Tegoroczna podwyżka świadczeń w ramach waloryzacji emerytur i rent będzie bardzo skromna. Od jutra najniższa emerytura i renta wzrośnie o nieco ponad 13 złotych, a przeciętna o niespełna 30 złotych. Jak wyjaśnia minister pracy Władysław Kosiniak-Kamysz, taka podwyżka świadczeń wynika z przepisów ustawowych.

Emerytury i renty zwiększają się o średnioroczny wskaźnik inflacji i 20 procent realnego wzrostu płac. Niewielka inflacja i niewielki wzrost płac w zeszłym roku sprawiły, że najniższe świadczenia wzrosną bardzo nieznacznie. Minister zainspirował dyskusję, jak w przyszłości podwyższyć te najniższe emerytury i renty. Zaproponował pracodawcom i związkowcom by świadczenia waloryzowane były wszystkim o inflację a tylko najbiedniejszym dodatkowo o realny wzrost płac.

O ile część pracodawców uznała, że pomysł jest godny rozważenia, to związkowcy powiedzieli kategoryczne "nie". Jak mówi IAR Wiesława Taranowska z OPZZ, nie może być tak, że jedni emeryci składają się na świadczenia innych emerytów. To państwo ma obowiązek dbania o najsłabszych.

Według ministra Kosiniaka-Kamysza byłoby najlepiej, gdyby emerytury i renty można było waloryzować kwotowo czyli każdemu po równo, tak jak było w 2012 roku.

Zgodnie z orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego takie rozwiązanie jest możliwe tylko epizodycznie. Minister wyraził nadzieję, że może uda się wypracować nowy sposób podwyższenia najniższych świadczeń na lata następne. Najniższe świadczenie wynosi obecnie nieco ponad 800 złotych. Pobiera je blisko 470 tysięcy emerytów i rencistów.