Zegar tyka, 1 stycznia 2015 r. coraz bliżej, a na pokładzie pożar. Minister Arłukowicz w resorcie zdrowia przejmuje funkcję sternika i kapitana. No, chyba że nowo powołana pełnomocnik ds. ustawy zdrowia publicznego wyjdzie z butów superrewizora i pomoże.
Gorący kartofel, z którym za chwilę minister zdrowia zostanie sam, to oczywiście pakiet onkologiczny. Zostanie sam, bo do dymisji (przyjętej przez premier) już podali się dwaj wiceministrowie (Cezary Rzemek i Aleksander Sopliński). Za chwilę statek może opuścić kolejny – Sławomir Neumann. Jeżeli wygra wybory na przewodniczącego pomorskiej PO, to pogodzenie dwóch ról okaże się zapewne niemożliwe.
W pracy nad wdrożeniem pakietu na pewno nie pomaga ministrowi świadomość, że nowy pełnomocnik to tak naprawdę ze strony premier Kopacz wyraz, jeżeli nie braku zaufania, to pewnych wątpliwości co do „pełnej determinacji” w realizacji obietnicy skrócenia czasu oczekiwania do leczenia pacjentów onkologicznych. A tych nie rozwiewa nastawienie części środowiska medycznego. Lekarze POZ nie chcą pakietu, specjaliści i szpitale specjalnego entuzjazmu też nie przejawiają, chociaż nie grożą, tak jak część lekarzy rodzinnych, zamknięciem w nowym roku drzwi gabinetów. Tego, że relacje ministra zdrowia z premier Kopacz będą łatwe, nikt się nie spodziewał. Ale takiej wolty, jaką jest powołanie pełnomocnika, który podlega bezpośrednio pod szefa rządu, a nie ministra, przed samym wejściem w życie pakietu onkologicznego, chyba nikt nie przewidział. Włącznie z samym zainteresowanym.