Środowisko akademickie chce zablokować zmianę zasad finansowania uczelni, która już została zatwierdzona przez ministra nauki Jarosława Gowina. Szuka więc poparcia wśród posłów.
/>
Dzisiaj sejmowa podkomisja rozpatrzy informację ministra nauki i szkolnictwa wyższego na temat zmian zawartych w nowelizacji rozporządzenia w sprawie sposobu podziału dotacji z budżetu państwa dla uczelni publicznych i niepublicznych. Zakłada ona m.in. odejście od premiowania szkół za wyższą liczbę studentów. Resort chce, aby na jednego nauczyciela akademickiego przypadało nie więcej niż 13 słuchaczy. Uczelnie, które przekroczą ten limit, muszą liczyć się z tym, że otrzymają niższą dotację. Zmiany mają wejść w życie już 1 stycznia 2017 r.
Stanowczy sprzeciw
– Mimo że popieramy ideę odejścia od masowego kształcenia, to algorytm w kształcie przedstawionym przez ministra jest nie do przyjęcia – mówi Aleksander Temkin, przewodniczący Komitetu Kryzysowego Humanistyki Polskiej. W jego ocenie uderza on przede wszystkim w mniejsze uczelnie. – Potwierdza to przygotowana przez nas symulacja działania algorytmu – wtóruje Janusz Rak, przewodniczący Rady Szkolnictwa Wyższego i Nauki Związku Nauczycielstwa Polskiego.
Z analizy ZNP wynika, że Uniwersytet Jagielloński na zmianach zyska ok. 40 mln zł. Uniwersytet Warszawski może otrzymać nawet o 24 mln zł wyższą dotację. Z kolei Uniwersytet Technologiczno-Humanistyczny w Radomiu straci 3 mln zł, a Uniwersytet Rzeszowski 7 mln zł.
– Bazowaliśmy na dostępnych danych. Ministerstwo, wyliczając dotację w przyszłym roku, może mieć trochę inne wskaźniki. Dlatego też ostateczna wysokość dotacji może ulec zmianie. Przeprowadziliśmy jednak aż cztery symulacje, uwzględniając różne opcje, a wniosek płynący ze wszystkich jest jeden: stracą przede wszystkim małe i regionalne uczelnie – mówi Rak.
– Dlatego na dzisiejszym spotkaniu będziemy zabiegali o to, aby podkomisja podjęła uchwałę rekomendującą resortowi nauki poprawienie algorytmu tak, aby ciężar wprowadzanych zasad rozłożył równomiernie na wszystkie uczelnie, a nie tylko na mniejsze ośrodki. Ponadto chcemy, aby zmiany wchodziły w życie wolniej, niż zakłada to nowelizacja rozporządzenia – mówi Aleksander Temkin. Resort już w trakcie prac nad jej kształtem zgodził się na łagodzenie skutków algorytmu. Przykład? Liczba dziedziczonych przez uczelnie środków z poprzedniego roku (tzw. stała przeniesienia) nie spadnie z roku na rok z 65 proc. do 50 proc. Zostanie to rozłożone na dwa lata (2017 r. uczelnie dostaną 57 proc. stałej przeniesienia, a dopiero w 2018 r. 50 proc.). To jednak za mało. – Uczelnie mają mało czasu na dostosowanie się do zmian. Te, które w przyszłym roku otrzymają mniej pieniędzy, będą musiały szukać oszczędności, a to oznacza redukcję zatrudnienia – przestrzega Temkin. Inne zdanie na ten temat ma jednak resort nauki. Zapewnia, że jego celem jest przede wszystkim podniesienie jakości kształcenia, a uczelnie zamiast dostosowywać się do algorytmu w sposób najprostszy (np. oblewając studentów, aby zapewnić wymagane ustawą 13 słuchaczy na jednego nauczyciela), mogą do sprawy podejść prorozwojowo. Powinny zatrudniać kadrę, wówczas spadnie liczba studentów przypadających na jednego wykładowcę.
– Żeby zatrudniać, trzeba mieć za co – odpowiada krótko Temkin. – Obawiamy się, że ten algorytm to równia pochyła dla niektórych uczelni. Niższe dotacje oznaczają zwolnienia, a mniejsza obsada kadrowa, to z kolei jeszcze niższe finansowanie w kolejnym roku– dodaje.
Resort uważa jednak, że skutki obowiązywania nowego algorytmu nie uderzą tylko w wybraną grupę uczelni, ale odczują je wszystkie ośrodki. Nie chce jednak przedstawić konkretnych liczb. Podkreśla, że stracą te, które stawiały na masowe kształcenie i przyjmowanie słabych kandydatów.
Nie ma decyzji
DGP zapytał posłów, jakie są szanse na to, że podejmą uchwałę, o którą zabiegają akademicy i będą starali się przekonać resort, aby jednak wycofał się ze swoich planów.
– Dyskusja na ten temat jest niezbędna. Jednak to, czy komisja podejmie uchwałę i jakiej dokładnie treści, zobaczymy dzisiaj - mówi Włodzimierz Bernacki, poseł PiS.
Ale nawet przyjęcie uchwały przez posłów może nie przekonać Jarosława Gowina do zmiany rozporządzenia. Jego treść zależy od ministra, a parlament z formalnego punktu widzenia nie wypływa na treść wydawanych przez resort nauki aktów wykonawczych.
– Liczymy jednak, że wywrzemy oddolny nacisk na ministra i na wiosnę uda się jeszcze zmodyfikować algorytm – mówi Janusz Rak.
Akademicy będą starali się szukać poparcia też wśród innych resortów. Uważają, że zaproponowany sposób finansowania zadań edukacyjnych na poziomie wyższym stoi w sprzeczności zarówno z celami zawartymi w budżecie zadaniowym państwa, jak i w Planie na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju przygotowanym przez wicepremiera Mateusza Morawieckiego.
– Niedofinansowanie uczelni regionalnych wynikające z nowego algorytmu utrudni realizację celów ujętych w budżecie zadaniowym na rok 2017 i lata następne – przekonuje Rak. Chodzi m.in. o zapewnienie równego i powszechnego dostępu do edukacji na wszystkich poziomach kształcenia w tym w szkołach wyższych (patrz ramka).
Zadanie priorytetowe w ramach szkolnictwa wyższego przyjęte przez rząd
W ramach zadania mają być prowadzone działania umożliwiające kształcenie studentów studiów stacjonarnych, doktoranckich i kadr naukowych, dotyczące m.in. zapewnienia odpowiednich warunków i standardów nauczania. Główne rodzaje działalności podejmowane w zakresie tego zadania to: finansowanie podstawowej działalności dydaktycznej oraz utrzymanie uczelni, a także finansowanie: wzmocnienia i rozwoju potencjału dydaktycznego szkolnictwa wyższego, wydatków związanych z realizacją wymiany stypendialnej, pomocy materialnej dla studentów i doktorantów, jak również świadczeń za osiągnięcia w nauce. Celem określonym dla zadania jest zapewnienie dostępu do edukacji na poziomie wyższym.
W 2019 r. liczba osób powyższej 23 r.ż., która posiada wyższe wykształcenie powinna przekroczyć 30 proc. Obecnie wynosi 25 proc.
Etap legislacyjny
Projekt rozporządzenia podpisany przez ministra