Dzisiejsza opinia rzecznika generalnego przy Trybunale Sprawiedliwości Unii Europejskiej może oznaczać całkowitą zmianę zasad funkcjonowania serwisów takich jak Facebook czy Google w Unii Europejskiej. Rzecznik uznał, że nie mogą one przesyłać danych Europejczyków na serwery w USA.

Opinia rzecznika generalnego idzie dalej niż ktokolwiek mógł się spodziewać. Jego zdaniem, administracja amerykańska łamie prawo do poszanowania życia prywatnego i ingeruje w prawo do ochrony danych osobowych zagwarantowane Kartą praw podstawowych Unii Europejskiej.

To oznacza, że amerykańskie serwisy takie jak Facebook, Google czy Twitter nie mogą przesyłać danych do USA. Tymczasem wszystkie one ostatecznie trafiają właśnie na amerykańskie serwery.

Początek tej sprawie dał jeden z użytkowników Facebooka, student z Austrii – Max Schrems. Jego zaniepokojenie wzbudziły informacje, jakie obiegły światowe media po ujawnieniu przez Edwarda Snowdena afery PRISM. Uznał on, że skoro amerykańskie służby masowo i w zasadzie bez jakiejkolwiek kontroli inwigilują internautów z UE, to trudno mówić, by tamtejsze przepisy odpowiednio chroniły dane osobowe. A w tej sytuacji transfer danych do USA nie powinien być dopuszczalny. Stosowną skargę złożył do rzecznika ochrony danych osobowych w Irlandii, bo to w tym właśnie kraju swoją siedzibę ma oddział Facebooka na UE.

Irlandzki odpowiednik polskiego Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych uznał, że nie może rozpoznać skargi, gdyż dane są przekazywane do USA na podstawie decyzji Komisji Europejskiej z 2010 r. uznającej ten kraj za „bezpieczną przystań” (z ang. „Safe Harbour”). Schrems nie dał za wygraną i zaskarżył tę decyzję do irlandzkiego sądu. A ten skierował pytanie prejudycjalne do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej.

Przed wydaniem wyroku Trybunał poprosił o wydanie opinii rzecznika generalnego. A ten zajął nadspodziewanie ostre stanowisko. Jego zdaniem decyzja Komisji Europejskiej uznająca USA za kraj „bezpiecznej przystani” jest po prostu nieważna. To zaś oznacza, że nie wolno transferować do niego żadnych danych.

„Rzecznik generalny stwierdził, że dostęp, jaki przysługuje amerykańskim służbom specjalnym do przekazywanych danych, stanowi ingerencję w prawo do poszanowania życia prywatnego i w prawo do ochrony danych osobowych, które są zagwarantowane w Karcie. Podobnie, okoliczność, że obywatele Unii nie mają możliwości realizacji prawa do bycia wysłuchanym na temat zatrzymywania i kontrolowania dotyczących ich danych w USA stanowi, zdaniem rzecznika generalnego, ingerencję w chronione Kartą prawo obywateli Unii do skutecznego środka prawnego” - napisano w komunikacie biura prasowego TSUE.

Rzecznik uważa, że KE powinna zawiesić stosowanie swej decyzji. O to samo wnioskował niedługo po upublicznieniu afery PRISM Parlament Europejski.

Opinie rzeczników generalnych nie są wiążąca dla TSUE, niemniej zdecydowana większość jest podtrzymywana przez sędziów w późniejszych wyrokach.

„Teraz Komisja nie może dłużej ignorować żądania Parlamentu Europejskiego o zawieszenie „Safe Harbour”. Trzeba działać!” - napisał chwilę po opublikowaniu komunikatu na temat opinii rzecznika generalnego zaangażowany w sprawię europoseł Jan Philipp Albrecht.