Pracujący rodzice, w zależności od stażu, mogą w ciągu roku wykorzystać od 20 do 26 dni urlopu wypoczynkowego. Nauczyciele formalnie przyznają się aż do 55 takich dni. Ale to tylko pół prawdy. Jeżeli do tego doliczyć przerwy świąteczne i wydłużone weekendy, to poza szkołą spędzają blisko 80 dni roboczych.
Resort edukacji chce wprowadzić w tym zakresie zmiany. Rewolucji jednak nie będzie. Na żądanie dyrektora nauczyciele pracowaliby o tydzień dłużej niż obecnie. O skróconym urlopie decydowałby szef placówki. Ci już mogą to robić, ale z uprawnienia rzadko korzystają.

Czas wolny do 40 dni

Najbardziej radykalne w ograniczaniu dni wolnych dla nauczycieli są samorządy. Chcą, żeby nie było to więcej niż 40 dni w roku szkolnym. Dodatkowo proponują, aby pedagodzy mogli z nich korzystać tylko w czasie wakacji i ferii zimowych. W pozostałym okresie nauczycieli musieliby pracować w szkole.
– Dzięki naszemu rozwiązaniu dyrektor szkoły mógłby zapewnić jej sprawne funkcjonowanie przez cały rok. Skorzystaliby na tym również rodzice – twierdzi Andrzej Porawski, sekretarz Związku Miast Polskich.
Zwolenników dłuższej pracy nie brakuje także wśród dyrektorów szkół.
– Domagamy się, aby nauczyciele mieli 40 dni urlopu, a pozostały czas wykorzystali na organizowanie zajęć i egzaminy. Obecnie wśród nauczycieli są tacy, którzy nie pojawiają się nawet przed rozpoczęciem nowego roku – mówi Marek Pleśniar, prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty.
Przyznaje, że bez wprowadzenia takich przepisów trudno jest dyrektorom szkół namówić część nauczycieli do dodatkowej pracy.
ikona lupy />
Urlop wypoczynkowy dla nauczycieli / DGP

Co miesiąc wolne

Samorządy wyliczają, że osoby pracujące w szkołach mają nawet 80 dni urlopu. Nauczyciele twierdzą, że formalnie jest o 25 mniej. Dodatkowo pomniejszają ten okres o siedem dni, bo dyrektor ma prawo ich wezwać do pracy w szkole w czasie wakacji lub ferii zimowych. W praktyce, jeżeli tak się dzieje, to nie na dłużej, niż na dzień lub dwa, aby uczestniczyli w radzie pedagogicznej.
Co roku do końca września dyrektorzy szkół mają również czas na ustalenie dodatkowych dni wolnych od zajęć dydaktyczno-wychowawczych. Takie uprawnienia wynikają z par. 1 rozporządzenia ministra edukacji narodowej z 5 października 2010 r. zmieniające rozporządzenie w sprawie organizacji roku szkolnego (Dz.U. nr 186, poz. 1245). W szkołach podstawowych i zasadniczych jest ich sześć, w gimnazjach osiem, a w pozostałych – dziesięć. Najczęściej są wykorzystywane do przedłużenia długich weekendów.
– Szkoła w tym czasie nie może być zamknięta, ale znaczna część nauczycieli ma wolne. Na 64 tylko 20 pracuje, a pozostali mają urlop – twierdzi Ewa Józefowicz, dyrektor Gimnazjum nr 21 w Gorzowie Wielkopolskim.

Wolne już od września

Z wyliczeń DGP wynika, że w każdym miesiącu nauki można znaleźć dni robocze, kiedy nie odbywają się zajęcia. Na przykład w wrześniu – pierwszy dzień roku szkolnego, który wypadł 3 września, w październiku – święto edukacji narodowej. Ponieważ w tym roku wypadło ono w niedzielę, część szkół świętowało w piątek, inne w poniedziałek. W listopadzie wolny od zajęć będzie 2 listopada. W kolejnym miesiącu nauczyciele nie będą pracować od 24 grudnia do nawet 2 stycznia.
– Gdyby wprowadzono 40-dniowy urlop wypoczynkowy, to nauczyciele przedłużaliby sobie weekendy, korzystając z tych dni dobrowolnie. A tak obecnie dostają wolne ekstra – uważa Krystyna Mikołajczuk-Bohowicz, wójt gminy Repki (woj. mazowieckie).



Zima wydłuża urlop

Nauczyciele, podobnie jak pozostali pracownicy, którzy są rodzicami, mają też prawo do dodatkowych dwóch dni opieki nad dzieckiem do ukończenia przez nie 14 roku życia. Okazją do dodatkowych wolnych dni jest też mroźna zima. Zgodnie z par. 18 ust. 2 pkt 1 rozporządzenia ministra edukacji narodowej z 31 grudnia 2002 r. w sprawie bezpieczeństwa i higieny w publicznych i niepublicznych szkołach i placówkach (Dz.U. z 2003 r. nr 6, poz. 69 z późn. zm.), jeżeli temperatura przez dwa dni mierzona o 21.00 spada poniżej – 15 C dyrektor może zawiesić zajęcia. Nie są one odpracowywane.
– Niezależnie od powyższej sytuacji w innych szczególnych przypadkach dyrektor może za zgodą rady pedagogicznej i organu prowadzącego ustalić poza dniami do jego dyspozycji dodatkowe wolne pod warunkiem, że zostaną one odpracowane w soboty – wyjaśnia Anna Wietrzyk, rzecznik prasowy Kuratorium Oświaty w Katowicach.
Dyrektor musi tylko zadbać, aby nauczyciele przy okazji skróconego okresu mogli przerobić materiał związany z realizacją podstawy programowej.

Stowarzyszenia pracują

Szkoły stowarzyszeniowe, w których nie obowiązuje Karta nauczyciela poradziły sobie z problemem nadmiernej liczby dodatkowych dni wolnych w ciągu roku. Tam nauczyciele nie mają płacone za okres wakacji i ferii, bo tak są skonstruowane ich umowy o pracę. Ci, którzy pracują w tym czasie, organizują dla uczniów dodatkowe zajęcia – m.in. półkolonie. Za ten czas otrzymują wynagrodzenie.
– Nikt z nich nie protestuje i cieszą się, że mają pracę – argumentuje Zuzanna Matuszewska z Publicznej Szkoły Podstawowej w Cisiu (woj. śląskie). Dodaje, że w placówce należącej do samorządu nauczyciel za pracę w czasie wakacji musi otrzymać podwójne wynagrodzenie. Ich szefowie przyznają, że Karta nauczyciela nie pozwala im na swobodne kształtowanie polityki kadrowej.
– Przepisy powinny umożliwiać samorządom i dyrektorom szkół organizowanie dodatkowych zajęć w czasie przerw świątecznych i wakacyjnych. Nie może to być jednak bezwzględny nakaz, bo może się okazać, że nie wszyscy pracownicy są potrzebni w tym czasie – proponuje Jerzy Piskor, dyrektor szkoły podstawowej nr 21 w Lublinie. Tłumaczy, że liczba nauczycieli powinna być w okresie wolnym dostosowana do możliwości szkoły i zapotrzebowania ze strony rodziców i uczniów.