Wyniki badania Brainly, platformy platforma social learningowej, które przeprowadzone zostało w grupie 766 uczniów metodą Computer Assisted Survey, potwierdzają dane z miast wojewódzkich. W Lublinie szkołę zmieni 13 proc. uczniów, w Olsztynie niemal 9 proc, a w Toruniu 7 proc. Takich uczniów będzie więcej. Rodzice do września mogą decydować, gdzie znajdzie się ich dziecko.
O poszukiwaniach nowego miejsca w siódmej klasie świadczą także informacje z niepublicznych placówek. Do klasy siódmej stworzonej przez gimnazjum Batalionu AK zgłosiło się 250 osób, przyjęli 92. Do społecznego gimnazjum nr 20 też w stolicy przyjęto 48 uczniów, a było trzech uczniów na miejsce.
- Uczniowie odchodzą, ale konkretna liczba będzie jednak znana w połowie lipca. Niektórzy rodzice zwlekają z decyzją o poinformowaniu nas o zamianie placówki do momentu, aż będą mieli pewność, że do nowej ich dziecko zostało przyjęte – komentuje pracownik sekretariatu szkoły podstawowej 64 w Poznaniu. W SP nr 4 w Krakowie przyznają, że deklaracje od rodziców cały czas spływają. W szkole nr 8 w Gdańsku odejdzie niemal cała klasa.
Odchodzą świadomi
Macierzyste szkoły – w których zgodnie z założeniem minister edukacji uczniowie mieli zostać do ósmej klasy – opuszczają głównie te dzieci, których rodzice szukają dla nich lepszej szkoły. – Nasza klasa składa się z uczniów, którzy edukacje rozpoczęli w wieku 6-lat, czyli jest to grupa dzieci mających rodziców z ambicjami – mówi Piotr, jeden z ojców szóstoklasisty. I dodaje, że w związku z tym dochodzi do podziału na lepszych i gorszych, których chciała uniknąć minister edukacji.
- Córka jest uzdolniona muzycznie i matematycznie, dlatego złożyliśmy papiery do siódmej klasy do najlepszego gimnazjum, które przekształca się w podstawówkę - opowiada Marta, mama szóstoklasistki. I tłumaczy, że od początku – zanim weszła reforma - planowali, że podstawówka rejonowa, ale gimnazjum wybiorę lepsze.
Obok renomowanych gimnazjów, które od września staną się podstawówkami popularnością cieszą się klasy dwujęzyczne. Tu dostają się osoby z najlepszym świadectwem po szóstej klasie oraz najwyższym wynikiem testu predyspozycji językowych.
- W tym roku mamy o stu chętnych więcej niż rok temu do gimnazjum. Zgłosiło się 750 uczniów do czterech klas językowych. Miejsc dla nich mamy 120. Przyciągamy, bo jesteśmy szkołą z tradycjami w obszarze językowym do tego możemy pochwalić się stałą dobra kadrą nauczycielską – dodaje Anna Jarosz dyrektor obecnego jeszcze gimnazjum nr 44 w Warszawie.
Powody
Marta, której córka jest uzdolniona muzycznie, zniechęcił do pozostania w dotychczasowej podstawówce także oferta szkoły. Ich podstawówka może pomieścić 600 uczniów, już teraz jest tam ponad tysiąc. Sklepik szkolny został przerobiony na gabinet dla pielęgniarki, żeby w gabinecie mogła powstać klasa. Poza tym z ośmiu klas zostają cztery – połowa rodziców zabiera dzieci. – W efekcie miały zostać nowe klasy ale już w zupełnie innych składach. A i tak istnieje zagrożenie, że będą uczyć się na dwie zmiany – dodaje matka.
W jednej z osiedlowych podstawówkę na Żoliborzu utworzono klasę dwujęzyczną. - Większość lepszych uczniów przystąpiła do testu predyspozycji, nawet jeśli nie planowali nauki francuskiego. Ale ta klasa jawi się rodzicom jako klasa dla "wybranych" i obawiają się, że wyssie wszystkich dobrych uczniów, a w dwóch pozostałych siódmych klasach poziom się obniży. Wobec tego, niezależnie od tego czy dziecko ma predyspozycje do nauki języka czy nie, zapisują do tej klasy dzieci – opowiada jeden z rodziców. I dodaje, że pozostali rodzice, którzy nie chcą, aby ich dzieci uczyły się francuskiego, a zależy im na wysokim poziomie nauczania, w panice szukają innych szkół, bo nie chcą aby ich dzieci trafiły do tych "gorszych" klas ogólnych. - Ci, którym jest wszystko jedno albo reforma im się podoba i liczyli na spokojne dwa dodatkowe lata w tej samej szkole teraz są wkurzeni. Z uwagi na oddział dwujęzyczny, dwie pozostałe klasy ogólne będą przemieszane, dostaną nowe zestawy nauczycieli i nikt jeszcze nie wie jakich – podkreśla.
Niektórzy działali już z wyprzedzaniem. - Przed zeszłymi wakacjami, kiedy było już wiadomo, że reforma wejdzie w życie, postanowiłam, że przeniesiemy córkę do piątej klasy do nowej szkoły – tłumaczy. Głównym powodem było to, że uczniowie dotychczasowej podstawówki prawdopodobnie musieliby przenieść się do budynku gimnazjum, które im nie odpowiadało. Miało złą renomę. – Chcieliśmy też, żeby córka uczyła się dłużej niż dwa lata w nowej szkole – dodaje matka.
Łukasz działał z jeszcze większym wyprzedzaniem, przeniósł swoje dziecko po II klasie do szkoły, która jest w zespole z gimnazjum. – Wiem, że w ósmej będą go uczyli nauczyciele gimnazjum, którzy mają swoje wypracowane metody, są związani ze szkołą – mówi. W poprzedniej placówce miałby nauczycieli z „łapanki”, bo dotychczasowi nie mają uprawnień do nauki w siódmych i ósmych klasach.
- W wielu szkołach podstawowych kadra będzie na godziny. Będzie to miało miejsce zwłaszcza w tych placówkach, które nie zostaną rozszerzone o istniejące przy nich gimnazjum – przyznaje jeden z dyrektorów szkoły.
Renata, która zdecydowała nie zmieniać szkoły, dziecko chciało zostać z tymi samymi kolegami, zaczyna żałować. Okazało się, że odchodzi połowa uczniów, więc klasy zostaną wymieszane. Syn trafi do nowej klasy. Więc i tak, główne założenie reformy, że będzie w tym samym środowisku do ósmej klasy, nie będzie spełniony.
W niektórych szkołach, dyrektorzy po prostu nie mają miejsca i wręcz zachęcają rodziców do wyboru innej placówki. – Uczniowie mogą pozostać w placów do której uczęszczają. Nie zawsze jednak będzie to najlepsze rozwiązanie […] zachęcamy rodziców do rozważanie przeniesienia swoich dzieci do nowych podstawówek, które oferują bardzo atrakcyjne warunki kształcenia – pisze w broszurze skierowanej do rodziców burmistrz warszawskiego Bemowa.