Ucz się, Jasiu, ucz, nauka to do potęgi klucz – brzmi oklepane i pewnie znienawidzone przez większość dzieci powiedzenie. Może nawet słusznie znienawidzone, nie chodzi jednak o wsparcie lenistwa w szkole, ale że rzeczony klucz nie zawsze otwiera drzwi. I to nie tylko drzwi do potęgi, ale często wręcz normalnego życia.
. Bo jak pokazuje nasz artykuł na sąsiedniej stronie, mimo zmian w życiowych wyborach idących na studia młodych Polaków wciąż sporą popularnością cieszą się kierunki, które może brzmią efektownie, ale dają kiepskie możliwości zatrudnienia. I mimo że kandydat dostał się na wymarzone studia jako jeden z trzydziestu starających się o indeks, to po ich ukończeniu może się okazać, że jest jednym ze stu czy pięciuset ubiegających się o miejsce pracy w zawodzie. Może w przypadku takich życiowych wyborów pewniejszym niż do tej pory przewodnikiem powinna być szkoła. Powinna dostarczać nie tylko wiedzy potrzebnej do uzyskania dobrego wyniku na maturze, lecz także praktycznych informacji dotyczących możliwości wyboru zawodowych ścieżek i ich konsekwencji.
W raporcie przygotowanym w poprzedniej kadencji przez Michała Boniego dotyczącym perspektyw Polski w 2030 roku i później znalazło się stwierdzenie, że młodych Polaków czeka podczas ich zawodowego życia kilkukrotna zmiana profesji. A to zawodowe życie na skutek wcześniejszego wysyłania do szkoły i wydłużenia wieku emerytalnego stanie się znacznie dłuższe niż ich rodziców czy dziadków. Dlatego miło, gdy widać ostrą konkurencję nie tylko w dziennikarstwie, ale w kierunkach technicznych czy filologii. To pozwala uwierzyć, iż nie spełni się wizja, że staniemy się narodem licencjonowanych menedżerów, wspomaganych przez zaocznych prawników, którzy nie mają kim zarządzać, bo zostali ci, co ukończyli te same studia, a reszta wyjechała za chlebem.