- Mieliśmy nadzieję, że zostanie nawiązana rozmowa między środowiskiem akademickim a władzą. Tymczasem ostatnie wydarzenia niweczą nasze nadzieje - mówi Antoni Tajduś.
Rząd zdecydował, że premier będzie mógł wybierać przewodniczącego Centralnej Komisji ds. Stopni i Tytułów Naukowych spośród wszystkich jej 228 członków, a nie tylko dwóch kandydatów wskazanych przez komisję. Jak pan ocenia tę zmianę?
Prof. Antoni Tajduś, przewodniczący Centralnej Komisji ds. Stopni i Tytułów Naukowych w latach 2013–2016. Jeden z dwóch wybranych kandydatów na przewodniczącego w kadencji 2017–2020 / Dziennik Gazeta Prawna
Przede wszystkim zaskakujące jest to, że dzieje się to w trakcie wyborów, i to na ostatnim ich etapie, kiedy kandydaci na przewodniczącego zostali wybrani na plenarnym posiedzeniu Centralnej Komisji i przedstawieni pani premier. To złamanie zasady, że prawo nie działa wstecz. Dlatego oceniam negatywnie poprawkę, którą złożył wicepremier Jarosław Gowin.
Zwłaszcza że została ona zaproponowana do projektu nowelizacji ustawy o stopniach i tytule naukowym, który dotyczył zupełnie innej materii – doktoratów wdrożeniowych, a nie wyborów do CKds.SiTN. Nie była z nami w ogóle konsultowana. Widocznie wybrane przez członków Centralnej Komisji dwie kandydatury (w tym moja) nie zyskały aprobaty pani premier, nie wiem z jakich przyczyn. Ja jestem niezależnym kandydatem, ani nie jestem związany z PiS, ani z PO. Zawsze w działaniu przyświeca mi dobro nauki. Pani premier wybierze jednego z 228 członków Centralnej Komisji. Mam nadzieję, że również będzie on niezależny.
Takie zagranie ze strony rządu może skłócić ministerstwo ze środowiskiem akademickim, które bardzo zabiega o autonomię, uczciwe zasady itd. Czy skierował pan prośbę chociaż o wyjaśnienie do ministra Gowina, dlaczego podjął taką decyzję?
Nie skierowałem. Uważam, że każdy decydent bierze odpowiedzialność za swoje decyzje i nie zamierzam ich szerzej komentować. Gdy Jarosław Gowin obejmował urząd ministra nauki, mieliśmy takie wrażenie, że zapowiada to nowe otwarcie i ponownie zostanie nawiązana rozmowa między środowiskiem akademickim a władzą. Tymczasem te działania niweczą nasze nadzieje.
A nie obawia się pan, że teraz PiS będzie miał wpływ na awanse naukowe – np. kto otrzyma habilitację, kto będzie rekomendowany do otrzymania tytułu profesora, które uczelnie będą miały uprawnienia doktorskie?
Nie dopuszczam takiej sytuacji. Obecnie wpływ przewodniczącego nie jest tak silny. Decyzje w sprawie awansów naukowych zapadają tak naprawdę w sekcjach naukowych, które merytorycznie oceniają dorobek badawczy zgłoszonej osoby. Po czym opinie sekcji są omawiane przez prezydium Centralnej Komisji, w którego składzie zasiada 11 członków. Przewodniczący ma tylko jeden głos. Decyduje demokratyczna większość. Przewodniczący zatem pełni obecnie raczej funkcję organizacyjną niż decyzyjną.
Ale przewodniczący może np. nie złożyć podpisu pod wnioskiem o tytuł naukowy i w ten sposób go zablokować?
Może.