Pracodawcy unikają płacenia danin na ZUS od umów cywilnoprawnych. Ministerstwo grozi więc oskładkowaniem wszystkich zleceń, nie tylko tych do wysokości płacy minimalnej.
Od 1 stycznia tego roku firmy muszą płacić składki od umów-zleceń do czasu osiągnięcia kwoty płacy minimalnej. Taki obowiązek wprowadziła ustawa z 23 października 2014 r. o zmianie ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych oraz niektórych innych ustaw (Dz.U. z 2014 r. poz. 1831 ze zm.). I choć ZUS odnotował w tym roku wzrost wpływów, to jednak nie wiadomo, czy spowodowały to nowe przepisy.

Trudne rachunki

ZUS podsumował pierwsze trzy miesiące tego roku, od kiedy zaczęły obowiązywać przepisy nakazujące opłacanie składek od umów-zleceń, których łączna podstawa wymiaru jest niższa od minimalnego wynagrodzenia (obecnie 1850 zł). Okazuje się, że średnia liczba osób ubezpieczonych z tytułu umów-zleceń wzrosła o zaledwie 45 tys., co w efekcie spowodowało, że średnie wpływy do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych zwiększyły się w ciągu pierwszych miesięcy tego roku o niecałe 50 mln zł. Przy czym nie wiadomo, czy ta tendencja do końca roku zostanie utrzymana. Warto zaznaczyć, że rząd Ewy Kopacz, który wprowadził składkowanie zleceń do płacy minimalnej, liczył, iż w pierwszym roku obowiązywania nowych przepisów do ZUS trafi dodatkowe 340 mln zł, zaś w 2036 r. aż miliard złotych.
Tymczasem nawet prezes ZUS prof. Gertruda Uścińska zauważa, że od kilku lat wpływy z tytułu składek od umów cywilnoprawnych rosną. – Dla nas ważne jest to, że po pierwszych dwóch miesiącach odnotowaliśmy w porównaniu do roku ubiegłego około 5,5-proc. wzrost wpływów składkowych ogółem – zauważa prof. Uścińska.
Piotr Lewandowski, prezes zarządu Instytutu Badań Strukturalnych, wskazuje, że co prawda w pierwszych trzech miesiącach tego roku liczba osób odprowadzających składki i wykonujących pracę na podstawie umowy-zlecenia lub umowy agencyjnej, lub innej umowy o świadczenie usług, była o 5 proc. wyższa niż w analogicznym okresie roku 2015, ale jest to stała tendencja. – Od kilku lat liczba osób pracujących w ten sposób rośnie co roku od 5 do 6 proc., więc w tym wzroście nie ma nic szczególnego – stwierdza Piotr Lewandowski.
Zasady oskładkowania umów-zleceń / DGP
A ponieważ wzrosła liczba zleceniobiorów, to automatycznie musiały wzrosnąć wpływy ze składek. Ekspert wskazuje na inne niebezpieczne zjawisko.
– Policzyłem, że średnia miesięczna wysokość składki odprowadzonej w okresie styczeń – marzec 2016 r. wynosi zaledwie 265 zł. Tymczasem składki emerytalno-rentowe, jakie należy odprowadzić od obecnie obowiązującej płacy minimalnej, wynoszą 512 zł. Jak widać, średnia wysokość faktycznie odprowadzanej składki jest niższa o połowę od tej hipotetycznej – wskazuje Piotr Lewandowski.

Groźna szara strefa

Przedsiębiorcy z kolei zwracają uwagę, że nie przepisy, ale sytuacja gospodarcza firm decyduje o formie zatrudnienia. – Właściciele firm mogą zatrudnić tylko tyle osób, na ile ich stać. Znam przypadki, że mali przedsiębiorcy ze względu na coraz wyższe koszty pracy musieli zrezygnować z dwóch spośród czterech pracowników. Obowiązki zostały podzielone między osoby, które zostały w firmie. Politycy, nakładając coraz to nowe obciążenia, nie zdają sobie sprawy z tego, że finanse przedsiębiorstwa to nie budżet państwa. Firma, która ma deficyt, po prostu przestaje istnieć – tłumaczy Dorota Wolicka, wiceprezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.
Okazuje się, że w 2015 r. w Polsce powstało 601,9 tys. nowych miejsc pracy, z tego 9 proc. w sektorze publicznym, a 91 proc. w prywatnym. Jeśli się od tego odejmie 317,6 tys. zlikwidowanych stanowisk zatrudnienia, to okaże się, że na plusie jest 248 tys. nowych miejsc. – Jeśli to porównamy do zwiększającej się liczby umów-zleceń, to trudno mówić o sukcesie nowych przepisów – zauważa Jeremi Mordasewicz, ekspert Konfederacji Lewiatan, członek rady nadzorczej ZUS.
Wskazuje, że jest coraz więcej sygnałów o tym, że firmy próbują uciekać od umów-zleceń, zatrudniając podwładnych na umowy o dzieło. Przykłady można mnożyć. Na przykład ekspedientki w galeriach handlowych pracują jako konsultantki sprzedaży lub wykonują dekorację sklepów. To kwalifikuje się pod dzieło, a to, że przy okazji sprzedają towary, to już skutek uboczny. Z kolei pracujący w kawiarniach mają umowy na autorskie przepisy i napoje. O tym, jaki stopień może osiągnąć patologiczna niechęć płacenia składek do ZUS, może świadczyć to, że nawet drylowanie owoców bywa uznawane przez zatrudniających jako dzieło.

Donos na siebie

Jak podkreślają eksperci, w obecnym stanie prawnym (wykonujący pracę na podstawie zlecenia podlega obowiązkowo ubezpieczeniom bez względu na to, na jaki okres została ona zawarta) zasadnicze znaczenie ma wysokość osiągniętej w danym miesiącu łącznej podstawy wymiaru składek ze wszystkich tych źródeł.
– Oczywiście dotyczy to zleceniobiorcy, który z najstarszej umowy-zlecenia osiągnie przychód niższy od płacy minimalnej. Może się więc okazać, że w każdym miesiącu zleceniobiorca będzie podlegał innemu ubezpieczeniu. Raz będzie podlegał ochronie ubezpieczeniowej ze wszystkich tytułów, a raz tylko z jednego, w zależności od faktycznie uzyskanego oskładkowanego łącznego przychodu – tłumaczy Andrzej Strębski, niezależny ekspert ubezpieczeniowy.
I tu pojawia się problem. Zleceniobiorcy często sami są zainteresowani tym, by nie płacić zbyt dużych składek. Przepisy nakazują, że do opłacania daniny jest zobowiązany każdy płatnik. Chyba że zatrudniony dostarczy kolejnemu płatnikowi dokumenty, z których wynika, że ten już nie musi za niego płacić składek, bo jego łączna podstawa wszystkich wpływów z umowy-zlecenia osiągnęła już minimum i składki nie są należne. A to oznacza nie tylko konieczność opowiedzenia się właścicielom firm, gdzie się pracuje, ale i ile się zarabia u konkurencji.
– Nie słyszałem o ani jednym przypadku, żeby zleceniobiorca poszedł do swojego pracodawcy i pochwalił się, że pracuje w innych firmach. I żeby nie stracić żadnej z tych umów takie osoby po prostu godzą się na pracę na czarno lub na umowę o dzieło – zauważa Dariusz Jadczyk, przewodniczący zarządu Regionalnej Organizacji Pracodawców w Częstochowie.

Czas analizy

Sprawie zmiany wysokości wpływów składek z tytułu umów-zleceń przyjrzy się resort pracy. – W tej chwili jeszcze nie zapadły żadne decyzje, ale jeśli wpływy z tytułu umów cywilnoprawnych będą niskie, to oskładkujemy wszystkie umowy zlecenia – zapowiada DGP Stanisław Szwed, wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej.
Związki zawodowe chcą pójść o krok dalej. – Będziemy namawiać rząd, aby wprowadził obowiązek opłacania składek od wszystkich umów o pracę bez względu na ich formę – dodaje Wiesława Taranowska, wiceprzewodnicząca OPZZ, członek rady nadzorczej. – Także przedsiębiorcy powinni płacić składki od faktycznych dochodów, a nie od ryczałtu, jak ma to miejsce obecnie.