Środowisko akademickie bez żalu pożegnało prof. Barbarę Kudrycką, którą pod koniec listopada premier odwołał ze stanowiska ministra nauki i szkolnictwa wyższego. Niektórzy odetchnęli z ulgą i nie ukrywali szczęścia. Na forach internetowych pojawiły się wpisy: „Chwała Bogu!”, „Chyba się utopię ze szczęścia”, „Najwyższy czas”. Teraz te zachwyty mogą się obrócić przeciwko akademikom.

Była minister odeszła tuż przed uchwaleniem przez rząd nowelizacji ustawy – Prawo o szkolnictwie wyższym, która była zapowiadana od roku. Jej filarem było m.in. przyznanie stypendiów rektora dla osób, które dopiero rozpoczynają studia. To byłaby rewolucja. Obecnie stypendium dla najlepszych studentów może być przyznane dopiero od drugiego roku nauki.

Tego przepisu Rada Ministrów jednak nie zaakceptowała. To pierwsza porażka nowej pani minister prof. Leny Kolarskiej-Bobińskiej. Nie udało się jej przeforsować tego zapisu, mimo że był on na ostatniej prostej. Zapewniała, że reforma, którą przygotowała jej poprzedniczka, będzie kontynuowana. Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego schowało jednak głowę w piasek, choć na swojej stronie odtrąbiło sukces. Podkreśliło, że rząd przyjął proponowaną przez nie nowelizację, ale o wykreśleniu wspomnianego rozwiązania nawet się na zająknęło. Dopiero w piśmie opublikowanym na stronie rządowego centrum legislacji 24 grudnia ubr. znalazła się informacja, że ten zapis zostanie wyłączony z planowanej reformy. To taki prezent (a raczej rózga) dla studentów pod choinkę. Akademicy są oburzeni i obawiają się, jakie fundusze zostaną obcięte w następnej kolejności.
Pani minister przegrała już pierwsze starcie z ministrem finansów. Na pewno będą kolejne. Przecież nie tak dawno ostrzył sobie zęby na dotację, które trafiają do szkół wyższych. Prof. Barbarze Kudryckiej udało się odwieść resort finansów od tego planu. Na nowy rok warto więc życzyć nowej pani minister dużo siły w chronieniu interesów uczelni.