Eksperci, przewoźnicy i eurodeputowani skrytykowali w środę w Brukseli przedstawiony w maju przez Komisję Europejską pakiet dotyczący międzynarodowego transportu drogowego. Obawy budzą zwłaszcza zapisy o delegowaniu pracowników w sektorze transportowym.

W środę w Parlamencie Europejskim odbyła się debata ws. propozycji KE w ramach pakietu mobilności. 31 maja KE opublikowała pakiet ośmiu inicjatyw legislacyjnych dotyczących transportu drogowego. Zmiany - jak zapewniała przedstawiająca projekt komisarz UE ds. transportu Violeta Bulc - miałyby poprawić funkcjonowanie rynku przewozów drogowych oraz warunki socjalne i zatrudnienie pracowników.

Nowe przepisy nakładałyby m.in. na firmy transportowe obowiązek wypłacania płacy minimalnej, zgodnie z unijnymi zasadami delegowania pracowników, kierowcom wykonującym przewozy międzynarodowe. Regulacje te miałyby być stosowane, jeśli kierowca spędzi więcej niż trzy dni w miesiącu w danym kraju.

To właśnie ten zapis wzbudził największe obawy branży transportowej i polityków.

„Gros propozycji przygotowanych przez KE jest niemożliwe do wdrożenia w realnym życiu. W przypadku objęcia transportu międzynarodowego dyrektywą o pracownikach delegowanych proponuje się, że po trzech dniach w skali miesiąca pracownik zostanie objęty jej zapisami. A przecież jeśli pracownik jedzie przez kilka krajów, to nie ma takiej możliwości, żeby skutecznie i rzetelnie wyliczyć, ile w danym kraju pracownik powinien zarabiać w momencie, kiedy przekroczy te trzy dni pobytu i zostanie objęty dyrektywą. Nie mówiąc już o tym, że firmy musiałyby stworzyć odrębną administrację, która wyliczałaby koszty. Dlatego uważamy, że to, co zaproponowała KE, jest praktycznie niemożliwe do zrealizowania” – mówi PAP europosłanka Danuta Jazłowiecka z grupy Europejskiej Partii Ludowej.

„To katastrofa. Włączenie nas, przewoźników międzynarodowych, do przepisów o delegowaniu jest wielkim błędem. Zwłaszcza propozycja sumowania wszystkich dni spędzonych na obszarze jednego z państw. Nie ma możliwości spełnienia tych wymogów. Proszę sobie np. wyobrazić, że my często oczekujemy pod bramą firmy na rozładunek więcej niż jeden dzień” – mówi PAP Jan Buczek, prezes Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych w Polsce.

„Wyobraźmy sobie, że czeski przewoźnik wysyła kierowcę słowackim autem do Rumunii, żeby tam załadować towar, a stamtąd od Norwegii z postojem w Niemczech, gdzie wyładowywana jest np. jedna paleta. Mam problem ze zrozumieniem, jak np. można uznać, że taki pracownik został delegowany do pracy w Niemczech, bo spędził tam trzy dni. Przecież wcześniej odwiedził masę innych państw. Pojawia się więc pytanie, czy kierowca w transporcie międzynarodowych to naprawdę pracownik delegowany?” – dodaje Martin Luptak, dyrektor przedsiębiorstwa transportowego Bring Trucking.

Zdaniem Luptaka „to dobrze, że UE będzie w końcu miała wspólne przepisy dotyczące transportu drogowego, zanim jednak będą one mogły wejść w życie, należy z propozycji usunąć wiele przeszkód technicznych”.

Z krytyką spotkała się także propozycja KE ws. uelastycznienia zasad odpoczynku w trasie. Według propozycji, kierowcy nie powinni spędzać tego czasu w kabinach pojazdów, tylko w domu lub hotelu.

„Problem w tym, że w Europie nie ma odpowiedniej infrastruktury ani parkingów, gdzie kierowca mógłby bezpiecznie zostawić swój pojazd z towarem. A co, jeśli przewożony towar stanowią produkty niebezpieczne lub szybko się psujące? Nie wiadomo też, jak na takie zmiany zareagują firmy ubezpieczeniowe” – mówi europosłanka Elżbieta Łukacijewska z grupy Europejskiej Partii Ludowej.

„Nie mamy jak spełnić oczekiwań KE wynikających z zapisów wypoczywania poza kabiną. Z jednej strony jesteśmy zobowiązani unijnymi przepisami do dozorowania ładunku, a z drugiej oczekuje się, że kierowca porzuci ładunek powierzony mu przez klienta i będzie szukał hotelu. Nie ma odpowiednich hoteli, nie ma również parkingów strzeżonych, gdzie kierowcy mogliby zdeponować samochód za pokwitowaniem” – stwierdza Jan Buczek.

Zdaniem ekspertów nowe przepisy uderzyłyby głównie w małe i średnie firmy, mające stosunkowo niewielką flotę samochodową i zatrudniające zwykle kilka lub kilkanaście osób.

„Takich małych i średnich przedsiębiorstw w Polsce jest najwięcej. Te przepisy mogą ograniczyć ich konkurencyjność, zwiększyć koszty ich funkcjonowania, a nawet doprowadzić do ich likwidacji” – uważa Łukacijewska.

W Polsce branża transportowa wytwarza 10 proc. PKB. Sektor zatrudnia 1 mln pracowników, czyli 7,5 proc. wszystkich zatrudnionych w kraju.

Propozycji KE przeciwnych jest 15 państw członkowskich, w tym m.in. Węgry, Słowacja, Czechy, Portugalia, Hiszpania i Polska. W czwartek po raz pierwszy tematem pakietu drogowego zajmą się ministrowie transportu krajów UE w Luksemburgu. Jesienią prace nad propozycjami KE powinien rozpocząć Parlament Europejski.