Za dwa lata tłok do renomowanych ogólniaków będzie największy w historii – ponad 700 tys. kandydatów. A klas wiele nie przybędzie.
/>
Jutro pierwszy dzień egzaminu gimnazjalnego, którego wynik zadecyduje o tym, do której szkoły dostanie się uczeń. Ten rok będzie pierwszym, w którym nawet prymusi mogą mieć problem z miejscem w dobrej placówce, bo niektóre ograniczają nabór. Jeszcze gorzej będzie w 2019 r., kiedy do pierwszej klasy ponadgimnazjalnej wystartują ósmoklasiści (dzisiaj są w klasie VI) oraz uczniowie III klasy gimnazjum (dzisiaj są w klasie I). W sumie o miejsca w szkołach średnich zabiegać będzie 743,3 tys. uczniów. Dla porównania rok wcześniej w wyścigu do liceów i techników wystartuje 351,5 tys.
Sprawdziliśmy 20 najlepszych szkół średnich według rankingu „Perspektyw” pod kątem tego, jak przygotowują się do reformy. Najgorzej będzie w placówkach, przy których nie ma gimnazjów (to 30 proc. wszystkich liceów). Ich dyrektorzy obierają różne strategie: albo już teraz zmniejszają liczbę miejsc w I klasach, aby przygotować się na wyż w 2019 r., albo przekonują, że nic nie zmienią, a za dwa lata szkoła pomieści tylu uczniów, ilu teraz. – Z gumy nie jesteśmy – lekceważą problem, nie przejmując się tym, jak w sytuacji dwukrotnie większej liczby kandydatów poradzą sobie uczniowie ubiegający się o miejsce.
W liceum im. Mickiewicza we Wrocławiu (nr 8 według „Perspektyw”) w tym roku powstanie pięć pierwszych klas, tyle samo co rok wcześniej. – W budynku możemy pomieścić 17 oddziałów. W przyszłym roku nie wykluczamy jednej klasy mniej – mówi wicedyrektor Michał Inglot.
Do tej najlepszej we Wrocławiu szkoły jest średnio 3–4 kandydatów na miejsce. Do klas autorskich, np. z profilem matematycznym, nawet 10 osób. Większość miejsc zajmują olimpijczycy, którzy są przyjmowani automatycznie. Liczbę pierwszych klas redukuje liceum im. Witkowskiego w Krakowie, zajmujące szóste miejsce w Polsce. Zamiast 10 pierwszych klas jak dotąd utworzy 9. W sekretariacie słyszymy – to konieczność spowodowana reformą.
Liceum im. Mikołaja Kopernika w Łodzi (nr 13) utworzy pięć I klas. Może zmieścić ich ogółem 15 – po pięć w każdym roczniku. – Nie mamy więcej miejsca – mówią nauczyciele. Za dwa lata nie zwiększą liczby oddziałów. Dlatego we wrześniu 2019 r., kiedy będą startowali ósmoklasiści z podstawówek i trzecioklasiści z gimnazjum, nadal będzie 150 miejsc, z tym że statystycznie po 2,5 klasy na każdy rocznik. Będzie walka.
– Na dostanie się do renomowanych liceów, niezależnie od tego, jak te szkoły przygotują się do reformy, będą mniejsze szanse – przyznaje Mieczysława Nowotniak, wicedyrektor biura edukacji w ratuszu Warszawy, w której w tym roku przygotowano 19 tys. miejsc w szkołach ponadgimnazjalnych. W 2019 r. będzie 42 tys. kandydatów. – Mamy sześć nowych liceów i jedno technikum, które powstały w miejscu starego gimnazjum. To oznacza, że miejsca będą, ale nie do renomowanych szkół. Ich nie poszerzymy na siłę – dodaje.
Nawet do tych, przy których dziś są gimnazja. Czyli mają sale i kadrę, a więc możliwości, by powiększyć liceum. Tak jest np. w warszawskich Staszicu, Batorym i Władysławie IV, Liceum Akademickim przy UMK w Toruniu czy LO im. Polonii Belgijskiej we Wrocławiu (szkoły z pierwszej krajowej 20.). Nabór w nich zostanie zwiększony o jedną lub dwie klasy. To dobra wiadomość dla tegorocznych gimnazjalistów, dla kandydatów startujących w 2019 r. już nie. Miejsc będzie mniej, niż kiedy następował nabór według dotychczasowych zasad. Jak tłumaczy Mieczysława Nowotniak, w gimnazjach było mniej klas niż w liceum. I tak w Batorym w jednym roczniku były dotąd trzy klasy w gimnazjum, a w liceum pięć. Oferta w liceum może więc zostać poszerzona do siedmiu, ośmiu klas. – Tak trzeba skalkulować liczbę oddziałów i miejsc, żeby na żadnym etapie nie zabrakło miejsc. Ale do 2025 r. będzie ciężko – dodaje Nowotniak.
Choć są i takie licea, jak XIV LO im. Staszica w Warszawie (drugie w rankingu), które choć mają pod bokiem gimnazjum, nabór ograniczają już teraz. – Będzie siedem zamiast ośmiu klas I. Ta jedna więcej była dla olimpijczyków. W tym roku z niej rezygnujemy – słyszymy. Są też placówki, które wciąż zastanawiają się, co zrobić. Zasad najbliższej rekrutacji ciągle nie ustalono w liceum im. Marynarki Wojennej w Gdyni (siódme w rankingu).
MEN przekonuje, że nie będzie problemu. – Zapewnienie odpowiednich sal dla większej liczby uczniów nie spowoduje kłopotów, których nie dałoby się zniwelować – mówi Justyna Sadlak z biura rzecznika resortu.