Patrząc na kurczące się wpływy z oprocentowania lokat wiele osób zastanawia się, czy nie przenieść tych pieniędzy z bankowego depozytu i zainwestować w bardziej opłacalne instrumenty. Problem w tym, że na rynku niewiele jest bezpieczniejszych form inwestowania kapitału niż lokaty.

Często spoglądając na wpływające z lokaty odsetki, można się zastanowić, czy nie zabrać pieniędzy jak najszybciej z banku. Jednak zbyt pochopna decyzja może okazać się brzemienna w skutkach dla naszego portfela, nawet jeśli wydaje się nam, że chcemy je umieścić w bezpiecznych instrumentach finansowych.

Takim decyzjom klientów pomaga przede wszystkim obniżanie stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej. Po ostatnich obniżkach w bankach trudno szukać lokaty powyżej 3 procent. Jak ocenia Open Finance, na początku sierpnia średnie oprocentowanie trzy- i 12-miesięcznych lokat znajduje się na poziomie stopy referencyjnej, czyli 2,5 proc. Niewiele mniej, bo 2,48 proc. w skali roku, wynosi przeciętna stawka na depozytach półrocznych. Najwięcej banki płacą za lokaty dwuletnie – 2,7 proc. w skali roku.

Kiedy kończy się sens lokaty?

Właściwie nie ma granicy, która powodowałaby, że zakładanie lokat jest pozbawione sensu. Zawsze trzymanie środków na depozycie będzie bardziej opłacalne niż przechowywanie ich „w materacu” czy skarpecie.

„Można jednak wyznaczyć granicę, przy której depozyt przestanie przynosić zyski w ujęciu realnym (czyli uwzględniającym inflację i 19-proc. podatek). I tak na przykład zakładając, że za rok inflacja wyniesie poniżej 1,5 proc. r/r (za NBP), dziś zakładana roczna lokata powinna mieć oprocentowanie nominalne powyżej 1,87 proc” – informuje analityk z Open Finance, Michał Sadrak.

Co warte podkreślenia, nawet jeśli lokata nie ochroni naszych pieniędzy przed inflacją, to zmniejszy nasze straty. Pieniądze ze skarpetki będą warte o wiele mniej.

Innymi słowy każdy klient powinien samodzielnie wyznaczyć sobie taką granicę opłacalności zakładania lokaty. Zakładanie lokaty wiąże się w zasadzie z jednym, dosyć niewygodnym ryzykiem. Chodzi o zablokowanie dostępu do środków na kilka - kilkanaście miesięcy przy oprocentowaniu na poziomie2-3 proc. w skali roku. Dopóki lokaty były oprocentowane na poziomie 5 procent i więcej, pozostawienie ich na rok w banku nie powodowało problemu. Wielu konsumentów woli jednak większą płynność własnych oszczędności kosztem niższych zysków.

Alternatywy 4

Jeśli już naprawdę chcemy zabrać pieniądze z lokaty, należy zauważyć, że dostępne na rynku produkty inwestycyjne, nawet jeśli bardziej atrakcyjne od bankowych depozytów, kuszące pewnymi zyskami i wysokim oprocentowaniem, niosą za sobą ryzyko.

Wiele osób zamiast lokaty decyduje się umieścić pieniądze w funduszach inwestycyjnych, w szczególności dłużnych i obligacjach. Czy są one zyskowne? „Fundusze dłużne ostatnio nie zachwycają wynikami (chyba, że mówimy o funduszach obligacji korporacyjnych), a obligacje mają wyższe oprocentowanie, ale tylko w pierwszym okresie odsetkowym” – informuje Sadrak.

Ostatnio na rynku sporą popularność zdobywają obligacje korporacyjne. W szczególności jak świeże bułeczki wyprzedają się obligacje Orlenu. Właśnie tego typu obligacje, firm i instytucji mocno trzymających się na polskim rynku, mogą okazać się pewną ciekawą alternatywą. Jednak pamiętajmy, że zapadalność takich obligacji, przykładem Orlen, to aż cztery lata. Pieniądze z lokaty inwestujemy zazwyczaj 3, 6, 9 i 12 miesięcy.

Ostatnio na rynku pojawiają się lokaty strukturyzowane. Choć nazwa lokat jest nieco myląca - są to produkty strukturyzowane. Trzeba jednak liczyć się z tym, że zakończą się one bez zysku. Historycznie zdecydowana większość z nich przynosiła niższe zyski niż w przypadku depozytów terminowych, a co druga kończyła się zwrotem kapitału.

„Lokaty strukturyzowane należy wybierać takie, które w razie niepowodzenia strategii oferują wypłatę środków w całości. A ponieważ struktury często są na 2 - 3 lata, to warto policzyć, ile odsetek z lokat pozbawiamy się w tym czasie" - informuje Sadrak.

Pozostają jeszcze metale szlachetne…

Złoto, srebro, platyna? Ryzyko jest spore

Rzeczywiście inwestycje w złoto zawsze jawiły się Polakom jako bezpieczne. Okazuje się jednak, że w przeciwieństwie do obywateli, dla analityków inwestowanie w złoto i srebro nie jest taką oczywistą alternatywą dla lokowania środków na lokacie. Przede wszystkim dlatego, że wiąże się z większym ryzykiem. O ile w przypadku lokaty nasza stopa zwrotu jest z góry ustalona, to w przypadku metali szlachetnych nie mamy takiej gwarancji.

„Obecnie inwestowania w szlachetne kruszce nie można nazwać bezpieczną formą lokowania kapitału. Ceny złota i srebra od kilku miesięcy systematycznie spadają i niewykluczone, że ta tendencja się utrzyma. Natomiast notowania platyny i palladu, chociaż radzą sobie nieco lepiej, to charakteryzują się dużą zmiennością. Ogólnie inwestowanie na rynkach surowcowych wiąże się ze sporym ryzykiem (możliwe są imponujące zyski, ale też dotkliwe straty), dlatego ta forma lokowania kapitału jest przeznaczona dla osób, które są tego ryzyka świadome i są skłonne je podjąć. Metale szlachetne nie są tu wyjątkiem” – informuje Dorota Sierakowska, analityk ds. surowców z Domu Maklerskiego BOŚ.

Co jeszcze przemawia za lokatami? Lokaty bankowe są idealnym instrumentem dla osób nie znających się na rynku finansowym. Praktycznie nie wymuszają na kliencie znajomości arkanów prawa bankowego czy znajomości regulacji finansowych i rynku. Wpłacamy pieniądze, na określony czas, znamy nominalne oprocentowanie lokaty choć powinniśmy zostać poinformowani o możliwych wahaniach, choćby ze względu na obniżki stóp procentowych. Choć ostatnio oprocentowanie lokat nie jest najwyższe, nie ma na polskim rynku bardziej bezpiecznych możliwości zainwestowania swoich ciężko zarobionych pieniędzy.