- Pospieszny sposób prac nad nowelizacją sprawi, że rozwiązanie jednego problemu natychmiast spowoduje powstanie wielu następnych - wskazuje Bartosz Rakoczy.
Nie minęły jeszcze dwa miesiące, a posłowie PiS już chcą powrotu do starych przepisów ustawy Prawo wodne, które obowiązywały w ubiegłym roku. Tłumaczą, że zapanował zbyt duży chaos, bo nie wiadomo, które regulacje stosować do postępowań wszczętych jeszcze w poprzednim reżimie prawnym. Jak ocenia pan propozycje z projektu nowelizacji?
prof. dr hab. Bartosz Rakoczy, radca prawny i ekspert Izby Gospodarczej „Wodociągi Polskie” / Dziennik Gazeta Prawna
Niestety, zaproponowane zmiany mają charakter wycinkowy i fragmentaryczny. Jestem raczej sceptyczny, że częściowy powrót do poprzednich przepisów rzeczywiście udrożni proces inwestycyjny, tak jak chcieliby tego projektodawcy. Ale z pewnością dobrze, że reguły gry procesowej w toku postępowania pozostaną te same. Dla przedsiębiorstw wodociągowo-kanalizacyjnych, które funkcjonują bardzo dynamicznie, to właśnie przepisy przejściowe i końcowe, a nie merytoryczne, są obecnie najbardziej problematyczne.
Dzisiaj to one wywołują największy niepokój branży. Z reguły nie obejmują bowiem większości sytuacji, w jakich przedsiębiorstwa wodociągowo-kanalizacyjne się znajdują. Problemów tych nie rozwiązuje jednak prosta klauzula, że do postępowań wszczętych a niezakończonych stosuje się dotychczasowe przepisy. Obawiam się, że pospieszny sposób prac nad nowelizacją sprawi, że rozwiązanie jednego problemu natychmiast spowoduje powstanie wielu następnych, również takich, które dzisiaj są jeszcze niedostrzegalne i nieidentyfikowalne.
To jakie jeszcze widzi pan luki w obowiązujących przepisach, które należałoby jak najszybciej wypełnić?
Uważam, że ustawodawca powinien przede wszystkim rozważyć kwestie poważnych i głębokich zmian samego procesu wydawania decyzji środowiskowej. Po blisko 10 latach funkcjonowania jej w obecnym kształcie być może należałoby zastanowić się nad nowatorskimi rozwiązaniami, które zastąpiłyby sztywne procedury wydawania decyzji rodzajem jakiejś umowy administracyjnej, w której organ z inwestorem ustalaliby, jak można wykonywać dane przedsięwzięcie.
Trzeba jednak przyznać, że ustawodawca podejmuje próby uproszczenia dotychczasowych procedur, czego przykładem mogą być choćby zmiany zasad uzyskiwania oceny wodnoprawnej.
To prawda, jednak ustawodawca wysyła sprzeczne komunikaty. Część przyjętych rozwiązań rzeczywiście dowodzi tego, że chodzi o udrożnienie procesu inwestycyjnego. Ale z drugiej strony część przepisów już to spowalnia. Mowa tu np. o konieczności uzgadniania i opiniowania decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach już nie przez dwa, a cztery organy. Nie wdając się w szczegóły – gdyż to zależy m.in. od konfiguracji postępowania i rodzaju przedsięwzięcia – uzgadnianie lub opiniowanie powierzone jest również organom samorządu województwa, regionalnemu dyrektorowi ochrony środowiska, w określonych sytuacjach również organom Wód Polskich. Z uwagi na długość trwania niektórych postępowań ocenowych swoje stanowiska wyrażają niekiedy także organy inspekcji sanitarnej. Natomiast co do oceny wodnoprawnej, to nikt tak naprawdę nie wie, jak ona zadziała w praktyce.
Skąd bierze się więc ten niepokój branży?
Niewątpliwie każda nowa instytucja wywołuje obawy. Nie zapominajmy jednak, że nie samym prawem przedsiębiorstwo wodociągowo-kanalizacyjne żyje, bo dla jego funkcjonowania znaczenie ma również praktyka, jaka się wykształca w relacjach z kontrolującymi go organami. Jak ona się będzie układała? To trudno przewidzieć. Dotyczy to przede wszystkim nowo utworzonego Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie, które nie miało poprzedników w systemie prawnym. Jest więc wielką niewiadomą, jak podmiot ten poradzi sobie organizacyjnie i jurydycznie, biorąc pod uwagę, jak bardzo uwikłany jest w przenikające się sfery prawa publicznego, prywatnego, cywilnego i administracyjnego.
Gdzie tkwią zatem potencjalne problemy?
Obecnie branża obawia się chaosu związanego z niepewnością kiedy będzie konieczne uzyskanie decyzji środowiskowej, a kiedy wystarczy tylko ocena wodnoprawna. Dobrze byłoby jak najbardziej jednoznacznie oddzielić te sytuacje.
Dlaczego jest to taką przeszkodą przy prowadzeniu inwestycji?
Pamiętajmy, że zarówno decyzja o środowiskowych uwarunkowaniach, jak i ocena wodnoprawna wydawane są na wniosek przedsiębiorstwa. To ono musi ocenić, czy skieruje go do tego, czy innego organu, i czego się będzie domagało. Oczywiście zawsze należy pamiętać o art. 19 kodeksu postępowania administracyjnego, który zobowiązuje organy administracji publicznej do przestrzegania z urzędu swojej właściwości. Jednak właściwość organu zdeterminowana będzie stanem faktycznym lub hipotetycznym opisanym przez przedsiębiorstwo wodociągowo-kanalizacyjne. Wystarczy więc, że jakiś stan faktyczny może być podciągnięty pod więcej niż jedną normę prawną, i już pojawia się problem kompetencji organu.
Jakie skutki może mieć taki decyzyjny impas?
Warto zwrócić uwagę, że zakwalifikowanie danej sytuacji jako tej, która wymaga decyzji środowiskowej lub oceny wodnoprawnej, determinuje nie tylko właściwość organu, ale również tryb procedowania. W efekcie pojawić się tu może bardzo prozaiczny problem wymaganych i oczekiwanych załączników oraz dokumentów. Są to bolączki, które towarzyszą każdej sytuacji, w której prawodawca wprowadza jakieś alternatywne rozwiązania. W przypadku niewłaściwego procedowania istnieje ryzyko stwierdzenia nieważności decyzji, czy chociażby wznowienia postępowania administracyjnego. A jak wiadomo, zarówno w przypadku decyzji środowiskowej, jak i w przypadku oceny wodnoprawnej, są to decyzje determinujące wszelkie dalsze decyzje, np. pozwolenie na budowę czy pozwolenie wodnoprawne.