Rządowy program, który miał wystartować w styczniu, dopiero wczoraj został podpisany przez premier Beatę Szydło. Eksperci uważają, że przeznaczone na niego pieniądze należy przenieść na przyszły rok.
Na początku sierpnia jako pierwsi poinformowaliśmy, że Narodowy Program Zdrowia został wreszcie przyjęty przez Radę Ministrów i czeka tylko na podpis premier. Wszystkim wydawało się, że to już tylko formalność, ale kolejny miesiąc minął i program nadal jest w zawieszeniu. Wczoraj o jego losy spytaliśmy kancelarię premiera. – Będzie on dziś podpisany przez premier Beatę Szydło. Z uwagi na to, że dokument jest obszerny, jego publikacja nastąpi po około dwóch dniach – dowiedzieliśmy się w Centrum Informacyjnym Rządu.
Kłopot w tym, że w ustawie o zdrowiu publicznym (Dz.U. z 2015 r. poz. 1916) na sztywno ustalono limit wydatków na realizację zadań związanych z realizacją tego programu. To kwota ponad 140 mln zł rocznie. A do jej wydania wymagane są konkursy, które mogą zostać przygotowane i ogłoszone dopiero po publikacji NPZ. Chodzi m.in. o realizatorów badań, kampanii edukacyjnych czy badań przesiewowych m.in. z zakresu profilaktyki nowotworowej.
Walka z czasem
Narodowy Program Zdrowia, który został przygotowany jeszcze przez poprzedni rząd, ma obowiązywać w latach 2016–2020. – Każdy miesiąc opóźnienia programu to strata dla społeczeństwa – stwierdziła w rozmowie z DGP Beata Małecka-Libera, wiceszefowa sejmowej komisji zdrowia.
Zwraca uwagę, że zdrowie publiczne miało być priorytetem, ale znów spadło na dalszy plan.
Dlaczego tak się stało? Otóż gabinet Beaty Szydło postanowił poprawić pozostawiony przez poprzedników dokument, który częściowo był już skonsultowany z ekspertami. – Nie wiem, dlaczego aż tak długo przeciągano przyjęcie NPZ. Rozumiem, że nowy rząd chciał wprowadzić swoje zmiany, ale czemu zajęło mu to tak wiele miesięcy? – zastanawia się ekspertka Lewiatana mecenas Dobrawa Biadun.
– Ta długa gra na zwłokę jest niekorzystna dla realizacji założeń programu. Jeśli pieniądze na jego realizację zostaną uruchomione pod koniec roku, część środków może zostać wydana nieracjonalnie – zwraca tymczasem uwagę prof. Andrzej Fal, ekspert z Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego – Państwowego Zakładu Higieny. – Najlepiej byłoby umożliwić wykorzystanie pieniędzy z tego roku w przyszłym – dodaje prof. Fal.
Jednak Dobrawa Biadun uważa, że taki scenariusz jest mało prawdopodobny. Wymagałby bowiem nie tylko nowelizacji ustawy o zdrowiu publicznym, ale też zmian w budżecie państwa.
Płodność bez in vitro
Rząd Beaty Szydło dopisał do NPZ m.in. zadania prokreacyjne, w tym naturalne metody zabiegania o wyższą dzietność w społeczeństwie. Przy czym więcej szczegółów w zakresie wspierania dzietności ma zawierać specjalny „Program kompleksowej ochrony zdrowia prokreacyjnego na lata 2016–2017”, który miał zastąpić program in vitro przyjęty przez poprzedni rząd. Tymczasem jeden program został wygaszony, a kolejnego wciąż brak.
Jest tylko projekt, który wstępnie zaakceptowała Agencja Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji (AOTMiT), wyznaczając, co trzeba w nim poprawić. Ale nie trafił nawet do konsultacji społecznych. Poświęcony prokreacji dokument przewiduje m.in. utworzenie sieci referencyjnych ośrodków leczenia niepłodności, szkolenie i edukację w zakresie zdrowia reprodukcyjnego, diagnostykę przyczyn niepłodności, a także utworzenie Banku Tkanek Terminalnych (dla osób, które np. z powodu chemioterapii mogłyby stać się bezpłodne).
Nowy program zdrowia prokreacyjnego znalazł się już na celowniku rzecznika praw obywatelskich. Wystąpił on do AOTMiT o wyjaśnienie, dlaczego pozytywnie opiniując ministerialny dokument, agencja nie odniosła się do braku w nim metody in vitro. RPO przypomina, że wcześniej ten sam urząd oceniał tę metodę pozytywnie.
Opóźnienia ma też program ochrony zdrowia psychicznego. O przyczyny niewywiązania się z zapowiadanych terminów próbowaliśmy spytać wiceministra zdrowia Jarosława Pinkasa, który jest za nie odpowiedzialny. Był nieuchwytny.
70,7 mln zł tyle maksymalnie na realizację NPZ miał wydać w tym roku budżet państwa , a kolejne 70 mln zł miało pochodzić z funduszy: rozwiązywania problemów hazardowych, rozwoju kultury fizycznej oraz zajęć sportowych dla uczniów