Urządzenie pokładowe, internet lub aplikacje na smartfony – za ich pomocą kierowcy będą uiszczać należność za przejazd państwową autostradą
Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju bada możliwości i konsultuje się z ekspertami oraz przedstawicielami branży drogowej. Jedno jest przesądzone – uciążliwe place poboru opłat muszą zniknąć.
Dziś płatności elektroniczne są obowiązkowe tylko dla kierowców pojazdów powyżej 3,5 t. Pozostali użytkownicy dróg stoją w kolejkach na rogatkach i szukają drobnych w portfelu. Co powoduje korki i paraliżuje ruch na drogach.
Problem będzie narastał. Dziś opłaty pobierane są w sposób ręczny na 268 km autostrad nadzorowanych przez GDDKiA. Ale w 2018 r. może to być już ok. 1200 km, na których trzeba będzie wybudować 18 placów poboru opłat – nie dość, że generujących korki, to jeszcze drogich (wybudowanie jednego pasa przejazdowego to 1–1,5 mln zł). Objęcie dróg płatnościami elektronicznymi jest szybsze niż w przypadku systemu manualnego (opłaty ręczne funkcjonują na 268 km autostrad z 800 km oddanych do użytku). A to oznacza większe przychody państwa w krótszym czasie.
Rząd doszedł więc do wniosku, że pora zmienić system. Jak wynika z informacji DGP, w ostatni piątek w Ministerstwie Infrastruktury i Rozwoju z inicjatywy wiceministra Zbigniewa Rynasiewicza odbyło się robocze spotkanie, w którym udział wzięli m.in. przedstawiciele GDDKiA, Inspekcji Transportu Drogowego, Polskiej Akademii Nauk, Pałacu Prezydenckiego i operatora systemu e-myta – firmy Kapsch.
Resort sprawy nie komentuje. – Spotkanie miało charakter wewnętrzny – kwituje Piotr Popa, rzecznik MIR. Nasze ustalenia potwierdzają uczestnicy spotkania. – Omawiano alternatywne do obecnie funkcjonującego, a możliwe do wdrożenia systemy poboru opłat na autostradach – mówi Krzysztof Gorzkowski, przedstawiciel firmy Kapsch.
Wszystko wskazuje na to, że rząd spróbuje jak najszybciej odejść od manualnego poboru. Konsultacje dotyczą więc raczej tego, jak elektroniczne opłaty miałyby wyglądać w praktyce. Jak mówi nam prof. Janusz Dyduch z PAN, również obecny na piątkowych konsultacjach, chodzi o to, by zapewnić kierowcom elastyczne formy płatności. Jedna z opcji do wyboru to masowa dystrybucja (np. na stacjach benzynowych, w sklepach) urządzeń pokładowych, podobnych do tych, z których dziś korzystają kierowcy ciężarówek.
Jak twierdzi jeden z naszych informatorów, cena takiego urządzenia nie przekroczyłaby 40 zł. Inną formą płatności mógłby być trip planning – po zaplanowaniu podróży płaciłoby się za przejazd przez internet lub aplikację na smartfona.
Metod do wyboru ma być kilka, bo konieczność wyposażania auta wyłącznie w urządzenia pokładowe zdenerwowałaby kierowców. Ale i tak na początku będzie zamieszanie. Jednak w dłuższej perspektywie wszyscy na tym skorzystają. – Znikną szlabany i wąskie gardła na autostradach, a przy pełnym elektronicznym systemie będzie możliwość różnicowania stawek, np. w zależności od pory dnia i nocy czy poziomu emisji spalin – wyjaśnia nasz informator.
Wprowadzenie e-płatności mogłyby przymusić koncesjonariuszy na fragmentach autostrad A1, A2 i A4 do wprowadzenia rozliczeń elektronicznych także u siebie. Do tej pory nie udało im się porozumieć w tej sprawie z rządem, bo głównym problemem była kwestia sfinansowania przedsięwzięcia. – Ale prywatni właściciele nie dopuszczą do sytuacji, w której państwowe jest lepsze od prywatnego – uważa jeden z rozmówców.
Generalna Dyrekcja uzależnia dalsze działania od decyzji rządu. A od tego, jaka koncepcja współpracy zostanie wybrana, zależeć będą także wydatki, które trzeba będzie ponieść. Także na zapewnienie kompatybilności rozwiązań przyjętych przez państwo i prywatne spółki autostradowe. Są różne pomysły na współpracę. To np. jeden bilet od pojazdów lekkich na odcinkach dróg zarządzanych przez GDDKiA, wspólny backoffice i rozliczenia na odcinkach dróg należących do GDDKiA i koncesjonariuszy, bezbramkowy e-pobór opłat w warunkach płynnego ruchu dla aut lekkich oraz inne możliwe warianty – mówi Jan Krynicki z GDDKiA.
Płatności elektroniczne już są. Problem w tym, że nikt ich nie chce stosować
Teoretycznie płatności elektroniczne dla samochodów lekkich w Polsce częściowo już funkcjonują. Od czerwca 2012 r. kilka tysięcy kierowców samochodów osobowych na odcinkach autostrad A2 i A4 płaci za przejazd elektronicznie za pomocą urządzeń viaAUTO.
Niestety w praktyce usługa ta się nie sprawdza. Kierowcy wyposażeni w takie urządzenia zazwyczaj muszą i tak odstać swoje w kolejkach na placach poboru opłat. Jedyna korzyść, jaka z tego wynika, to brak konieczności szukania drobnych w portfelu, gdy dojedzie się do budki ze szlabanem.
Dlaczego tak się dzieje? Na placach poboru opłat jest za mało pasów. Część z nich przeznaczona jest dla ciężarówek w ramach systemu viaTOLL. Wyodrębnienie pasów dla viaAUTO jest praktycznie niemożliwe, bo to zatamowałoby kompletnie ruch na pozostałych pasach. Pasy viaAUTO pojawiają się co najwyżej doraźnie, gdy na autostradzie jest niewielki ruch, a place opłat – niezakorkowane.