Ministerstwo Kultury przekonuje, że absolwenci jazzu i muzyki dawnej nie mogą uczyć w szkołach. Na początku września dyrektorzy szkół muzycznych w niektórych województwach usłyszeli od wizytatorów, że nie powinni przyjmować do pracy absolwentów akademii muzycznych, którzy skończyli kierunek inny niż ogólny.
Z powodu braku przygotowania „merytorycznego”. Polecenie w tej sprawie przyszło z Ministerstwa Kultury, które postanowiło doprecyzować przepisy.
Chodzi o rozporządzenie sprzed trzech lat, w którym jest zapisane, że „kwalifikacje do nauczania przedmiotu (...) w szkołach muzycznych posiada osoba, która ma przygotowanie pedagogiczne oraz dyplom ukończenia studiów magisterskich w uczelni artystycznej na kierunku (specjalności) zgodnym z nauczanym przedmiotem”.
Jeśli ktoś ukończył fortepian na kierunku jazzowym, ma uczyć tylko grania jazzowego? Dyrektor departamentu szkolnictwa artystycznego w MKiDN Lidia Skrzyniarz w jednym z pism pisze wprost, że jeśli ktoś skończył na uczelni klasę gry na perkusji, ale na kierunku estradowym – nie nabył „niezbędnej wiedzy merytorycznej do nauki perkusji w szkole muzycznej”.
W efekcie część szkół wstrzymała zatrudnianie absolwentów „nieodpowiednich kierunków”. A niektóre – jak mówi jeden z muzyków – nawet zwolniły nauczycieli z takim wykształceniem.
– To absurdalne. Taka interpretacja powoduje, że nie będziemy mogli uczyć w szkołach publicznych – denerwuje się Jakub Tybulczuk, który ukończył kierunek jazzowy, a w szkole uczy gry na saksofonie klasycznym. Czy ma prawo? Jego zdaniem tak. – Wielu z nas ukończyło klasyczne szkoły muzyczne I i II stopnia i wiedzę merytoryczną na pewno mamy. Jeśliby się jednak czepiać o to, czy ktoś ukończył II stopień, to w ramach studium pedagogicznego podczas nauki na akademiach odbyliśmy praktyki w państwowych szkołach muzycznych pod okiem osób nauczających muzyki klasycznej. Ukończyliśmy praktyki z wynikiem pozytywnym – tłumaczy Jakub Tybulczuk. I dodaje: Dla pani Skrzyniarz z Ministerstwa Kultury to jednak za mało. – Jak to możliwe, że ktoś, kto może grać trudne partie w orkiestrach, nie ma wiedzy, jak nauczyć trzymania smyczka czy zadęcia? – pyta retorycznie.
Profesor dr hab. Krzysztof Przybyłowicz, prorektor do spraw studenckich i dydaktyki Akademii Muzycznej w Poznaniu, uważa, że wydawanie tak jednoznacznych interpretacji jest błędem. – Zaszufladkowanie nie służy rozwojowi muzyki – przekonuje.
Ale przyznaje, że kształcenie jazzowe i ogólne się różni. W obydwu wypadkach można uczyć się grać na fortepianie czy saksofonie, jednak inne jest wykonanie i sposób interpretacji. Jeżeli ktoś wcześniej ukończył szkołę I i II stopnia (podstawową i ponadpodstawową), a potem akademię muzyczną, to jego zdaniem nie ma żadnych przeciwskazań, żeby uczył w szkole muzycznej.
Wydziały jazzu powstały na naszych uczelniach niedawno, co zrodziło spór środowiskowy między „klasykami” a „muzykami estradowymi”. Jazzowi zaczęli stanowić konkurencję. Dyrektor jednej ze szkół muzycznych przyznaje, że genialny talent samoistny rzeczywiście może mieć kłopoty z klasycznym sposobem nauki. Zaraz jednak dodaje, że takich osób raczej do szkoły nie ciągnie.
Ministerstwo przekonuje, że precyzuje interpretację przepisów, bo dba o poziom. I przygotowuje zmiany, które nie pozostawią miejsca na wątpliwości. MKiDN kończy obecnie prace nad nowym rozporządzeniem dotyczącym przygotowania zawodowego nauczycieli muzyki. – Jednym z powodów jest określenie na nowo wymagań kwalifikacyjnych. Przepisy są zbyt ogólnikowe i powodują nieporozumienia przy ich interpretacji – podaje Centrum Informacji Ministerstwa Kultury. Tłumaczy, że z tych powodów powstały w środowiskach absolwentów kierunków jazzu i rozrywki oraz absolwentów instrumentalistyki klasycznej wątpliwości, kto może uczyć i w jakim zakresie gry na instrumentach w szkołach muzycznych I i II stopnia.