Ustanowienie 12 listopada dniem wolnym spowoduje konieczność zmiany harmonogramów czasu pracy. Wywoła nie tylko problemy organizacyjne, ale też finansowe straty
12 listopada 2018 r. (poniedziałek po Święcie Niepodległości) będzie jednorazowym, dodatkowym dniem wolnym od pracy. Projekt w tej sprawie został w nocy przegłosowany przez Sejm.
– To pozytywne rozwiązanie, które wstępnie popiera większość ugrupowań sejmowych – wskazała wczoraj Beata Mazurek, wicemarszałek Sejmu, rzecznik klubu PiS.
Posłowie chcą w ten sposób uczcić 100 rocznicę odzyskania niepodległości (pierwsze czytanie projektu miało się odbyć wczoraj już po zamknięciu numeru). Cel jest szczytny, ale sposób wdrożenia takich zmian może wywołać chaos, nie tylko w firmach, ale też np. urzędach i sądach. Pracodawcy zostaną zaskoczeni taką decyzją – może zostać wprowadzona z jedynie kilkunasto- lub wręcz kilkudniowym uprzedzeniem. A musieliby zmieniać harmonogramy czasu pracy, przekładać zaplanowane na ten dzień obowiązki, spotkania, rozprawy, wydawanie decyzji. Dodatkowy dzień wolny będzie też oznaczał straty finansowe i ewentualne problemy z terminowym wykonaniem zakontraktowanych już zleceń.
– Nie można w ten sposób zaskakiwać przedsiębiorstw. Uniemożliwia się im przygotowanie do zmiany prawa. Podważa to zaufanie do instytucji państwa – tłumaczy Robert Lisicki, radca
prawny, ekspert Konfederacji Lewiatan.
– Wprowadzenie dodatkowego dnia wolnego w taki sposób oznaczałoby ewidentne naruszenie zasady demokratycznego państwa prawnego i swobody działalności gospodarczej – dodaje Paweł Korus,
radca prawny i partner w kancelarii Sobczyk i Współpracownicy.
Do zmiany
Projekt ustawy jest krótki. Przewiduje, że 12 listopada 2018 r. jest uroczystym świętem narodowym i dniem wolnym od pracy (ale jednocześnie nie jest objęty zakazem handlu). Skutki, jakie wywoła (jeśli zyska poparcie posłów), mogą być jednak bardzo istotne.
– Część z nich ma oczywisty charakter. Pracodawca działa w oparciu o kalendarz i na 12 listopada mógł mieć zaplanowane spotkania z klientami, wykonanie konkretnych usług lub zadań, zrealizowanie zamówień, dostaw itp. Wykonanie tych obowiązków nagle będzie musiał przełożyć – wskazuje Grzegorz Orłowski,
radca prawny w kancelarii Orłowski Patulski Walczak. – Zostanie do tego zmuszony, choć już 100 lat temu ustawodawca wiedział, że 11 listopada 2018 r., czyli setna rocznica odzyskania niepodległości, przypada w niedzielę. Dużo wcześniej mógł więc ustalić, że wolny od pracy będzie też 12 listopada. Wprowadzanie takiej zmiany z kilkunastodniowym uprzedzeniem jest niezgodne z Konstytucją RP – dodaje.
Ustawa wymusi też wiele zmian wynikających z organizacji pracy. Firma ustala wymiar czasu do przepracowania w okresie rozliczeniowym, który standardowo trwa trzy–cztery miesiące (mogą być one nawet dłuższe, maksymalnie do 12 miesięcy).
– Wprowadzenie dodatkowego dnia wolnego oznacza konieczność ustalenia na nowo grafików, szczególnie w przemyśle i produkcji, gdzie najczęściej stosowana jest
praca zmianowa lub w systemie równoważnym – tłumaczy Robert Lisicki.
– Takie zmiany są konieczne, skoro wprowadzenie dodatkowego dnia wolnego przewiduje ustawa. Ale jednocześnie nie określa ona, jak należy ich dokonać – dodaje mec. Korus.
Skutki wprowadzenia ustawy mogą mieć też długofalowy charakter. – Osobom, które mogą pracować w święta, czyli np. zatrudnionym w ruchu ciągłym, trzeba będzie oddać dzień wolny w innym terminie – tłumaczy mec. Orłowski.
Z kolei firmy, które zobowiązały się do wykonania terminowych zamówień, najprawdopodobniej zostaną zmuszone do zlecenia pracy w godzinach nadliczbowych (a to oznacza dodatkowe koszty). Nagłe wprowadzenie dnia wolnego wpłynie też na sytuację pracowników. Ci wynagradzani akordowo lub według stawki godzinowej otrzymają niższe
wynagrodzenia. Problematyczne będzie też wyliczenie wysokości ekwiwalentu za urlop (wypłaca się go, gdy pracownik, który kończy zatrudnienie, nie wykorzystał należnego mu wypoczynku).
– Współczynnik służący do ustalenia ekwiwalentu za jeden dzień urlopu ustala się odrębnie w każdym roku kalendarzowym, w oparciu o łączną liczbę przypadających w tym roku niedziel, świąt oraz dni wolnych od pracy. Tym samym zróżnicowana zostanie sytuacja pracowników, którzy rozwiązali umowy o pracę przed wejściem i po wejściu w życie ustawy – tłumaczy Robert Lisicki.
Inne efekty
Pracodawcy liczą już też straty wynikające z ewentualnej konieczności wstrzymania produkcji i realizacji usług. Według nich jeden dodatkowy dzień wolny oznacza zmniejszenie PKB o ok. 0,3 proc. (0,2 proc. według projektodawców), czyli 5,9 mld zł (4 mld zł według szacunków projektodawców). Posłowie przyznają, że ich ustawa może mieć negatywny wpływ na wzrost gospodarczy, ale podkreślają jednocześnie, że firmy mogą nadrobić wolne w następnych kwartałach. Trudniej przedstawić taki argument w przypadku innych efektów zmiany.
– Ona będzie miała wpływ nie tylko na sytuację pracodawców, ale także na życie społeczne. Przecież ktoś mógł zaplanować na 12 listopada np. ślub cywilny. Sądy mają już ustalone na ten dzień wokandy. Nagle może się okazać, że na zawarcie związku małżeńskiego albo wydanie istotnego wyroku trzeba będzie poczekać – tłumaczy mec. Korus.
Pomysłu posłów na razie nie komentują związki zawodowe. Ich też zaskoczyła inicjatywa poselska. W odpowiedzi na pytanie DGP Marek Lewandowski, rzecznik prasowy komisji krajowej NSZZ „Solidarność”, wskazał, że projekt przedstawiono w ostatnich dniach i związkowcy nie mieli jeszcze okazji, aby przygotować opinię w tej sprawie.
Projekt ustawy przed głosowaniem w Senacie
Dodatkowy dzień wolny
/
Dziennik Gazeta Prawna