Użytkownicy sieci Torrent nie powinni być automatycznie uznawani za piratów rozpowszechniających filmy. Ważne jest, czy mieli świadomość, że bezprawnie udostępniają treści w internecie. Taki wniosek płynie z niedawnego wyroku Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, o którym pisaliśmy wczoraj.
Z orzeczenia wynika, że TSUE prezentuje restrykcyjne podejście wobec administratorów serwisów pozwalających na wyszukiwanie plików Torrent, czyli swego rodzaju odnośników pozwalających na wymianę filmów czy muzyki między użytkownikami. Uznał on bowiem, że choć sami nie udostępniają tychże filmów czy muzyki, to ponoszą odpowiedzialność za ich bezprawne rozpowszechnianie (wyrok TSUE z 14 czerwca 2017 r., sprawa nr C-610/15). Dokładniejsza lektura uzasadnienia tego orzeczenia prowadzi jednak do wniosku, że inne podejście trybunał ma do samych użytkowników sieci Torrent i ich odpowiedzialności za udostępnianie utworów. Tu już nie jest tak restrykcyjny, a wręcz podkreśla, że o ich odpowiedzialności można mówić tylko wówczas, gdy w sposób zamierzony rozpowszechniają oni pliki z pirackimi wersjami utworów.
– Trybunał zdjął odpowiedzialność ze zwykłego użytkownika, wskazując, że po jego stronie musi być jednoznaczna i pełna świadomość rozpowszechniania chronionych treści. Zmienia on optykę, moim zdaniem w dobrym kierunku. Wrogiem nie są osoby fizyczne pobierające i nieświadomie udostępniające utwory, ale serwisy torrentowe udostępniające i katalogujące pliki z metadanymi – uważa Zbigniew Krüger, adwokat w kancelarii Krüger & Partnerzy.
W uzasadnieniu podkreślono, że przy ustalaniu, czy użytkownik dokonuje czynności publicznego udostępnienia (czy rozpowszechnia chronione treści), należy wziąć pod uwagę wiele czynników. Wśród nich wskazał na zamierzony charakter działania. „Czynność udostępniania ma bowiem miejsce wtedy, gdy użytkownik podejmuje działania – z pełną świadomością ich konsekwencji – mające na celu udzielenie swoim klientom dostępu do chronionego utworu” – zauważył trybunał.
Dlaczego to takie ważne? Wielu użytkowników sieci Torrent nie zdaje sobie sprawy z tego, że ściągając film lub muzykę na swój komputer, jednocześnie udostępnia je innym internautom (a przynajmniej ich fragmenty). Takie udostępnianie to nic innego niż rozpowszechnianie, za które w polskich warunkach grozi nie tylko odpowiedzialność cywilna, ale i karna.
– Sytuacje te wykorzystywały różnego rodzaju pseudofundacje zajmujące się ochroną własności intelektualnej, których modelem biznesowym było składanie zawiadomień o podejrzeniu popełnienia przestępstwa w celu uzyskania danych użytkowników sieci p2p z prokuratur. Następnie dane te były wykorzystywane, by nakłaniać do dobrowolnej zapłaty internautów, strasząc postępowaniem karnym. Mam nadzieję, że wyrok TSUE pozwoli skończyć z tego typu praktyką – mówi Zbigniew Krüger.
Co ciekawe, również polska prokuratura ma poważne wątpliwości, czy powinna ścigać osoby udostępniające filmy w sieci Torrent. Prowadząca sprawę dotyczącą bezprawnego rozpowszechniania filmu „Wkręceni” Prokuratura Okręgowa w Szczecinie początkowo nie tylko nie zamierzała zabezpieczać komputerów, ale odmówiła nawet wszczęcia śledztwa w tej sprawie. Nie dopatrzyła się bowiem ustawowych znamion czynu zabronionego w tym, że internauci udostępniali film za pośrednictwem sieci Torrent. Jej postanowienie odmawiające wszczęcia śledztwa zostało jednak zaskarżone przez dystrybutora filmu i sąd uchylił je jako przedwczesne. Dopiero sąd zobowiązał prokuraturę do zabezpieczenia komputerów osób podejrzanych.