Poprzednia wersja darmowego podręcznika dla pierwszoklasistów była - zdaniem przedstawicieli wydawnictwa - w 30 procentach niemalże kopią starszych podręczników i plagiatem projektów, które miały zostać wydane w przyszłym roku. "Pani minister usunęła właściwie wszystkie rzeczy, które sygnalizowaliśmy. W związku z czym tak jak mieliśmy przez kilka dni pewne wahania jak to jest z ochroną praw autorskich w Polsce, to dzisiaj nie mamy już tych wątpliwości. Wszystkie rzeczy zostały lepiej lub gorzej, ale jednak usunięte lub pozmieniane" - powiedział Matuszewski.
Zdaniem rzecznika WSiP, wycofanie przez MEN wielu elementów świadczy o tym, że zarzuty wydawnictwa były słuszne. Minister edukacji Joanna Kluzik-Rostkowska prezentując dziś z główną autorką "Naszego Elementarza" Marią Lorek ostateczną wersję podręcznika podkreślały, że zmiany nie są wynikiem zarzutów WSiP, a bardzo poważnym potraktowaniem opinii - głównie nauczycieli. Szefowa MEN mówiła, że wszystkie zarzuty wydawców uważa za nietrafione. Tłumaczyła, że ewentualne podobieństwa pomiędzy różnymi wydawnictwami wynikają z podstawy programowej. "Jeżeli wprowadzamy jakąś literę i wiadomo, że dzieci w pierwszej połowie pierwszej klasy znają ich niewiele, to w prawie każdej książce będą te same słowa: mama, tata, kot, pies, bo są to podstawowe słowa, których się uczą" - argumentowała.
W ostatecznej wersji podręcznika jest więcej matematyki i mniej liter ze znakami zmiękczenia. Liczba stron została zwiększona z 92 do 96. Te dodatkowe strony obejmują głównie matematykę. Zdecydowano, że uczniowie poznają wcześniej nie uwzględnioną cyfrę 4. W oddanej do druku wersji nie ma literki ś.
„Nasz Elementarz” poszedł już do druku. Jak wygląda darmowy podręcznik dla pierwszoklasistów można zobaczyć na stronach resortu.