Ceny na rynku wtórnym zapewne pójdą w górę. Ale zyski nie będą dzięki temu dużo większe
Zyski z zakupu wybranych monet kolekcjonerskich / DGP
Wstępny plan Narodowego Banku Polskiego dotyczący emisji monet kolekcjonerskich w 2013 roku jest taki: wszystkiego dziewięć tematów. Z tego sześć to kontynuacja serii z poprzednich lat. W planie są tylko dwie złote monety w nakładach po 3,5 tys. sztuk, z monet srebrnych większość ma mieć nakłady nieprzekraczające 35 tys. sztuk.

Dobro poszukiwane

Wielkość nakładu ma duże znaczenie dla cen na rynku wtórnym. Zestaw dwóch srebrnych monet – 10 złotych i 10 hrywien – sprzedawany pierwotnie przez NBP po 600 zł, dziś na aukcjach osiąga ceny rzędu 1000 – 1500 zł. Zestaw czterech monet kosztował w NBP 600 zł – na aukcjach jego cena dochodzi do 850 zł. Pojedyncza moneta srebrna wybita z okazji Euro 2012 w nakładzie 35 tys. sztuk nie przynosi już tak dużych zysków. Jej cena na rynku wtórnym to około 240 zł, o 20 proc. więcej niż cena emisyjna.
Według Barbary Jaroszek z NBP zmniejszenie nakładów w przyszłym roku to odpowiedź na oczekiwania kolekcjonerów. – Oni wolą, gdy na rynek trafia mniej monet, bo wówczas szansa, że zyskają na wartości, jest większa. Chcemy w ten sposób pobudzić rynek wtórny monet. Monety powinny być dobrem poszukiwanym, bo w kolekcjonerstwo jest wpisana zasada ograniczonej dostępności – tłumaczy przedstawicielka banku centralnego.
Filip Fertner, szef firmy E-monety.pl, jest przekonany, że zmniejszenie nakładów może przekładać się na ceny we wtórnym obrocie. Ale dodaje, że liczba sztuk to nie wszystko. Liczą się jeszcze temat emisji, technika wykonania monety i cena emisyjna.
Ten ostatni czynnik to dość duża bariera w osiągnięciu wysokich stóp zwrotu. Cena monety srebrnej sprzedawanej w tym roku oscylowała wokół 100 zł. To pochodna wysokich cen srebra – tłumaczy NBP. I przyznaje, że z powodu kosztów część osób zrezygnowała z kolekcjonowania monet. Przedstawiciele banku centralnego i firm zajmujących się handlem monetami w tym są zgodni: dziś rynek jest mniejszy niż jeszcze trzy lata temu.
– Z rynku wycofali się mali dystrybutorzy, którzy zajęli się sprzedażą monet na fali zjawisk spekulacyjnych z roku 2009. Rynek kolekcjonerski jest wymagający, zaufanie klientów zdobywa się latami, dlatego krótkoterminowa aktywność na tym rynku nie może przynieść spodziewanych korzyści – zauważa Barbara Jaroszek.

Aukcyjny ewenement

Według Adama Zielińskiego, dyrektora zarządzającego w firmie Skarbnica Narodowa, przyczyna kurczenia się rynku jest inna: to uruchomienie na początku 2010 r. przez NBP nowego systemu sprzedaży monet – w formie aukcji internetowych. Intencją było ukrócenie spekulacji, jakie bank centralny dostrzegał w obrocie monetami. Od tamtego czasu NBP modyfikował system i dziś monety srebrne i złote można kupować w e-sklepie, niektóre także w oddziałach NBP. Jak zaznacza Barbara Jaroszek, serwis aukcyjny służy głównie do ustalania ceny sprzedaży.
Ale szefa Skarbnicy Narodowej to nie przekonuje: taki system dystrybucji to ewenement na skalę światową. Firma zajmująca się obrotem, przystępując do aukcji, nie wie, po jakiej cenie będzie mogła kupić monety i w jakiej ilości. To zniechęca do udziału w tym rynku.

Za zestaw srebrnych 10 zł i 10 hrywien za 600 zł dziś można dostać 1,5 tys. zł