Nawet co szósta gmina nie ma pieniędzy na ratowanie zabytków znajdujących się na ich terenach. Tymczasem konserwatorzy ostrzegają, że stan wielu obiektów jest katastrofalny
Zabytki w Polsce / Dziennik Gazeta Prawna
Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego zapowiada, że do 2020 roku na ochronę zabytków przeznaczy 2 mld zł. Eksperci jednak twierdzą, że ta kwota może nie wystarczyć. Tym bardziej, że ich zdaniem resort powinien pomyśleć jak wspomóc gminy, do których należą setki zabytkowych obiektów rozsianych po terenie całej Polski.

Brakuje pieniędzy

Samorządy mają obowiązek remontować cenne obiekty będące ich własnością. Taki nakaz wynika z ustawy z 23 lipca 2003 r. o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami (Dz.U. nr 162 poz. 1568 ze zm.). Niestety w wielu przypadkach taka ochrona sprowadza się do zamurowania drzwi i okien oraz postawienia tabliczki, że obiekt grozi zawaleniem. Do samorządów należy tymczasem co piąty zabytek na terenie Polski. Wśród nich są m.in. dwory, pałace, zamki i mury obronne.
Właściciele obiektów, które są wpisane do rejestru zabytków, mogą ubiegać się o dotację celową. Pieniądze na prace można uzyskać m.in. od ministra kultury, marszałków województw, wojewódzkich konserwatorów zabytków, a także z unijnych funduszy. Niestety pozyskanie środków nie jest łatwe, o czym przekonały się władze gminy Byczyn. Przez 7 lat bezskutecznie walczyły o pieniądze na remont XIV-wiecznych murów obronnych. Nie otrzymały ich ani z regionalnego programu operacyjnego województwa opolskiego, ani z funduszy norweskich. W końcu udało się zdobyć 400 tys. zł z ministerstwa kultury. Resort obiecał przekazać jeszcze 300 tys. zł. Niestety to wciąż jest kropla w morzu potrzeb, na remont zabytkowego obiektu trzeba bowiem 30 mln zł.
Tymczasem z powodu braku pieniędzy w ruinę popadają m.in.: zespół dworskoparkowy w Cieszacinie Wielkim w gminie Pawłosiów, zespół dworskoparkowy w Falejówce w gminie Sanok, zespół dworsko-parkowy w Żeglcach, dwór w Żurawicy w gminie Chorkówka czy zespół dworsko-parkowy w Bieździadce w gminie Kołaczyce.
– Faktycznie jesteśmy właścicielem pałacu w Bieździance. Niestety nie mamy środków na remont, a zakres prac jest szeroki – tłumaczy Jerzy Sypień, zastępca burmistrza gminy Kołaczyce.
Na brak pieniędzy narzekają również samorządowcy z Sanoka. – Na naszym terenie znajdują się zabytki wymagające kosztownych prac. Jednak w pierwszej kolejności niezbędny jest remont zespołu dworskiego w Falejówce – informuje Anna Hałas, wójt gminy Sanok. – Liczymy na środki unijne z nowej perspektywy finansowej. Udało się nam zaoszczędzić pieniądze na wkład własny – dodaje.
– Dużo łatwiej jest pozyskać środki na remonty w Lublinie czy Zamościu. W gorszej sytuacji są gminy poza głównymi szlakami turystycznymi, które mają na swoim terenie dwory czy pałace. Im trudno jest znaleźć środki na naprawę takich budynków nawet wówczas, kiedy w takim obiekcie jest ich siedziba – przyznaje dr inż. arch. Halina Landecka, lubelski wojewódzki konserwator zabytków.

Brakuje pomysłu

Wielu konserwatorów za zły stan zabytków wini jednak samorządy. Co więcej, uważają, że to z powodu ich zaniedbań nie mogą zdobyć potrzebnych środków. – Nie mają opracowanych koncepcji zagospodarowania i wykorzystania zabytkowych obiektów m.in. na cele użytkowe. Brakuje pracowników, którzy potrafiliby pozyskać środki na ochronę zabytków– wylicza dr Grażyna Stojak, podkarpacki wojewódzki konserwator zabytków.
– To nieprawda, że gminy nie chcą się zajmować zabytkami znajdującymi się na ich terenie. Samorządowcy nie mogą jednak wydać na nie więcej pieniędzy niż mają. I dlatego ważne jest wspieranie gmin, które skutecznie poszukują środków na rewitalizację cennych obiektów znajdujących się na danym terenie – wyjaśnia Bolesław Gadawski, kierownik delegatury w Łomży Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Białymstoku.
Sprawdziliśmy. Ponad trzy miliony złotych dotacji unijnych na remonty obiektów zabytkowych udało się zdobyć gminom z Kurpiów, które utworzyły fundację „Kraina Mlekiem Płynąca”. Lokalną grupę działania tworzą gminy: Turośl, Kolno, Grabowo, Zbójna, Nowogród, Mały Płock i Stawiski.
– Dzięki unijnym środkom udało się nam już wyremontować kilka kościołów, zespół poklasztorny oraz zabytkowy dworek. Jeśli tego nie będziemy robić, to nieliczne zabytki znajdujące się na naszym terenie po prostu przestaną istnieć – tłumaczy Elżbieta Parzych, prezes zarządu fundacji „Kraina Mlekiem Płynąca”, skarbnik gminy Zbójna.
O zabytki dba także Mielec. – Potrzeby są większe niż posiadane przez nas środki. Staramy się jednak z naszego budżetu wygospodarować pieniądze na renowację cennych obiektów. Wśród odrestaurowanych zabytków jest m.in. pochodzący z XVI wieku modrzewiowy kościół parafialny p.w. św. Wojciecha w Gawłuszowicach – tłumaczy Bogusław Miga, rzecznik prasowy starostwa powiatu w Mielcu.

System pogrąża zabytki

Opinia: Prof. dr hab. Dariusz Markowski, kierownik Zakładu Konserwacji i Restauracji Sztuki Nowoczesnej, Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu

Przekazanie opieki nad zabytkami samorządom było błędem. Miałoby to rację bytu, gdybyśmy mieli bogate gminy, które posiadałyby środki na ten cel. Widomo, że gdy biedna jednostka stanie przed dylematem utrzymania szkoły czy wydania pieniędzy na ochronę zabytku, wybierze pierwszy cel. Samorządy finansują prace konserwatorskie, restauratorskie i roboty budowlane przy zabytkach na dwa sposoby – z własnego budżetu i z otrzymanych dotacji. Przy czym dotacje mogą być przeznaczone tylko na prace przy obiektach wpisanych do rejestru zabytków prowadzonego przez wojewódzkiego konserwatora zabytków. Z tego źródła nie można natomiast finansować budowli z gminnej ewidencji zabytków. Obecny system finansowania zabytków wymaga zmian, tak by należycie zabezpieczał nasze dziedzictwo narodowe bez względu na miejsce jego występowania.