Nauka na dwie zmiany i brak pieniędzy spowodują, że będzie problem z realizowaniem zajęć dodatkowych w szkołach. I nie pomogą tu nawet zmiany w prawie.
ikona lupy />
DGP
Reforma edukacji i likwidacja gimnazjów kosztowała. Samorządy przekonują, że musiały za nią zapłacić z własnej kieszeni i ich wydatki są coraz większe. Resort edukacji odbija piłeczkę, pokazując, że proporcjonalnie ich nakłady w porównaniu z rosnącymi wpływami z podatków i subwencją są coraz mniejsze.
Z kolei dyrektorzy szkół zwracają uwagę, że inwestycje związane z dostosowaniem szkół podstawowych i średnich do większej liczby dzieci i młodzieży powodują, że nie będzie środków na dodatkowe zajęcia czy inne formy wsparcia kierowane bezpośrednio do uczniów.

(Nie)pełna oferta

W ostatnich latach w pierwszej kolejności samorządy musiały wydawać pieniądze na inwestycje i remonty. Na przykład w Tychach w 2015 r. na oświatę wydano ponad 191 mln zł, w tym będzie to łącznie 260 mln zł. We Wrocławiu w 2015 r. było to 1 mld 100 mln zł, obecnie to o 200 mln zł więcej. Kwota na same remonty wzrosła z 11 do 17 mln zł. W Częstochowie kwota poszybowała z 380 mln zł do 467 mln zł. Remonty w tym roku pochłoną tam ponad 17 mln zł, najwięcej od czterech lat. W Olsztynie na oświatę wydaje się 475 mln zł, o 144 mln zł więcej niż w 2015 r.
MEN, zdając sobie sprawę z tego, że samorządy będą zmuszone oszczędzać m.in. na dodatkowych zajęciach, wprowadził zmiany w prawie. Od września, wskutek zmian rozporządzenia w sprawie ramowych planów nauczania, uczniowie mają mieć więcej dodatkowych zajęć – przybywa godzina do dyspozycji dyrektora w szkołach podstawowych i ponadpodstawowych. Mogą się jednak pojawić problemy z realizacją.
– Zajęcia pozalekcyjne są planowane we wrześniu. Na ich liczbę będą mieć wpływ także warunki lokalowe, możliwości wykorzystania sal lekcyjnych. A przecież w wielu naszych szkołach nauka odbywa się na półtorej, dwie zmiany – zauważa Tomasz Myszko-Wolski z urzędu miasta we Wrocławiu.
Na podobne kłopoty wskazują inne miasta.
– W roku szkolnym 2019/2020 uczniowie nie będą mogli skorzystać w sposób pełny z oferty zajęć pozalekcyjnych ze względu na dwuzmianowość. W poprzednim roku zajęcia dodatkowe odbywały się w godzinach popołudniowych. Były to fakultety przygotowujące do matury, różnego rodzaju koła przedmiotowe, koła zainteresowań oraz zajęcia z pomocy psychologiczno-pedagogicznej – mówi Elżbieta Szawara z wydziału edukacji w Rzeszowie.
– Od września ze względu na brak pomieszczeń będą trudności z realizacją zajęć – przestrzega.

Ponadpodstawowe mają gorzej

Wciąż nie wiadomo, jak dodatkowe zajęcia będą się rozkładać w innych dużych miastach, zwłaszcza w szkołach średnich, w których będzie się uczyć podwójny rocznik. Z naszych ustaleń wynika, że praktycznie we wszystkich z powodu podwójnego rocznika nauka będzie się odbywać w systemie zmianowym.
– O rodzaju i liczbie zajęć dodatkowych w szkołach decydują dyrektorzy. O godziny na prowadzenie zajęć występują do organu prowadzącego, przeważnie prośby te kierowane są wraz z rozpoczęciem roku szkolnego. Każda rozpatrywana jest indywidualnie. Na pewno nadal będą prowadzone zajęcia z języka angielskiego oraz nauka gry w szachy – mówi nam Małgorzata Tabaszewska z urzędu miasta w Krakowie.
– Oczekiwania uczniów i rodziców są bardzo duże, ale samorządy nie mają aż tyle pieniędzy. U nas dodatkowo ze swojej puli samorząd przydzielił pół godziny tygodniowo na każdą klasę. Z tego, co wiem, nieco lepiej jest w dużych miastach, np. w Krakowie, tam są odpowiednio trzy godziny ekstra – mówi Anna Sala, dyrektor Liceum Ogólnokształcącego nr 1 w Suchej Beskidzkiej.
Grzegorz Nowosielski, burmistrz Wyszkowa, przyznaje, że w tym roku nie zamierza zwiększać liczby dodatkowych zajęć.
– Zakres zajęć dodatkowych dla uczniów pozostanie na podobnym poziomie jak w roku szkolnym 2018/2019. Ich ilość może zostać zwiększona jedynie na skutek większej liczby orzeczeń czy też opinii psychologiczno-pedagogicznych, tj. zajęć korekcyjno-kompensacyjnych, dydaktyczno-wyrównawczych i socjoterapeutycznych – wylicza Sylwia Bielecka z urzędu miasta w Częstochowie.
Również w Kutnie nie ma pieniędzy na zwiększanie liczby dodatkowych zajęć. – W związku z reformą oświaty w szkołach prowadzono wiele działań, przede wszystkim modernizacje obiektów szkolnych – mówi dr Piotr Łaszewski, zastępca naczelnika wydziału edukacji urzędu miasta w Kutnie. Podkreśla, że systematyczny wzrost nakładów na oświatę jest nieproporcjonalny do otrzymywanej subwencji oświatowej, która w 2015 r. wyniosła 21,3 mln zł (47,39 proc. wydatków), w 2018 r. 23,5 mln zł (44,69 proc. wydatków), a na 2019 r. planowana jest na kwotę 24,6 mln zł (42,72 proc. wydatków).
– Nie dziwię się, że liczba dodatkowych zajęć nie rośnie, gminy nie mają tyle pieniędzy – komentuje Jacek Rudnik, zastępca dyrektora Szkoły Podstawowej nr 11 w Puławach. – Z pewnością, jeśli nie byłoby całej tej reformy, więcej środków płynęłoby bezpośrednio na potrzeby uczniów. A tak organy prowadzące muszą się skupić na dostosowaniu placówek do nowych wymogów, które wymusiła reforma – dodaje.