Samorządy i Ministerstwo Edukacji Narodowej uważają, że szkoły mogą bez zastrzeżeń przyjmować do pierwszej klasy dzieci sześcioletnie. Rodzice sądzą jednak inaczej i wciąż chętniej wybierają dla nich naukę w przedszkolu.
Sześciolatki nie trafiają do przepełnionych klas. W ostatnich pięciu latach liczba osób przypadających na oddział spadła z 20 do 18 osób. A obniżenie wieku szkolnego złagodzi skutki niżu demograficznego. Takie informacje zaprezentuje dziś minister edukacji narodowej w trakcie posiedzenia sejmowej komisji nauki i młodzieży.
Zgodnie z art. 15 ustawy z 19 marca 2009 r. o zmianie ustawy o systemie oświaty oraz o zmianie niektórych innych ustaw (Dz.U. nr 56, poz. 458 z późn. zm.) – minister edukacji narodowej ma obowiązek przedstawiania corocznie Sejmowi informacji o stanie przygotowania organów prowadzących do objęcia obowiązkiem szkolnym dzieci sześcioletnich.
Z ostatniego raportu wynika, że obecnie w szkołach podstawowych jest około 12,8 tys. oddziałów przedszkolnych, tzw. zerówek. Uczęszcza do nich około 126 tys. dzieci. Resort wskazuje, że za dwa lata, gdy od 1 września 2014 r. do szkoły obowiązkowo trafią wszystkie sześciolatki, będzie można przekształcić zerówki w klasy pierwsze. Co więcej, szacuje, że w tym roku do szkół będzie uczęszczać około 30 proc. maluchów w wieku sześciu lat. W efekcie w tych placówkach za dwa lata znajdzie się o 270 tys. uczniów więcej niż obecnie. Będą one musiały utworzyć dodatkowo 15 tys. oddziałów. Resort zaznacza, że klasy również wtedy nie będą przepełnione (średnia wyniesie 18 uczniów na oddział).
W raporcie przekazanym posłom nie znalazła się jednak informacja o stanie przygotowań szkół do przyjęcia maluchów. Nie ma też danych liczbowych, które można byłoby zestawić z ubiegłym rokiem.
– W tym raporcie nie ma żadnego porównania stanu przygotowania placówek rok do roku. Nie ma też informacji, ilu nauczycieli ma odpowiednie kwalifikacje do zajmowania się sześciolatkami – wylicza Krystyna Łybacka, poseł SLD, była minister edukacji.
Podkreśla, że wciąż nie wiadomo ile placówek ma np. kąciki zabaw oraz odpowiednią infrastrukturę.
– Ministrowi powinno zależeć na takich informacjach. Ten raport jest tylko sztuką dla sztuki – dodaje.
MEN w raporcie wylicza jednak, że mimo spadku liczby dzieci w szkołach podstawowych w ostatnich pięciu latach liczba nauczycieli świetlicowych wzrosła o 10 proc. i wynosi 28,5 tys. osób. W sprawozdaniu posługuje się też raportem głównego inspektora sanitarnego za 2011 rok. Na jego podstawie ocenia, że spadek liczby placówek (do 700), które nie mają ciepłej wody, jest dużym sukcesem. Problem jednak w tym, że od 1 września 2011 roku obowiązkowo we wszystkich szkołach w kranach powinna płynąć ciepła woda.
Środki na modernizację placówek gminy mogą wciąż pozyskiwać z rządowego programu Radosna Szkoła. Dzięki nim do tej pory zbudowały lub wyremontowały 2 tys. placów zabaw. Wszystkich szkół podstawowych jest znacznie więcej, bo około 14 tys. Zdarza się też, że samorządy mimo przyznawanych środków nie wykorzystują ich, bo muszą zapewniać wkład własny.
– To, że tylko część gmin skorzystało z rządowego programu, nie oznacza, że przy tych placówkach nie ma placów zabaw – podkreśla Zbigniew Włodkowski, poseł PSL i były wiceminister edukacji narodowej.
Tłumaczy, że wiele gmin tworzyło je we własnym zakresie.
– Gminy uważają, że szkoły są dzisiaj przygotowane na przyjęcie sześciolatków, a dodatkowe środki, które zostały skierowane do nich z budżetu, zostały rozdysponowane we właściwy sposób – dodaje.