Choć za chwilę do szkół pójdą młodsze dzieci, to nie mogą one liczyć na taryfę ulgową. Przeciwnie – nauczyciele postawią przed nimi wyższe wymagania. Już sześciolatki będą poznawały najtrudniejsze litery w polskim alfabecie
Choć za chwilę do szkół pójdą młodsze dzieci, to nie mogą one liczyć na taryfę ulgową. Przeciwnie – nauczyciele postawią przed nimi wyższe wymagania. Już sześciolatki będą poznawały najtrudniejsze litery w polskim alfabecie
Do MEN w ciągu tygodnia spłynęło blisko 200 opinii w ramach społecznych konsultacji pierwszej części „Naszego elementarza”, czyli podręcznika dla pierwszoklasistów. Najwięcej kontrowersji budzi sposób nauki czytania: zamiast tradycyjnego sylabowego w rządowym podręczniku wprowadzona jest metoda globalna. Bez sylabizowania, całymi wyrazami. Trudniejsza.
Tuż po tym, jak Ministerstwo Edukacji Narodowej pokazało pierwszą z czterech części podręcznika, najwięcej komentarzy zebrała czytanka „Tola, która ma tablet”. Rodzice przekonują, że dzieci, które takiego urządzenia nie mają, mogą poczuć się dyskryminowane.
Eksperci od metodyki nauczania wczesnoszkolnego, z którymi rozmawialiśmy, przekonują, że są znacznie poważniejsze problemy niż tablet Toli. – Największe zastrzeżenia mam do nauki wprowadzania liter i czytania. Osobiście preferuję sylabową metodę nauki czytania, bo jest najłatwiejsza. W gronie nauczycieli nie znamy obecnie lepszej metody nauczania czytania. W nowym elementarzu jest ona całkowicie pominięta, brak nawet łączenia wprowadzonej litery z samogłoskami, co jest podstawą do nauki czytania dla małego dziecka – mówi DGP Monika Karkusińska, nauczycielka nauczania wczesnoszkolnego z Łodzi. Dodaje, że naturalne jest to, iż dziecko zapamiętuje sylaby, np. ka, ko, ki, ke, ak, ik, ra, re itd., a potem łączy z nich wyrazy, np. ko-ra, ku-ra. Pedagog dodaje, że aż 17 liter, które pojawiają się w pierwszej części książki, może być – szczególnie dla młodszych dzieci – za dużym obciążeniem. – Powinniśmy zacząć od liter podstawowych. Bez ż, rz, sz, cz, zi, ź, ni, dzi, dź, ś, si itd. Te litery są bardzo trudne. Jeśli dziecko ma osiągać sukcesy, powinno zacząć od podstaw – tłumaczy.
– Dziwi mnie też, że autorki nie rozróżniły kolorami samogłosek, spółgłosek oraz sylab na stronach, gdzie wprowadzają litery – potwierdza Grażyna Łebecka, prezes Stowarzyszenia na rzecz Wspierania Dzieci i Młodzieży „Omnibus”. Metoda „samogłoski oznaczane na czerwono, spółgłoski na niebiesko” jest od dziesięcioleci najpopularniejszym sposobem nauki czytania.
Podobne uwagi ma dr Bożena Pawlak z Katedry Pedagogiki Wczesnoszkolnej Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie. – Błędem jest np. wprowadzenie litery „ś” na przykładzie wyrazu „ślimak”, w którym ta litera jest trudna do poprawnego przesylabizowania. Lepsza byłaby na przykład „środa” – mówi ekspert ds. dydaktyki i tłumaczy, że wprowadzając metodę czytania globalnego, trzeba uważać na takie nieścisłości. Jej zdaniem wielu nauczycieli i dzieci może sobie z tym nie poradzić.
Takich uwag spływa do MEN najwięcej. – Wśród merytorycznych sugestii pojawiają się np. uwagi „polonistyczne” typu: nieodpowiednia czcionka lub krój niektórych liter, kolejność nauki literek (inna, niż przyjęło się standardowo), uwagi do metodyki nauki sylab, głosek, spółgłosek – potwierdza nam Joanna Dębek, rzecznik prasowy MEN. Dodaje, że są także uwagi do grafiki. – Głosy są podzielone: część osób uważa, że grafika jest ciekawa, kolorowa, wesoła. Inne osoby piszą, że zbyt kolorowa, chaotyczna. Pojawiają się też zastrzeżenia do kolorystyki np. czcionek.
Główna autorka podręcznika Maria Lorek zapewnia, że podręcznik nie narzuca metody nauki czytania. – Istnieje wiele metod. Nie ma jedynej optymalnej, w dodatku skutecznej wobec wszystkich dzieci. W podręczniku są wyrazy do czytania globalnego, a nie globalna metoda nauki czytania. To różnica. Chciałabym uniknąć nadmiernego głoskowania i zmuszania do sylabizowania dzieci, które płynnie czytają wyrazy. Kolorystyczne oznaczanie samogłosek i spółgłosek będą proponować karty pracy – tłumaczy Lorek.
Dodaje, że w propozycji kolejności wprowadzanych liter przyjęła podejście jednoczesnego poznawania dwóch oznaczeń literowych dla tych samych głosek: u–ó, ż–rz. – Nie można przyzwyczajać dzieci do jednego zapisu, a po wielu miesiącach informować, że jest jeszcze inny. Nie chciałam również zgromadzić wszystkich zmiękczeń poprzez kreskę ś, ź, ć, ń, dź gdzieś pod koniec podręcznika. Uważam, że jest to za trudne – mówi autorka.
Konsultacje nad pierwszą częścią podręcznika mają trwać do końca kwietnia. MEN zapewnia, że wszystkie merytoryczne uwagi weźmie pod uwagę.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama