Wprowadzona w pośpiechu ustawa dotycząca przedszkoli za złotówkę powinna być poprawiona, bo jej przepisy są niekonstytucyjne. Samorządowi prawnicy mają kłopoty z rozszyfrowaniem, co ustępująca szefowa resortu edukacji miała na myśli.
Ustawa z 13 czerwca 2013 r. o zmianie systemu oświaty oraz niektórych innych ustaw (Dz.U. poz. 827) mogłaby wygrać konkurs na stworzenie najbardziej nieczytelnych postanowień, brak logiki i konsekwencji, związku między artykułami ustawy a uzasadnieniem do niej, niekompletną wiedzę o przedmiocie zmian oraz ignorowanie opinii podmiotów zobowiązanych do jej realizowania, czyli samorządów. Rodzi to pytanie o konstytucyjność zaproponowanych rozwiązań.
Nie wątpię, że Joanna Kluzik-Rostkowska, nowa minister edukacji narodowej, jako poseł głosowała za wprowadzeniem ustawy i zna jej treść. Do niej więc kieruję pytania, na które samorządy chcą uzyskać odpowiedź. Po pierwsze: dlaczego art. 15 ustawy, który wprowadził możliwość przesunięcia terminu złożenia wniosku o dotację wymienionym placówkom niepublicznym, nie uwzględnia przede wszystkim placówek publicznych z innym organem prowadzącym niż samorządy? To w ich przypadku skutki społeczne braku możliwości udzielenia dotacji są najbardziej dramatyczne, gdyż nie wolno im pobierać czesnego, a w przypadku przedszkoli od 1 września 2013 r. opłata rodziców musi wynosić złotówkę za godzinę ponad limit pięciu godzin podstawy programowej. Czy pominięcie tych placówek jest zamierzone, czy też zapomniano o nich? I dlaczego nie uwzględniono gimnazjów?
Niezrozumiałe jest także to, że w treści art. 15 ustawy kompetencje do odstąpienia od terminu na złożenie wniosku o dotację uzyskuje organ wykonawczy, a w uzasadnieniu do zmian jest ona przypisana organowi uchwałodawczemu. To przecież dwa różne podmioty w ustroju gminy.
Kolejnym absurdem jest to, że w uzasadnieniu do ustawy, argumentując przyczyny zmian, wymieniono tylko placówki nowo zakładane, tymczasem art. 15 takich ograniczeń nie zawiera. To jeden z przykładów, gdy prawnicy sygnalizują wątpliwości związane z interpretacją zmian.
Z kolei głoszenie tezy, że dotacja rekompensuje samorządom utracone dochody (przy ograniczaniu opłaty rodzica do złotówki) wprowadza w błąd opinię publiczną. W miastach na prawach powiatu podnosi wręcz kwotę dopłaty do każdej godziny ponad podstawę programową. Taki system przynosi dodatkowe dochody tym gminom, które zrezygnowały z prowadzenia przedszkoli – funkcjonują w nich tylko placówki niepubliczne otrzymujące dotację w wysokości 75 proc. kosztów bieżących w przedszkolach samorządowych. Władze lokalne ponoszą nie mniejsze wydatki, a rodzice nie mają szans na korzystanie z opłaty za złotówkę za godzinę opieki i edukacji. System można uznać za niekonstytucyjny, gdyż nie gwarantuje wszystkim rodzicom równych warunków opieki przedszkolnej, a przecież dotację otrzymują także te samorządy, w których od 1 września w ogóle nie ma przedszkola za słynną już złotówkę. Jednakowa kwota dotacji do dziecka nie oznacza zapewnienia jednostkom tych samych warunków do realizacji ustawy.
Pośpiesznie wprowadzone przepisy niosą finansowe zagrożenia dla samorządów. Rządzący kierowali się chęcią przypodobania się wyborcom, a przecież samorządy przez minione lata włożyły wiele wysiłków, by zwiększyć dostęp do edukacji przedszkolnej, którym dziś szczyci się MEN. To one ponoszą koszt opieki w trakcie pięciu godzin podstawy. Dlaczego państwo nie mogłoby pokryć choćby trzech godzin tej edukacji, uwzględniając jej rzeczywisty koszt? Spowodowałoby to ekspresowe tempo zmian w innych ustawach, choćby w systemie obliczania średnich wynagrodzeń.

Ewa Łowkiel wiceprezydent Gdyni odpowiada za edukację w mieście