Gminy nadpłacają i dopłacają nauczycielom
Organy, do których należą szkoły, muszą zapewniać wszystkim nauczycielom średnie płace co najmniej na poziomie określonym w Karcie nauczyciela. W efekcie gminy starają się tak ich wynagradzać, aby nie wypłacać im wyrównania na początku każdego kolejnego roku kalendarzowego. Część z nich nie ma na to jednak wystarczających środków. Inne szukają oszczędności.
Rząd w trakcie ubiegłorocznych rozmów proponował zmianę sposobu naliczania średnich w ten sposób, aby przynajmniej te gminy, które części nauczycielom nadpłacają, nie musiały pozostałym wyrównywać wynagrodzeń. Efektów uzgodnień wciąż nie ma. Samorządy nie liczą jednak na pomoc rządu, ale na decyzję Trybunału Konstytucyjnego w sprawie dodatku. Problem w tym, że wniosek w tej sprawie czeka na rozstrzygnięcie już kilka lat.
Cztery lata wyrównują
Samorządy od 12 lat mają obowiązek zapewniania średnich płac nauczycielom. Z kolei od czterech muszą się z niego szczegółowo rozliczyć w styczniu każdego roku. Zgodnie z art. 30a ustawy z 26 stycznia 1982 r. – Karta nauczyciela (t.j. Dz.U. z 2006 r. nr 97, poz. 674 z późn. zm.) gmina ma obowiązek dokonania analizy poniesionych w poprzednim roku kalendarzowym wydatków na wynagrodzenia nauczycieli. Musi tego dokonać w odniesieniu do wysokości średnich wynagrodzeń oraz średniorocznej struktury zatrudnienia na poszczególnych stopniach awansu zawodowego. Jeśli po dokonanej analizie okaże się, że część nauczycieli, np. mianowani, nie ma zapewnionej średniej płacy trzeba im wypłacić do końca, stycznia dodatek uzupełniający, określany potocznie czternastką.
Uniknięcie wyrównań
Samorządy starają się zapobiegać wypłacaniu takich wyrównań i np. ograniczają zatrudnienie w szkołach.
– Prowadzona w ostatnich latach polityka oświatowa miasta zezwala na przydzielanie nauczycielom godzin ponadwymiarowych. To spowodowało wzrost średnich wynagrodzeń na poszczególnych stopniach awansu i pozwoliło na uniknięcie wypłaty czternastek – potwierdza Jan Solich, dyrektor Miejskiego Zarządu Oświaty w Bielsku-Białej.
Takie działania prowadzi większość samorządów. Zalecają również dyrektorom szkół i przedszkoli, aby nie zwiększali zatrudnienia. Co więcej, namawiają, aby nauczyciele pracowali na półtora etatu w szkole.
– Wydatki na nadgodziny za pracę nauczycieli są dla samorządu niższe od godzin wypłacanych w ramach podstawowego etatu. A zdecydowana większość nauczycieli chce mieć w tygodniu więcej niż 18 godzin, bo dzięki temu więcej zarabia – wyjaśnia Witold Stefański, naczelnik wydziału oświaty i kultury Urzędu Miejskiego w Policach.
Przyznaje, że wadą tego rozwiązania są koszty społeczne wynikające z ograniczenia liczby nauczycieli pracujących w szkołach.
– Przyznawanie nauczycielom godzin nadliczbowych tylko po to, aby zapewnić średnią płacę, jest poważnym nadużyciem – oburza się Ryszard Proksa, przewodniczący Sekcji Krajowej Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność”.
Czekają na trybunał
Samorządy nie ukrywają, że mają bardzo duże zastrzeżenia związane z nałożeniem na nich obowiązku wypłaty wyrównań. Dlatego krytykują wprowadzenie do Karty nauczyciela art. 30a i 30b.
– Mechanizm jest zgodny z obowiązującymi przepisami prawa, ale czy słuszna i sprawiedliwa jest to zapłata za wykonaną pracę, mam wątpliwości – wskazuje Mariola Szewczyk, dyrektor Gminnego Zarządu Oświaty Urzędu Miejskiego w Nysie.
Witold Stefański mówi wprost, że zasada wypłacenia dodatku wyrównawczego jest trudna do obrony. Podobnych argumentów używają radni miejscy w Zatorze, Chrzanowie i Inowrocławiu oraz radni gminni Bochni i Stoszowic, którzy trzy lata temu złożyli wnioski do Trybunału Konstytucyjnego w sprawie kontrowersyjnych przepisów.
– Sprawa jest poważna i dziwimy się, dlaczego do tej pory Trybunał się nią nie zajął. Samorząd nie ma możliwości dokonywania zmian przepisów, a może jedynie interweniować w trybunale – tłumaczy Tadeusz Kołacz, naczelnik wydziału edukacji w gminie Chrzanów.
Dodaje, że dodatek wyrównawczy nie jest uzależniony od jakości pracy. Zaznacza, że zarówno nauczyciele, którzy się angażują w pracę, jak i ci, którzy ograniczają się do minimum, mogą liczyć na czternastkę.
– Skoro od 2010 r. nie wyznaczono rozprawy, to oznacza, że problematyka jest poważna – przekonuje Katarzyna Sokolewicz-Hirszel, rzecznik prasowy Trybunału Konstytucyjnego.
Granie na czas
Z rozwiązaniem problemu z czternastką nie spieszy się również rząd. W ubiegłym roku resort edukacji podczas rozmów ze związkowcami i z przedstawicielami samorządów nad zmianą w karcie zaproponował, aby średnie wynagrodzenie nauczycieli było wyliczane dla wszystkich stopni awansu zawodowego łącznie, a nie jak obecnie dla każdej grupy oddzielnie. W ten sposób chciał doprowadzić do tego, żeby samorządy mniej dokładały do nauczycielskich pensji. Pod koniec styczna w tej sprawie ma odbyć się spotkanie Krystyny Szumilas, minister edukacji narodowej, z przedstawicielami samorządów i związków.
– Nie zgadzamy się na takie łatanie nieudolnego systemu wynagradzania nauczycieli i wprowadzanie zmian, które za kilka lat znów mogą okazać się ułomne – oponuje Ryszard Proksa.
Według niego konieczne są zmiany systemowe, które zablokują obchodzenie prawa przez samorządy.
Na razie nie wiadomo, jakie ostatecznie zmiany w karcie zostaną przez rząd zaproponowane i czy rozpoczną się w tym zakresie prace legislacyjne.