3173 kandydatów aplikujących do szkół średnich w Warszawie nie dostało się do żadnej ze szkół, ponad 82 proc. z nich to uczniowie, którzy chcieli uczyć się w liceach, co czwarty z nich (756 osób) ma świadectwo z czerwonym paskiem – poinformowała we wtorek wiceprezydent Renata Kaznowska.
"To jest sytuacja bez precedensu. Oczywiście w poprzednich latach zdarzało się tak, że były dzieci, które w pierwszym etapie rekrutacji nie znalazły miejsca w żadnej szkole, ale w tym roku to zjawisko jest na dużo większą skalę – zaznaczyła na konferencji przed Kuratorium Oświaty w Warszawie Łoboda.
"Smutne jest to, kiedy słyszymy, że to samorząd nie stanął na wysokości zadania. Liczby temu przeczą. Na Żoliborzu w 2018 r. było 1100 miejsc dla absolwentów, którzy udawali się do szkół średnich. W tej chwili jest to 2,5 tys. Zwiększyliśmy liczbę oddziałów z 39 do 77" - powiedział burmistrz Żoliborza Paweł Michalec.
"Ostrzegaliśmy od miesięcy, że przed samorządami postawiono właściwie zadanie nie do wykonania. Nie jesteśmy w stanie w ciągu dwóch lat zdublować liczby miejsc" – dodała Łoboda. Jak zaznaczyła, podwójna liczba uczniów wiąże się także z potrzebą zapewnienia większej liczby wakatów dla nauczycieli. "To jest zadanie naprawdę niezwykle trudne. My zrobiliśmy wszystko, żeby temu zadaniu sprostać" – podkreśliła.
Burmistrz dzielnicy Ochota Katarzyna Łęgiewicz wskazała na konferencji, że w XIV Liceum Ogólnokształcącym im. Stanisława Staszica w ubiegłym roku było 7 oddziałów, a w tym roku utworzono ich 15. Liczba uczniów klas pierwszych przekroczy tam liczbę uczniów w pozostałych klasach. Jak podkreśliła, podobna sytuacja jest w większości szkół na Ochocie.
"Miejsc w szkołach ponadpodstawowych i ponadgimnazjalnych jest więcej, niż absolwentów szkół podstawowych i gimnazjów" - powiedział w środę w TVN24 wicepremier Jacek Sasin. Jak dodał, nie ma takiej sytuacji, że któryś z uczniów nie znajdzie w ogóle możliwości edukacji w szkole średniej. "To, że w dużych miastach są dzisiaj absolwenci, którzy po pierwszej rekrutacji nie dostali się do szkół, nie oznacza, że już się do nich nie dostaną" - podkreślił wicepremier.
"W Warszawie zasada, którą przyjęły władze Warszawy, samorząd Warszawy, była taka, że każdy z absolwentów szkoły podstawowej lub gimnazjum mógł składać swoje aplikacje do nieograniczonej liczby szkół średnich. Efekt jest taki, że dzisiaj - po tej pierwszej rekrutacji ci najlepsi, którzy mieli najwięcej punktów, dostali się do kilku-kilkunastu szkół jednocześnie" - tłumaczył Sasin.
Do słów wicepremiera odniosła się na konferencji przewodnicząca Komisji Edukacji w Radzie Warszawy. Stwierdziła, że wystraczająca liczba miejsc w systemie nic nie znaczy dla osób, które znalazły się w tej chwili bez szkoły. "Miejsce w szkole branżowej w Łapach nie satysfakcjonuje dobrego czy bardzo dobrego ucznia czy uczennicy z Warszawy" – powiedziała.
Łoboda dodała, że to nie warszawski system rekrutacji jest winien temu, że dla kandydatów do warszawskich szkół średnich zabrakło miejsc. "Każdy uczeń i uczennica był liczony przez system tylko raz. Nie było możliwości, nawet jeśli ktoś aplikował do kilkudziesięciu szkół, żeby był policzony więcej niż raz i został zakwalifikowany również do jednej szkoły" – wyjaśniła.
Jak oceniła, możliwość aplikowania do dowolnej liczby placówek pozwoliła uniknąć sytuacji, w której zdecydowanie większa liczba uczniów nie dostałaby się do żadnej szkoły. "4,6 tys. uczniów i uczennic dostało się do szkoły z dziewiątego i kolejnego wyboru. Gdybyśmy pozwolili, tak jak w ubiegłych latach, na aplikowanie do tylko ośmiu oddziałów czy szkół, to te 4,6 tys. młodych osób również dzisiaj musielibyśmy dodać do 3 tys., które nie mają w tej chwili szkoły" – zaznaczyła.
Podobne konferencje z udziałem władz samorządowych i burmistrzów dzielnic odbyły się również w innych miastach w Polsce.