- W tej chwili limit punktów potrzebnych do przejścia do drugiego etapu konkursu na aplikację ogólną ustala minister sprawiedliwości. Jest to kwestia uznaniowa i nieprzewidywalna. To należałoby zmienić - mówi Małgorzata Manowska.
Małgorzata Manowska, dyrektor Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury / Dziennik Gazeta Prawna
Podczas tegorocznego egzaminu na aplikację ogólną okazało się, że część testów nie ma odpowiednich zabezpieczeń. Pojawiły się nawet oskarżenia, że mogło to wpłynąć na wyniki. Jak pani odpowie na te oskarżenia?
Oczywiście rozumiem rozżalenie osób, które takie zastrzeżenia zgłaszają. To zapewne wynika z tego, że nie udało im się pokonać wymaganego progu, aby przejść do drugiego etapu konkursu. Jednak absolutnie nie mogę się z tymi zarzutami zgodzić.
Dlaczego? Przecież brak plomb to niepodważalny fakt.
Aby odpowiedzieć wyczerpująco na to pytanie, należy przedstawić, jak wygląda cała procedura od momentu stworzenia testów do chwili ich rozdania zdającym. Otóż nad tym pierwszym etapem pracuje zespół powołany przez ministra sprawiedliwości. Jego członkowie spotykają się w pomieszczeniu w KSSiP, które jest sprawdzone pod kątem podsłuchów, nie można tam wnosić telefonów komórkowych. Gdy test zostanie już napisany, to przewodniczący zespołu przekazuje laptopa, na którym pracował zespół, oraz pendrive’a dyrektorowi szkoły. Wszystko jest zamknięte w bezpiecznych kopertach. Jest sporządzany protokół, a następnie ja, jako dyrektor szkoły, jadę z tym do Warszawy, przekazuję materiały wiceministrowi sprawiedliwości, który nadzoruje KSSiP. Wiceminister kwituje odbiór, sprawdza, czy koperty nie zostały naruszone. Następnie składa je w tajnej kancelarii w Ministerstwie Sprawiedliwości, gdzie testy oczekują na wydrukowanie.
Jaki podmiot jest odpowiedzialny za wydrukowanie testów?
Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych. Jej przedstawiciele spotykają się w ministerstwie z dyrektorem szkoły, który w obecności pracownika resortowego departamentu nadzorującego szkołę przekazuje im protokolarnie koperty. PWPW drukuje testy, które potem są trzykrotnie zabezpieczane. Pierwszą ochroną jest opaska uniemożliwiająca kartkowanie testu. Następnie testy są pakowane po 10 sztuk w bezpieczną kopertę, której nie można bezobjawowo otworzyć. A i to nie koniec. Później bowiem te koperty są pakowane po trzy w kolejną zbiorczą bezpieczną kopertę. I tak to jest przywożone przez PWPW pod konwojem w dniu konkursu na miejsce, gdzie ma się on odbyć. Tam odbiera te dokumenty przewodniczący komisji egzaminacyjnej i kładzie je w taki sposób, aby cały czas mogli je widzieć zdający. Później komisyjnie, przy udziale losowo wybranych zdających, sprawdzane są zabezpieczenia. I dopiero po tym testy są rozdawane.
Czy to oznacza, że pani zdaniem Krajowa Szkoła nie ponosi żadnej odpowiedzialności za to, co się wydarzyło?
Jak najbardziej. My tych zabezpieczeń przecież nie robimy. Wybraliśmy zaufany podmiot za to odpowiedzialny.
Czyli to PWPW jest winna?
Wytwórnia została już wezwana do zapłaty kary umownej.
O jakiej kwocie mówimy?
Chodzi o sumę stanowiącą około jednej czwartej wartości całego zamówienia.
Kwestia braku odpowiedzialności po stronie KSSiP to jedno, a drugie to skutki nieprawidłowości, z jakimi mieliśmy do czynienia podczas tegorocznego konkursu. Skąd pewność, że brak plomb na testach nie wpłynął na jego wynik?
Ten rodzaj zabezpieczenia ma jedynie uniemożliwić zdającemu kartkowanie testu przed rozpoczęciem konkursu. Chodzi o to, aby każdy ze zdających miał tyle samo czasu na rozwiązanie testu. Komisja jeszcze przed rozpoczęciem egzaminu zorientowała się, że coś jest nie tak i te kilkadziesiąt testów bez opaski zostało zabranych. Mieliśmy przygotowane dodatkowe testy już w pełni prawidłowo zabezpieczone i one zostały rozdane zdającym. I to cała „afera”.
Czyli generalnie wszystko jest w jak najlepszym porządku i nie ma szans na jakiekolwiek zmiany, jeżeli chodzi o formę i sposób przeprowadzania testu?
Tego nie powiedziałam. I muszę przyznać, że dostrzegam pewne niedomagania w dotychczas obowiązujących przepisach prawa regulujących sposób przeprowadzania konkursu, którymi jesteśmy związani. Dostrzega je również minister sprawiedliwości, który jest za jak największą transparentnością dostępu do szkoły, a tym samym za jak najbardziej prostą i przejrzystą procedurą przeprowadzania konkursu. I dlatego myślę, że w najbliższym czasie te niedomagania legislacyjne zostaną usunięte.
O jakich mankamentach mówimy?
Jednym z nich jest to, że obecnie w teście mamy cztery warianty odpowiedzi. To bardzo utrudnia zbudowanie tego testu. Mówię to jako wieloletni praktyk. Jestem bowiem współautorem testów na aplikacje korporacyjne (adwokacką i radcowską).
Czy to oznacza, że w przyszłości wariantów odpowiedzi będzie mniej niż obecnie?
Moim zdaniem obowiązek stworzenia testu, w którym mamy aż cztery warianty odpowiedzi, niezwykle podnosi poziom trudności egzaminu. Nie wiem jednak, w jakim kierunku pójdą zmiany – to wie tylko minister sprawiedliwości.
Na jakie modyfikacje jest jeszcze szansa?
W tej chwili limit punktów potrzebnych do przejścia do drugiego etapu konkursu ustala minister sprawiedliwości. Tak nakazują mu obowiązujące przepisy. Jest to kwestia uznaniowa i nieprzewidywalna. To należałoby zmienić.