Resort edukacji zgadza się, by wydzielić zajęcia dotyczące profilaktyki. Najprawdopodobniej w ramach lekcji wychowawczych.
Kompromis między resortem zdrowia i edukacji kończy kilkutygodniową batalię o lepszą profilaktykę w szkole. Z pomysłem osobnej edukacji wyszło Ministerstwo Zdrowia, które w ramach walki z rakiem zaproponowało, żeby wprowadzić osobny przedmiot – wiedza o zdrowiu. To jednak spotkało się z odmową ze strony Ministerstwa Edukacji, które przekonywało, że nie ma uzasadnienia, żeby wprowadzać taką zmianę. Bo przecież i tak się tego dzieci uczą na innych lekcjach. Ostatecznie w efekcie rozmów – jak mówi wiceminister zdrowia Sławomir Gadomski – ustalono, że miałaby być to lekcja w ramach jakiegoś przedmiotu. Ponieważ program przedmiotów przyrodniczych, które mogłyby być jednym z kandydatów, jest bardzo napięty – najprawdopodobniej padnie na lekcje wychowawcze.
MEN przyznaje, że wczoraj odbyło się robocze spotkanie przedstawicieli Ministerstwa Zdrowia z ministrem edukacji narodowej w sprawie edukacji dla zdrowia dla uczniów zarówno szkół podstawowych, jak i ponadpodstawowych. – Ustaliliśmy, że będziemy wspierali wszelkie inicjatywy mające charakter profilaktyki zdrowotnej. Sposoby i forma takich działań będą teraz przedmiotem dalszych prac międzyresortowych – mówi DGP Anna Ostrowska, rzeczniczka MEN. I dodaje, że nie przewiduje się odrębnego przedmiotu. – Prognozujemy, że ewentualne pilotażowe zajęcia odbywać się będą od września 2020 r. – dodaje.
Resort zdrowia potwierdza, że chciałby, żeby lekcje zaczęły się już w tym roku kalendarzowym, czyli od przyszłego roku szkolnego. Jakie tematy miałyby się pojawić na lekcjach? Resort zdrowia wylicza, że miałaby to być: powszechna edukacja prozdrowotna, promocja zdrowego stylu życia, w szczególności w zakresie aktywności fizycznej, nauka sposobów odżywiania i walki z otyłością, przestroga przed następstwami używania wyrobów tytoniowych, jak również następstwami ekspozycji na promieniowanie UV.
Scenariusze tego typu zajęć istnieją i mogą być wykorzystywane w trakcie różnych zajęć, jeśli zdecydują się na to nauczyciele. Resort zdrowia chciałby jednak, żeby były to treści ujednolicone i pozwalały dzieciom zdobywać jasne i zrozumiałe informacje.
Eksperci boją się, że uzyskany kompromis nie przyniesie efektów. Mówią, że taka edukacja ma sens, kiedy jest prowadzona przez specjalistów z odpowiednim przygotowaniem. Jak przekonuje dr Hanna Stolińska, dietetyk kliniczny, nie może to być po prostu pogadanka prowadzona przez wychowawcę, to mija się z celem.