Ograniczenie możliwości zawierania umów o pracę na czas określony to krok w dobrym kierunku, ale niewystarczający - uważa opozycja. To kompromis, który uwzględnia zarówno propozycje strony społecznej jak i pracodawców - mówi PO.

Dziś w Sejmie pierwsze czytanie rządowego projektu nowelizacji kodeksu pracy. Najważniejsza zmiana zakłada, że terminowa umowa o pracę z jednym pracodawcą nie będzie mogła być zawierana na dłużej niż 33 miesiące.

Janusz Śniadek z PiS powiedział IAR, że rządowy projekt jest regresem w stosunku do kompromisu, który zarysował się podczas posiedzenia Komisji Trójstronnej z 2009 roku, kiedy podpisywano tzw. pakt antykryzysowy. "Wówczas była zgoda wśród partnerów społecznych, że po kryzysie przyjmiemy ten okres na poziomie 18 miesięcy" - dodał Śniadek.

Tomasz Szymański z PO uważa, że projekt jest ważnym kompromisem, który uwzględnia zarówno propozycje strony społecznej jak i pracodawców. Poseł przypomniał, że podczas tamtych negocjacji strona społeczna, czyli Forum Związków Zawodowych, OPZZ i Solidarność optowały za tym, by umowy na czas określony można było zawierać maksymalnie na 18 miesięcy, natomiast strona pracodawców mówiła o 48 miesiącach.

Rządowy projekt nowelizacji Kodeksu pracy przewiduje również zrównanie okresów wypowiedzeń. Będą one takie same dla pracowników zatrudnionych na czas nieokreślony jak i na czas określony. Obecnie, czas wypowiedzenia umowy terminowej wynosi 2 tygodnie. Po wejściu nowelizacji w życie będzie on zależał, podobnie jak w przypadku umów o pracę od stażu pracy.

Pierwsze czytanie projektu dziś późnym wieczorem (ok. 20.45). Z informacji uzyskanych przez IAR wynika, że wszystkie kluby i koła opowiedzą się za jego skierowaniem do dalszych prac sejmowych.