Polacy wiedzą co to jest osteoporoza, ale się nie leczą ani jej nie zapobiegają. Na ok. 2,7 mln osób, które prawdopodobnie chorują w naszym kraju na tę chorobę, leczy się jedynie 200 tys. – powiedziała w czwartek w Warszawie dr Maria Rell-Bakalarska.

Warszawskie spotkanie zorganizowano z okazji przypadającego 20 października Światowego Dnia Osteoporozy.

"Nie mamy dokładnych danych, ale podejrzewamy, że na tę chorobę cierpi u nas od 2,5 do 2,7 mln osób, czyli prawie 30 proc. Polek. Bo jest to głównie choroba kobiet po menopauzie" – powiedziała dr Maria Rell-Bakalarska ze Specjalistycznego Centrum Reumatologii i Osteoporozy w Warszawie.

Specjalistka zwróciła uwagę, że 63,4 proc. Polek wie, czego dotyczy osteoporoza, że jest to choroba powodująca osłabienie kości i zwiększa ryzyko złamań. Nasze rodaczki wiedzą również, jak jej zapobiegać i ją leczyć. Wykazało to najnowsze ogólnopolskie badanie przeprowadzone przez agencję SW Research pod koniec września 2017 r. wśród 808 Polek po 45. roku życia.

"Jest to jednak tylko wiedza deklaratywna, której Polki nie wykorzystują, bo jedynie niewielka grupa z nich leczy się i próbuje zapobiegać osteoporozie" – podkreśliła dr Rell-Bakalarska. Z sondażu wynika, że 44,5 proc. badanych kobiet wykonało densytometrię, badanie rentgenowskie gęstości mineralnej kości pozwalające określić ryzyko złamania, jeśli do niego jeszcze nie doszło.

Pierwszym objawem osteoporozy jest najczęściej złamanie kości. Szczególnie niepokojące jest złamanie niskoenergetyczne, czyli z wysokości własnego ciała. "Każda osoba po 50. roku życia z takim złamaniem powinna być diagnozowana pod kątem osteoporozy; niestety ortopedzi na ogół nie zwracają na to uwagi. Nadal pokutuje pogląd, że do złamania doszło w wyniku starości i tego się nie leczy" – mówiła dr Rell-Bakalarska.

Z przedstawionych przez specjalistkę danych wynika, że do złamania może dojść w dowolnym miejscu szkieletu, ale najczęściej (w 63 proc. przypadków) pęka nadgarstek, kość miednicy, ramienia, obojczyka i podudzi. W 21 proc. przypadków łamie się biodro, a w 16 proc. – fragment kręgosłupa.

Nie wolno lekceważyć żadnego, nawet błahego z pozoru złamania, bo jest duże ryzyko, że dojdzie do kolejnego, bardziej poważnego. "W osteoporozie mówimy o kaskadzie złamań. Złamanie nadgarstka dwukrotnie zwiększa ryzyko złamania kręgu kręgosłupa, a po nich jest aż pięciokrotnie większe ryzyko złamania biodra" – ostrzegała dr Rell-Bakalarska.

Do złamania kręgosłupa dochodzi u co czwartej kobiety po pięćdziesiątce. Specjalistka ostrzega, że w aż 60 proc. przypadków są one bezobjawowe, czyli nie wywołują żadnych dolegliwości i dlatego są bagatelizowane. "O takim złamaniu może świadczyć obniżenie wzrostu o 2-4 cm" – podkreśliła. Wraz ze złamaniami kolejnych kręgów pojawia się tzw. starczy garb, a ból zwykle występuje, kiedy dojdzie już do znacznego zniszczenia kręgosłupa.

Wyjątkowe groźne jest złamanie szyjki kości udowej, ponieważ może ono doprowadzić do powikłań kończących się zgonem. "Mało osób zdaje sobie z tego sprawę, tymczasem ryzyko zgonu z tego powodu jest wyższe, niż ryzyko śmierci z powodu raka piersi" – podkreśliła.

W ciągu roku po złamaniu szyjki kości udowej umiera 20 proc. kobiet i aż 37 proc. mężczyzn. Z przeprowadzonego pod koniec września sondażu wynika, że prawie 80 proc. Polek nie wie, że osteoporoza może być chorobą śmiertelną.

Spośród osób, które przeżyły złamanie szyjki kości udowej, aż 50 proc. staje się niepełnosprawnymi. Większość z nich (60 proc.) wymaga pomocy w codziennym życiu, a 33 proc. przez rok po złamaniu jest całkowicie uzależniona od innych osób.

Dr Rell-Bakalarska zapewniała, że przed osteoporozą może uchronić lub przynajmniej ją opóźnić odpowiedni styl życia. Najbardziej niekorzystny jest mało aktywny tryb życia, palenie papierosów, nadużywanie alkoholu oraz niskie spożycie wapnia i niedobór witaminy D3. W przypadku kobiet głównym powodem choroby jest spadek poziomu estrogenów, dlatego najczęściej chorują te, które przeszły menopauzę.

"Leczenie powinno się rozpocząć, zanim dojdzie do pierwszego niskoenergetycznego złamania kości, a bezwzględnie konieczne jest, kiedy już do niego już dojdzie. Chodzi o to, żeby zapobiec kolejnym jeszcze groźniejszym złamaniom" – powiedziała dr Rell-Bakalarska.