. Mimo trudniejszej sytuacji finansowej państwa związkowcy nie chcą odchodzić od tego postulatu. – Mamy nadzieję, że w rządowych założeniach znajdzie się przepis, że pensje nauczycieli wzrastają wraz ze zwiększeniem się średniej krajowej. Jeśli co roku wzrasta płaca minimalna, to będzie też rosnąć średnia krajowa – postuluje Ryszard Proksa.
ZNP też ma swój pomysł na taki mechanizm. – Chcemy, aby pensja zasadnicza nauczyciela dyplomowanego wynosiła tyle, co średnia krajowa, czyli ok. 5,4 tys. zł brutto miesięcznie. Płace na pozostałych stopniach awansu też by wzrastały – o kilka procent mniej, ale również z automatu – mówi Sławomir Broniarz.
Nadzieje samorządowców
Zmian z niecierpliwością wyczekują lokalni włodarze. – Nasi nauczyciele mają najniższe pensum w Europie, a nas na to nie stać – podkreśla Krzysztof Iwaniuk, wójt gminy Terespol i przewodniczący zarządu Związku Gmin Wiejskich RP. – Oczekuję od ministra stanowczych zmian w tym zakresie i opracowania nowej pragmatyki służbowej nauczycieli, która będzie miała zastosowanie do sytuacji pandemicznej i nauki zdalnej, a także do normalnego, nowoczesnego trybu prowadzenia stacjonarnych lekcji – dodaje.
Inni samorządowcy mają podobne postulaty. – Pensum trzeba zróżnicować. Inne powinien mieć nauczyciel WF, inne nauczyciel muzyki, a jeszcze inne bibliotekarz. Jestem też za tym, aby wynagrodzenie podstawowe było wyższe kosztem likwidacji części archaicznych i niemotywujących dodatków – mówi Mariusz Krystian, wójt gminy Spytkowice. Jego zdaniem trzeba wprowadzić system motywacyjny w odniesieniu do poziomu nauczania w skali danej szkoły czy nawet samorządu. – Niestety obecny system możemy skwitować stwierdzeniem, że płacimy każdemu równo, bo tak jest w karcie – podkreśla.
Płace nauczycieli od 1 września 2020 r.