Jeśli nawet polskie sądy skażą biznesmena za ujawnienie akt śledztwa, to prawdopodobnie wygra on sprawę przed trybunałem w Strasburgu.

Po opublikowaniu w internecie akt śledztwa w sprawie afery podsłuchowej Zbigniew Stonoga usłyszał zarzut ujawnienia tajemnicy śledztwa. Zgodnie z art. 241 kodeksu karnego grozi za to do dwóch lat więzienia. Tyle, że jak wskazuje orzecznictwo Europejskiego Trybunału Praw Człowieka ewentualne skazanie biznesmena i redaktora naczelnego dwutygodnika „Gazeta Stonoga” mogłoby zostać uznane za naruszenie art. 10 Konwencji o prawach człowieka, gwarantującego dziennikarzom wolność wypowiedzi. I ostatecznie to państwo polskie musiałoby płacić Stonodze.

W interesie społecznym

Potwierdzenia, że taki scenariusz jest realny nie trzeba szukać daleko. Nie minął jeszcze rok od wydania przez ETPC wyroku w sprawie nr 56925/08, A.B. przeciwko Szwajcarii (wyrok z 1 lipca 2014 r.). Dotyczyła ona dziennikarza, który opublikował artykuł na temat sprawcy wypadku, który staranował pieszych zabijając trzech i raniąc ośmiu. Autor publikacji dołączył do niej m.in. listy, jakie aresztowany sprawca kierował do sędziego. Żadna z zainteresowanych osób nie skierowała do sądu sprawy przeciwko dziennikarzowi. W przeciwieństwie do prokuratora, który doprowadził do skazania go na 4 tys. franków grzywny.

Strasburski trybunał nie miał wątpliwości, że było to niezgodne z Konwencją. Zgodził się, że nie zwalnia ona w sposób automatyczny dziennikarzy z obowiązku przestrzegania prawa krajowego dotyczącego tajemnicy śledztwa. Niemniej jednak opinia publiczna ma prawo do otrzymywania informacji o ważnych sprawach publicznych, do których trybunał zaliczył informacje o sprawcy wypadku. Jednocześnie zasądził na rzecz dziennikarza 5 tys. euro.

- Sprawa Zbigniewa Stonogi jest zbyt niejednoznaczna, by móc coś tu przesądzać. Orzecznictwo ETPC wskazuje jednak bez wątpienia, że skazanie dziennikarza za ujawnienie informacji ze śledztwa może być uznane za niezgodne z wolnością słowa gwarantowaną w Konwencji – przyznaje Dominika Bychawska-Siniarska, dyrektorka merytoryczna „Obserwatorium Wolności Mediów w Polsce” Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.

- Muszą być jednak spełnione określone warunki. Po pierwsze, musi chodzić o dziennikarza, po drugie, musi to być uzasadnione interesem społecznym i po trzecie, informacji tych nie można zdobyć w żaden inny sposób – zaznacza.

Dziennikarz czyli kto?

Kluczowe jest więc pytanie, czy Zbigniew Stonoga jest dziennikarzem? Odpowiedź na nie można znaleźć w stopce dwutygodnika „Gazeta Stonoga”, gdzie jest przedstawiony jako redaktor naczelny. Nie udało nam się skontaktować z redakcją, więc nie wiemy, czy periodyk został jako czasopismo zarejestrowany w sądzie. Nawet jednak gdyby tak się nie stało, to i tak nie odbierałoby to Stonodze statusu dziennikarza.

- Bez wątpienia dziennikarzem są nie tylko te osoby, które publikują materiały w zarejestrowanych dziennikach lub czasopismach. Tak naprawdę miejsce publikacji jest rzeczą wtórną, bardziej liczy się to, że pewien przekaz jest kierowany do szerokiego grona odbiorców – uważa Agnieszka Wiercińska-Krużewska, adwokat z kancelarii WKB Wierciński, Kwieciński, Baehr.

- Oczywiście rodzi to w praktyce szereg komplikacji. Z jednej strony każdy może zostać dziennikarzem, chociażby poprzez publikację na stronie internetowej. Z drugiej jednak ta sama strona może zostać uznana za dziennik lub czasopismo, które wymaga rejestracji – dodaje.

Warto podkreślić, że zgodnie z ustawą – Prawo prasowe (Dz.U. z 1984 r. nr 5 poz. 24 ze zm.) dziennikarz to ktoś, kto zajmuje się redagowaniem, tworzeniem lub przygotowywaniem materiałów prasowych, pozostając w stosunku pracy z redakcją albo zajmując się taką działalnością na rzecz i z upoważnienia redakcji. Materiałem prasowym jest natomiast każdy opublikowany lub przekazany do opublikowania w prasie tekst lub obraz. Dziennikarz jest więc powiązany z prasą, a to pojęcie dużo szersze, niż dzienniki czy czasopisma.

O ile możliwość pociągnięcia Stonogi do odpowiedzialności karnej może budzić wątpliwości, o tyle nie budzi ich to, że każda z osób, której dane ujawnił, może dochodzić sprawiedliwości na drodze cywilnej. Publikacja danych osobowych oraz poufnych informacji narusza bowiem prawo do prywatności, które jest jednym z dóbr osobistych człowieka.