Najsurowiej zmiany w szkolnictwie oceniają ci, którzy niedawno opuścili szkoły lub jeszcze się uczą, czyli osoby w wieku 18–29 lat. W opinii 71 proc. z nich reforma jest zdecydowanie nieudana. O sukcesie reformy najczęściej mówią osoby w wieku 60–69 lat (46 proc.).
Najsurowiej zmiany w szkolnictwie oceniają ci, którzy niedawno opuścili szkoły lub jeszcze się uczą, czyli osoby w wieku 18–29 lat. W opinii 71 proc. z nich reforma jest zdecydowanie nieudana. O sukcesie reformy najczęściej mówią osoby w wieku 60–69 lat (46 proc.).
/>
Mniej krytycznie nastawieni są także beneficjenci programu „Rodzina 500 plus”. Za sukces reformę uważa 54 proc. z nich, a przeciwnego zdania jest 44 proc. W przypadku osób nieotrzymujących świadczeń wychowawczych już tylko 36 proc. uważa, że reforma jest udana, a 56 proc. jest zdania, że nie. Pozytywne oceny zmian w szkole przeważają wśród mieszkańców wsi, ale także dużych miast.
Badani dosyć jednoznacznie wskazują, że płynne wprowadzenie podwójnego rocznika do szkół średnich to głównie odpowiedzialność rządu. Inaczej sądzi MEN. – Młodzież uczęszczająca do szkół ponadpodstawowych jest objęta obowiązkiem nauki. Samorząd musi zapewnić uczniom naukę w szkołach ponadpodstawowych/ponadgimnazjalnych – podkreśla rzeczniczka resortu Anna Ostrowska.
Dla samorządowców zmagających się z rekrutacją podwójnego rocznika najważniejszy wniosek z sondażu jest taki, że to nie oni są wskazywani jako podmiot w największym stopniu odpowiedzialny za przeprowadzane zmiany w szkołach. – Już trzy lata temu ostrzegaliśmy, czym to się skończy, ale minister Zalewska parła do przodu. Wskazywaliśmy, że w subwencji oświatowej brakuje pieniędzy, ale w praktyce postanowiono się wesprzeć dochodami własnymi władz lokalnych – mówi Marek Wójcik ze Związku Miast Polskich.
Odpowiedzi na trzecie pytanie pokazują, że mimo krytycznych ocen większość badanych nie spodziewa się, by perturbacje z reformą wpłynęły negatywnie na wynik PiS w jesiennych wyborach. Osłabienia partii rządzącej spodziewa się 27 proc. pytanych, czyli mniej niż stanowi potencjalny elektorat partii opozycyjnych. – Największe problemy z reformą nie wystąpią na terenach, gdzie PiS zbiera najwięcej głosów, bo kłopoty widzimy w dużych miastach – ocenia Marcin Duma z IBRiS-u.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama