Prokuratura: Nie trzeba zabezpieczać komputerów osób podejrzewanych o udostępnianie filmów w sieci Torrent. Decyzji tej przeciwstawia się dystrybutor filmu.
Setki domów do przeszukania / Dziennik Gazeta Prawna
Od ponad roku prasa informuje o zabezpieczaniu komputerów kolejnych osób, które miały rozpowszechniać polską komedię „Wkręceni” za pośrednictwem sieci Torrent. Poseł Norbert Obrycki (PO) w interpelacji spytał m.in., czy środki te są konieczne. Zabezpieczenie komputera powoduje bowiem, że jego właściciel traci dostęp do wszystkich zgromadzonych w nim plików, w tym także ważnych dokumentów. Być może zamiast tego wystarczyłoby skopiowanie zawartości dysków.
Sąd nakazał
Z odpowiedzi, jakiej udzieliło Ministerstwo Sprawiedliwości, wynika, że prowadząca tę sprawę Prokuratura Okręgowa w Szczecinie nie tylko nie zamierzała zabezpieczać komputerów, ale odmówiła nawet wszczęcia śledztwa w tej sprawie. Nie dopatrzyła się bowiem ustawowych znamion czynu zabronionego w tym, że internauci udostępniali film za pośrednictwem sieci Torrent. Jej postanowienie odmawiające wszczęcia śledztwa zostało jednak zaskarżone przez dystrybutora filmu i sąd uchylił je jako przedwczesne. To sąd zobowiązał prokuraturę do zabezpieczenia komputerów osób podejrzanych.
Najciekawsza jest jednak ostatnia część odpowiedzi resortu sprawiedliwości. Wynika z niej, że Prokuratura Krajowa nie tylko popiera decyzję o odmowie wszczęcia śledztwa z powodu braku znamion przestępstwa, ale też na jej podstawie przygotowuje wytyczne dla prokuratur dotyczące postępowania w podobnych sprawach.
„Decyzja sądu nakazująca prokuratorowi zabezpieczenie komputerów spotkała się z jednoznacznie krytycznym stanowiskiem. Analiza postanowienia o odmowie wszczęcia śledztwa w tej sprawie, przeprowadzona w Prokuraturze Krajowej, doprowadziła do uznania tej decyzji za trafną i zasadną. W chwili obecnej opracowywane jest stanowisko w tej sprawie, dotyczące postępowania w podobnych przypadkach, które przekazane zostanie wszystkim powszechnym jednostkom organizacyjnym prokuratury do stosowania” – wyjaśniło Ministerstwo Sprawiedliwości.
Nie udało nam się dowiedzieć, czym kierowała się szczecińska prokuratura, uznając, że udostępnianie plików z filmami za pośrednictwem sieci Torrent nie stanowi przestępstwa. Od dawna jednak podnoszone są wątpliwości związane chociażby z wykorzystywaniem prokuratury do pozyskiwania danych właścicieli komputerów po ich numerach IP po to, by następnie proponować im ugodę w zamian za wycofanie zawiadomienia o przestępstwie.
Wątpliwości jest zresztą więcej. Użytkownicy sieci Torrent korzystają z niej przede wszystkim po to, by ściągnąć film. To zaś nie może zostać uznane za przestępstwo. Odpowiedzialność karna jest bowiem przewidziana wyłącznie za rozpowszechnianie utworów bez zgody uprawnionych. Wynika to z art. 116 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych (t.j. Dz.U. z 2016 r. poz. 666 ze zm.). Specyfika oprogramowania typu Torrent jest jednak taka, że pobierając film za jego pośrednictwem, jednocześnie udostępnia się materiał (a przynajmniej fragment) innym użytkownikom. Z tego nie wszyscy internauci zdają już sobie sprawę.
Prawo do zmiany
Jakub Kralka, prawnik i autor bloga TechLaw.pl, uważa jednak, że w obecnym stanie prawnym rozpowszechnianie objętych ochroną filmów to zajęcie dla prokuratury.
– Być może rozwiązaniem problemu powinna być częściowa depenalizacja art. 116 prawa autorskiego z ograniczeniem jego treści do sytuacji, w których sprawca prowadzi działalność przestępną lub z naruszeń uczynił sobie stałe źródło dochodu. W obecnej rzeczywistości cyfrowo-medialnej odpowiedzialność karna w odniesieniu do osób prywatnych i tak zwykle się nie urzeczywistnia, a zachodzą też uzasadnione wątpliwości co do jej adekwatności – ocenia.
– Z drugiej strony ten depenalizacyjny kompromis wymagałby wsparcia dodatkowymi narzędziami, np. wdrożeniem idei ślepego pozwu do procedury cywilnej – dodaje.
Wprowadzenie ślepego pozwu zaproponował w ubiegłym roku rzecznik praw obywatelskich. Dzisiaj w pozwie należy oznaczyć stronę, co często jest niemożliwe. Dlatego sprawy kierowane są do prokuratury, by ta po IP ustaliła dane osoby naruszającej czyjeś prawa. Gdyby istniał ślepy pozew, wystarczyłoby w nim samemu wskazać numer IP, a sąd nakazywałby sprawdzenie, do kogo on należy.
Zmiany w prawie sugeruje również radca prawny Janusz Piotr Kolczyński, partner zarządzający w Kancelarii Radcowskiej C.R.O.P.A.
– Jako przykład dobrego kierunku mogę podać np. prawo niemieckie. Tam drobne naruszenia praw autorskich nie są zasadniczo ścigane. Poza tym od 2013 r. wprowadzono także limity kosztów adwokackich (do 124 euro) i szkody (do 1000 euro) w tzw. sprawach bagatelnych, w tym także sprawach prawnoautorskich – wskazuje.
– Uważam, że model spraw bagatelnych jest sensowniejszy niż model pociągania do pełnej odpowiedzialności (w tym karnej) wszystkich, jak leci – dodaje.
W sprawie dotyczącej filmu „Wkręceni” prokuratura była związana stanowiskiem sądu. Dlaczego jednak, zamiast kopiować zawartość dysków, zabezpiecza całe komputery? Jak można się dowiedzieć z odpowiedzi MS, zaważył czynnik ekonomiczny. Z szacunków wynikało, że koszt sporządzenia kopii, zakupu dysków do ich przechowania oraz pracy biegłych przekroczyłby 300 tys. zł, co uznano za zbyt wysoką kwotę.