Do końca maja nauczyciele, dla których nie ma wystarczającej liczby zajęć, mogą się spodziewać wypowiedzenia umowy o pracę. W tym roku mają to być jednak sporadyczne przypadki.
Niespełna dwa tygodnie pozostało szefom placówek oświatowych na przedstawienie samorządom swoich planów organizacyjnych na nowy rok szkolny. Tworzą je pod presją wójtów i burmistrzów, którzy co roku domagają się oszczędności. W ocenie związkowców tym razem ma być nieco inaczej.
– Przewidujemy, że po wakacjach nie będzie lawinowych zwolnień w szkołach, bo zbliżają się wybory samorządowe i dla włodarzy gmin ważny jest każdy głos – mówi DGP Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego.
Zaznacza, że niepokojące są jednak sygnały o zatrudnieniu nauczycieli na niepełnym etacie. – W kolejnych latach są oni naturalnymi kandydatami do zwolnienia – pokreśla szef ZNP.
– Okres wyborczy nie ma znaczenia w przypadku racjonalizacji sieci szkół. Jeśli dzieci w placówce jest za mało, to trzeba ją zlikwidować, a nauczycieli zwolnić – uważa Marek Olszewski, wójt gminy Lubicz, wiceprzewodniczący Związku Gmin Wiejskich RP.
Jego zdaniem w tym roku nie powinno być jednak problemu ze zwolnieniami pedagogów, bo po wakacjach do szkół trafi część sześciolatków, poza tym nie ma kolejnego załamania związanego z niżem demograficznym. – To są obiektywne przesłanki, a nie zbliżające się wybory – dodaje.
Dyrektorzy szkół również wskazują, że obowiązkowa nauka dla sześciolatków sprawi, iż kolejni nauczyciele nie stracą pracy. Największy problem może być w szkołach ponadgimnazjalnych, do których wkroczył niż demograficzny.
– Z pewnością nie będziemy zatrudniać nowych osób. Dobrze, jeśli unikniemy zwolnień. Ponadto nowa podstawa programowa sprawiła, że uczeń, który wybiera profil matematyczny, uczy się np. historii tylko w pierwszej klasie. To też przyczynia się do spadku liczby zajęć dla nauczycieli – mówi Ewa Nowakowska, dyrektor Liceum Ogólnokształcącego im. mjr. Sucharskiego w Sierpcu.
Samorządy wciąż zalecają dyrektorom szkół, aby nie zatrudniali nowych nauczycieli. Etaty po tych odchodzących, np. na emeryturę, są więc często dzielone między pozostałych. To efekt obowiązku zapewniania średnich płac. Jeśli gminy będą zatrudniać nauczycieli w niepełnym wymiarze lub tylko na etat bez godzin ponadwymiarowych, to muszą się liczyć z koniecznością wypłacania im w styczniu jednorazowego dodatku uzupełniającego.
– Gdyby nie taka polityka gmin, z tych wszystkich godzin ponadwymiarowych powstałoby w szkołach dodatkowe 90 tys. etatów – wylicza Ryszard Proksa, przewodniczący Sekcji Krajowej Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność”.