Listy pobożnych życzeń. Tak w zasadzie można nazwać dialog między resortem edukacji a opiekunami dzieci i samorządami. Szkoda, bo zakładnikami złej sytuacji systemu nauczania pozostają najmłodsi. Do tego dochodzi chaos informacyjny, w jakimi kierunku zmiany w systemie edukacji zmierzają.
No bo jak odczytywać z jednej strony wiadomości o obowiązku posyłania sześciolatków do szkoły, który zacznie obowiązywać od 2014 r., w kontekście kolejnych zapowiedzi likwidacji szkół, w tym również podstawowych. Jeżeli w tym roku z mapy kraju znikną kolejne placówki dla najmłodszych dzieci, to gdzie za rok sześciolatki będą się uczyć? Dziwi również pewność rządu, że samo ich przesunięcie do szkół zwolni miejsca dla czterolatków w przedszkolach. Już teraz brakuje ich, co potwierdzają samorządy. W marcu rozpoczyna się rekrutacja do przedszkoli, a wstępnie wiadomo, że średnio dostanie się do nich około 50–60 proc. 3-latków. Co z resztą? Często jedyne rozwiązanie to prywatna placówka, gdzie czesne nierzadko to koszt tysiąca złotych. Ani rodziców, ani samorządów nie przekonują zapewnienia rządu, że w tym roku trafią do nich ekstrapieniądze, które pozwolą na tworzenie dodatkowych miejsc w przedszkolach oraz na obniżenie kosztów opieki nad dziećmi.
Jakby tego było mało, w samym rządzie propozycje MEN wywołują zgrzyty. Resort pracy krytykuje resort Krystyny Szumilas za forsowanie pomysłu otwarcia przedszkoli już dla dwulatków. I trudno się dziwić, bo w ten sposób broni żłobków, gdzie obecnie takie maluchy mogą przebywać. Rozbudowanie sieci takich placówek jest jednym ze sztandarowych pomysłów Ministerstwa Pracy – walczy na ten cel o pieniądze i zapewne nie zamierza z nich rezygnować.
Eksperyment, bo tak należy nazwać działania MEN, to niebezpieczne działanie. Zwłaszcza jeżeli kreślenie reformy edukacji odbywa się w zasadzie jednostronnie, bez wsłuchiwania się w argumenty stron przeciwnych. Niewykluczone jednak, że skoro 2014 r. będzie ostatnim przed wyborami parlamentarnymi, to i plany resortu ulegną zmianie. Oczywiście w imię dobra dzieci i rodziców.