Podczas posiedzenia sejmowej Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży przedstawiciele Ministerstwa Edukacji Narodowej przedstawili informację na temat stanu przygotowania szkół do roku szkolnego 2020/2021, w szczególności w zakresie realizacji ustawowych zadań w czasie epidemii koronawirusa SARS-CoV-2 i wywołanej nim choroby COVID-19, a także sprawności systemów informatycznych zapewniających nauczanie zdalne, z których korzystają szkoły.
Szef MEN Przemysław Czarnek podkreślił przede wszystkim, że rozpoczęcie bieżącego roku szkolnego od trybu stacjonarnego, a następnie stopniowe przechodzenie do trybu zdalnego dla szkół od 4. klasy podstawowej nie wynikało z faktu, że szkoły są niebezpieczne. "Nie chodziło o sam pobyt dzieci i nauczycieli w szkołach, bo procedury opracowane przez MEN pod wodzą poprzedniego ministra Dariusza Piontkowskiego i wiceminister Iwony Michałek zadziałały i działały od początku września prawidłowo" - mówił Czarnek.
Wyjaśnił, że powodem, dla którego nauczanie w dużej mierze zostało przemienione w zdalne, była "mobilność milionów dzieci, ich rodziców i opiekunów". "Cały ten ruch, związany z funkcjonowaniem szkół i dojazdem do nich był jednym z wielu powodów tego zwiększonego rozprzestrzeniania się wirusa" - przekonywał minister.
Wyraził jednocześnie nadzieję, że ten "chwilowy szkolny lockdown zahamuje wzrosty i że będzie można wrócić do stacjonarnego trybu". "Wszyscy wolimy stacjonarny, bo nie da się zastąpić w 100 proc. efektywności takiego nauczania" - powiedział Czarnek. Dodał również, że może się zgodzić, że nie zostało jeszcze zrobione wszystko w zakresie działań MEN. Natomiast - podkreślił - "nie można powiedzieć, że nie zostało zrobione nic". Jego zdaniem takie stwierdzenia są nieodpowiednie choćby w stosunku do dyrektorów i nauczycieli, którzy dzisiaj funkcjonują zupełnie inaczej, niż rok temu.
Z kolei poprzedni szef resortu Dariusz Piontkowski podkreślił, że wytyczne i rozporządzenia dla szkół związane z pandemią koronawirusa pojawiły się już na początku sierpnia, co pozwoliło szkołom przygotować się na różne modele rozwoju tej pandemii. "Nasze przewidywania pozwoliły na szybkie reakcje w szkołach; one musiały być dostosowane do realnego zagrożenia epidemicznego" - ocenił.
Piontkowski wskazał również na "setki milionów złotych nie tylko z MEN, ale też z innych ministerstw, by szkoły i inne podmioty mogły zakupić sprzęt". "To grubo ponad pół miliarda złotych, które trafiły do samorządów. Mówienie więc, że samorządy nie otrzymały pomocy, to jest oczywista nieprawda" - podkreślił minister.
Nawiązywał również o uruchomieniu platformy edukacyjnej, która - mówił - "mimo że nie jest obowiązkowa, to cieszy się ogromną popularnością, o czym świadczy ponad 100 mln odsłon w kilkanaście dni". "Są dziś też rozwiązania pozwalające na to, żeby uczniowie, którzy mają problem z uczestnictwem w nauce zdalnej, mogą być w szkole i korzystać tam z pomocy" - dodał Piontkowski. Ocenił, że "polskie przygotowania mogą służyć za wzór dla wielu krajów Unii Europejskiej".
Iwona Michałek wymieniała z kolei, że do szkół trafiło 18 tys. urządzeń bezdotykowych, dyspozytorów wraz z płynami do dezynfekcji; 55 mln maseczek, prawie 7 mln litrów płynu do dezynfekcji i 75 tys. termometrów bezdotykowych. "Od zamknięcia szkół przygotowywaliśmy się do ich otwarcia. Na bieżąco analizujemy, jakie rozwiązania funkcjonują w innych państwach i (...) wszędzie mocno walczono o tę naukę stacjonarną" - przekonywała wiceminister.
W dyskusji po informacji przedstawicieli MEN posłanka Koalicji Obywatelskiej Katarzyna Lubnauer oceniła, że "wakacje zostały przespane" przez rządzących. "Nie było żadnych szkoleń dla nauczycieli, nie zapewniono sprzętu (...), a po wakacjach, jak zaczęły się wzrosty zachorowań, to skończyło się na zdalnej edukacji" - mówiła. "Zawsze mówiliśmy, że stacjonarna edukacja jest lepsza, więc trzeba doprowadzić do tego, żeby szkoły były bezpieczne i żeby ta edukacja była możliwa" - podkreśliła Lubnauer. Powiedziała także, że rząd powinien "przestać tkwić w samozadowoleniu, tylko przeprosić".
W podobnym tonie wypowiadała się posłanka KO Krystyna Szumilas. "Zastanawiam się, czy w ogóle jest sens pytać o cokolwiek przedstawicieli MEN, ponieważ to kolejna próba merytorycznej rozmowy, a z ich strony słyszymy tylko i wyłącznie manipulacje, nieprawdę i wmawianie (...) rodzicom, nauczycielom, dyrektorom, samorządom, że świat jest piękny, szkoły działają wspaniale, a edukacja jest dzisiaj światem szczęśliwości" - mówiła. "Bardzo proszę całe kierownictwo MEN - zejdźcie z obłoków na ziemię" - apelowała Szumilas. "Zobaczcie, jak to wygląda w konkretnej szkole, z jakimi problemami borykają się dyrektorzy szkół lub nauczyciele" - dodała.
Ostatecznie, mimo głosów sprzeciwu, komisja uznała informację kierownictwa MEN za wystarczającą.