Licencjat nie jest przepustką do lepszej pracy. Standardem oczekiwanym przez pracodawcę został tytuł magistra. Dopiero doktorat pozwala wyróżnić się na rynku. Pierwszy stopień wyższego wykształcenia daje pięciokrotnie mniejszą stopę zwrotu niż magisterium. To wnioski z Diagnozy Społecznej 2013.
– Licencjat się nie opłaca – komentuje prof. Janusz Czapiński z Uniwersytetu Warszawskiego, współautor badania.
Dodaje, że nakłady zarówno finansowe, jak i czasowe na te trzyletnie studia nie zwracają się w postaci lepszego wynagrodzenia, pracy w zawodzie i tym samym kariery.
Mimo to dyplom licencjata cieszy się niesłabnącą popularnością. W ciągu dwóch lat liczba absolwentów takich studiów wzrosła o 20 tys. W roku 2008/2009 było ich 74,5 tys., dwa lata później już ponad 95 tys. Liczba magistrów w tym samym czasie pozostała na podobnym poziomie ok. 100 tys.
Popyt na I stopień wyższej edukacji rośnie. Gorzej z popytem na takie osoby wśród pracodawców.
– Jeśli firma ma do wyboru osobę z dyplomem magisterskim lub licencjackim, wybiera oczywiście tę pierwszą – tłumaczy prof. Czapiński.
Rynek się nasycił, pracodawcy mogą przebierać w osobach z wyższym wykształceniem. Absolwenci studiów magisterskich zarabiają średnio o 42 proc. więcej niż ich rówieśnicy z gorszym wykształceniem. Ci po licencjacie tylko 8 proc.
– Dla dużej części pracodawców licencjat tak naprawdę wciąż nie jest wyższym wykształceniem. Duże firmy, korporacje z działami HR, owszem, wiedzą, co oznacza i jakie daje kompetencje, ale już wśród małych i średnich przedsiębiorstw, których szefowie i pracownicy kończyli naukę w starym systemie, nie jest on doceniany – przyznaje Dorota Pisula, kierownik biura karier na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.

McLicencjat to prawie studia, po nich prawie kariera

„Polska gospodarka przemysłowo-surowcowa nie jest już w stanie wchłonąć rosnącej rzeszy absolwentów studiów licencjackich zgodnie z ich kompetencjami. Część z nich musi podejmować prostsze prace, gorzej opłacane, i otrzymywać za nie tyle, ile osoby po szkole średniej” – piszą autorzy Diagnozy Społecznej 2013. Analitycy rynku pracy zgadzają się z tą tezą.
– W Warszawie mamy 56 tys. zarejestrowanych bezrobotnych, co czwarty ma wyższe wykształcenie. Kilka lat temu taka sytuacja byłaby nie do pomyślenia – mówił Lech Antkowiak, zastępca dyrektora Powiatowego Urzędu Pracy w Warszawie, podczas konferencji EduTrendy. – Nie ma się co oszukiwać: wyższe wykształcenie nie jest już gwarantem zatrudnienia – dodawał.
Według Diagnozy Społecznej w Polsce i tak o wiele korzystniej jest inwestować w wykształcenie niż w krajach o podobnym poziomie rozwoju. Najsłabiej ta sytuacja wygląda w przypadku licencjatów – ich opłacalność spada. Według ubiegłorocznych badań Ernst & Young osoby z wyższym wykształceniem na poziomie magistra zdobywają pracę w 78,8 proc. Absolwenci z tytułem licencjackim – o 15 proc. rzadziej.
– Papierek z napisem „licencjat” nic mi nie dał. Wszyscy świetnie wiedzą, że aby go zdobyć, nie trzeba się natrudzić. I na nic się nie przydał. Gdybym miał szukać pracy, rozsyłając CV, to wątpię, czy ten dyplom by mi pomógł – uważa Krzysztof, który od kilku lat pracuje w radiu. Zdaniem prof. Czapińskiego system narzucony przez proces boloński, wprowadzający trzy stopnie kształcenia, sam się zweryfikuje. Jak tłumaczy, zaczną padać szkoły oferujące tylko licencjat, a powstanie więcej szkół wyższych zawodowych.
Spada też znaczenie niektórych kierunków. Analitycy Diagnozy Społecznej podliczyli stopę zwrotu ze studiów. To stosunek kosztów studiów do zarobków po ich ukończeniu w porównaniu z zarobkami osób w tym samym wieku z niższym wykształceniem. W ostatnich latach najbardziej spadła opłacalność robienia samego licencjatu z marketingu, ekonomii i prawa. Mimo to prawo i medycyna na poziomie magisterskim to wciąż jedne z bardziej opłacalnych kierunków. Pierwsze miejsce zajmuje informatyka, ostatnie – nauki rolnicze.
Co ciekawe, mimo narzekania na brak inżynierów i uruchomienia przez państwo dopłat na kierunkach ścisłych stopa zwrotu z inwestowania w takie studia od początku XX w. wcale aż tak znacząco się nie zmieniła. – Same studia i dyplom w branżach technicznych, innowacyjnych to dziś za mało. Mamy nowe zjawisko: coraz więcej pracowników nawet w największych firmach albo z własnymi start-upami w ogóle nie ma wyższego wykształcenia, bo rzuciło szkołę na rzecz pracy i praktycznego zdobywania doświadczenia – twierdzi Luis Murguia, wiceprezes międzynarodowej firmy SAP odpowiadający za obszar Europy Środkowej, Azji i Afryki. – Do niedawna działy HR z miejsca odrzucały takie kandydatury, a dziś pracodawcy, szczególnie ci z branży innowacyjnej, starają się zatrudniać ludzi nie tyle z dyplomami, ile z talentami – dodaje Murguia.
Stąd też decyzje niektórych studentów o zakończeniu edukacji na licencjacie – opowiada Piotr Müller, przewodniczący Parlamentu Studentów RP. – Znam osoby, które po tym jak zaczęły stażować czy pracować, zdecydowały, że studia I stopnia im wystarczą i wolą zdobywać wykształcenie niż dyplom magistra – dodaje Mueller.
Co nie znaczy, że wyższe wykształcenie przestaje się liczyć. Coraz bardziej rośnie – skok był ponaddwuipółkrotny – w przypadku doktorów. Jak tłumaczy prof. Czapiński, pracodawcy szukają speców z danej dziedziny. Gdy np. firma otwiera dział zajmujący się innowacyjnymi badaniami, wtedy zatrudnia z dobrą pensją kogoś z odpowiednim wykształceniem. Także w administracji publicznej okazuje się to opłacalną inwestycją.