Rozwiewają się nadzieje na szybkie zabezpieczenie przed chorobą nauczycieli i osób najstarszych. Są chęci, za mało jest jednak dawek
Moglibyśmy szczepić więcej ludzi, ale nie mamy preparatów – resort zdrowia i KPRM twierdzą, że mamy nawet trzy razy większe „moce przerobowe” niż wynoszą dostawy. Michał Dworczyk, szef kancelarii premiera, mówi wprost: do końca I kw. dostaniemy szczepionki dla 2,9 mln osób, a – jak deklaruje – moglibyśmy szczepić 3,5–4 mln osób miesięcznie. W efekcie po zabezpieczeniu personelu medycznego (grupa zero) dla tzw. pierwszej grupy – której liczebność jest szacowana na ok. 10 mln osób – preparatów starczy początkowo tylko dla 2,2 mln. Pierwszeństwo będą mieli najstarsi od 70. lub od 75. roku życia. To grupa licząca 4,5 mln osób. Nawet jeżeli nie zgłoszą się wszyscy, to i tak seniorzy po sześćdziesiątce oraz
nauczyciele przesuną się dalszy plan.
Powodem jest brak umów zawartych na poziomie unijnym. Bruksela znalazła się w ogniu krytyki z powodu kontraktu z koncernami BioNTech i Pfizer na rezerwację szczepionek. W ocenie bawarskiego premiera Markusa Södera UE mogła kupić więcej dawek od BioNTechu i nie zastanawiać się tak długo nad ich ceną. Komisja Europejska w odpowiedzi na krytykę podkreśliła, że problemem nie jest liczba zamówionych szczepionek, lecz zdolności produkcyjne koncernów. Nieoficjalnie z Brukseli płyną informacje, że BioNTech oferował KE 500 mln dawek, ale ta zgodziła się ostatecznie na 300 mln. Dlaczego? Nie wszystkim krajom członkowskim podobał się pomysł większych zakupów. Chodziło o to, by niemiecki koncern nie dostał większego zamówienia niż np. francuski Sanofi.
Do wczoraj jednak żadna firma oprócz Pfizera i BioNTechu nie otrzymała zgody Europejskiej Agencji Leków i KE na wprowadzenie swojego specyfiku na rynek. Przedłuża się m.in. rejestracja preparatu firmy AstraZeneca, którym wczoraj ekspresowo zaczęto szczepić Brytyczyków. Pośpiech jest spowodowany tym, że pandemia nad Tamizą jeszcze nigdy nie była tak silna jak obecnie. To efekt m.in. nowej, bardziej zaraźliwej mutacji wirusa. Na razie największe spustoszenie sieje ona w Wielkiej Brytanii, ale istnieje niebezpieczeństwo, że rozprzestrzeni się także w innych państwach europejskich.
Pedagodzy zostali dopisani do grupy pierwszej, która miała zaraz po medykach otrzymać ochronę przed COVID-19. Ze wstępnych wyliczeń wynika, że są małe szanse na to, że otrzymają szczepionkę przed końcem roku szkolnego
Wszystko zależy od dostaw szczepionek – a tych na razie wystarcza dla wszystkich chętnych. W pierwszej kolejności z grupy pierwszej mają być szczepione natomiast najstarsze osoby.
Jak tłumaczył wczoraj podczas konferencji prasowej Michał Dworczyk, szef kancelarii premiera, odpowiadający za strategię szczepień, kolejka będzie ustawiana według wieku. Pierwsze będą szczepione osoby 70 lub 75 plus – to jeszcze nie jest rozstrzygnięte. Grupy zawodowe – nauczyciele i
służby mundurowe – będą musiały poczekać.
Jak podawał, w I kwartale zaszczepić może się 2,9 mln osób – Polska powinna otrzymać 5,8 mln dawek od firm farmaceutycznych. Rząd szacuje, że z grupy „0”, której szczepienia trwają obecnie, zgłosi się ok. 700 tys. osób. W efekcie zostanie dawek dla 2,2 mln osób. Tymczasem jak wynika z danych
GUS – w Polsce żyje 2,7 mln osób po 75. roku życia; po 70. – 4,5 mln. Nawet jeżeli zgłosi się tylko połowa, to i tak preparatu nie wystarczy dla wszystkich.
Zapisy miałyby ruszyć już po 15 stycznia. Będzie można zgłosić się na kilka sposobów – przez infolinię, przez lekarza rodzinnego czy on line przez Internetowe Konto Pacjenta. Jak będzie regulowana kolejność? To nie zostało jeszcze dookreślone.
W związku z tym, że klasy 1–3 mogą ruszyć od połowy stycznia, nauczyciele z zainteresowaniem śledzą plany podawania szczepionek. I – jak słyszymy – czują się zdezorientowani. Nie ma żadnych wytycznych, kto miałby zbierać od nich deklaracje ws. gotowości przyjęcia preparatu. Część samorządów postanowiła sprawdzić zainteresowanie na własną rękę. – Aby przygotować się do procesu szczepienia kolejnej bardzo dużej grupy mieszkańców naszego miasta, w sumie 32 tys. nauczycieli, 13 tys. kadry niepedagogicznej i 13 tys. pracowników przedszkoli, wysłaliśmy do pracowników oświaty zapytanie o to, kto będzie zainteresowany szczepieniem. Deklaracje w tej sprawie otrzymamy po 7 stycznia – wyjaśnia Karolina Gałecka, rzecznik prasowy Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy. I dodaje, że w stolicy cały sektor oświaty, w tym prywatne placówki – to łącznie 67,8 tys. nauczycieli. Zbiorczych danych jeszcze nie ma. Z wstępnych rozmów z dyrektorami szkół wynika, że zainteresowanych jest ok. 40–60 proc. kadry.
Zainteresowanie testami na COVID jest wśród pedagogów spore
W Lublinie miasto uważa, że dane zbiera kuratorium – kuratorium, że miasto. – Owszem robiliśmy rozeznanie w tej sprawie, ale już w kontekście szczepień to właściwym organem jest urząd miasta – tłumaczy Jolanta Misiak, dyrektor wydziału Kuratorium Oświaty w Lublinie. W departamencie oświaty i wychowania UM Lublin usłyszeliśmy natomiast, że deklaracje nie są zbierane, bo tym zajmować się będzie kuratorium. – Nie otrzymaliśmy żadnych wytycznych w tej sprawie. Nie mamy więc nawet podstaw do takiego działania – dodaje pracownik UM Lublin.
Na razie nauczyciele będą mogli między 11 a 15 stycznia skorzystać z testów sprawdzających, czy są chorzy na COVID-19. To ma być przygotowaniem do powrotu do szkół – pedagodzy uczących w klasach I–III będą mogli (dobrowolnie) zgłosić się do testów wykonywanych metodą PCR w sanepidach oraz mobilnych punktach drive thru. Wynik testów nie będzie miał wpływu na powrót dzieci do szkół. To, jak mówił w RMF FM minister zdrowia Adam Niedzielski – będzie uzależnione od sytuacji epidemicznej. Najmłodsi uczniowie będą mogli zasiąść w tradycyjnych ławkach, kiedy liczba dziennych przypadków koronawirusa nie będzie wyższa niż 10 tys. Na to jest jednak duża szansa – jak wynika z modelu przygotowanego przez Interdyscyplinarne Centrum Modelowania Matematycznego UW 17 stycznia, do kiedy teoretycznie została wprowadzona nauka online – będzie 6,8 tys. przypadków.
Jak wynika z sondy DGP, zainteresowanie testami wśród nauczycieli jest na poziomie ok. 50–60 proc. Krakowski sanepid mówi o liczbie 9,5 tys. nauczycieli z klas 1–3 gotowych poddać się testom oraz o grupie ponad 2 tys. pracowników niepedagogicznych. Lublin informuje o 5365 nauczycielach klas 1–3 ze zwykłych szkół i 293 z placówek specjalnych. W sumie to daje około 50 proc. wszystkich uprawnionych. Podobna frekwencja jest w przypadku pracowników niepedagogicznych obu rodzajów placówek.
Zdaniem ZNP to dobry prognostyk dotyczący szczepień w grupie nauczycieli. Jak podkreśla Magdalena Kaszulanis, rzecznik prasowy ZNP, już w czerwcu apelowali o dopisanie tej grupy do grupy 1. Jak na razie udało się to tylko na papierze. ©℗
Uczniowie zwolnieni z „aresztu”
Od dziś koniec zakazu wychodzenia z domu w ferie. Minister zdrowia przyznał, że wpływały do niego liczne wnioski w tej sprawie. Sprawę opisywał też DGP.
Bez wyjazdu na obóz czy w góry. A do wczoraj z perspektywą zakazu samodzielnego wychodzenia z domu do godziny 16. Tak miały wyglądać ferie uczniów, którzy nie ukończyli 16 lat. Pod wpływem apeli i petycji, a także licznych głosów od rodziców, rząd zmienił zdanie. – Mamy okres ferii, które niestety nie są takimi prawdziwymi, jakie mogliśmy spędzać w górach, w śniegu, zjeżdżając na nartach. Chcielibyśmy jednak dać możliwość korzystania ze świeżego powietrza i tego, by dzieci w godzinach 8–16 mogły przebywać samodzielnie poza miejscem zamieszkania – podkreślił Adam Niedzielski, szef resortu zdrowia.
To niejedyna decyzja dotycząca edukacji. Resort rodziny poinformował, że „pracownicy instytucji opieki nad dziećmi w wieku do lat 3, podobnie jak nauczyciele w przedszkolach, zostaną objęci szczepieniami w pierwszym etapie programu”.
50,4 tys. tyle osób zostało zaszczepionych do 3 stycznia