Makulatura, plastiki i szkło są chodliwym towarem. Ale tylko według unijnych teorii. W praktyce w Polsce na surowce wtórne nie ma chętnych. Tracą na tym wszyscy, ze środowiskiem na czele.
ikona lupy />
Polska: odpady i recykling na tle wymogów UE / Dziennik Gazeta Prawna
– Rynek recyklingu jest pełen paradoksów – uważają eksperci. Z jednej strony rząd zachęca samorządy, by segregowały jak najwięcej odpadów, argumentując, że są one źródłem wartościowych surowców, które po odpowiednim przetworzeniu można ponownie wykorzystać. Z drugiej odzyskiwanie odpadów idzie nam jak po grudzie. Potwierdzają to gminy i branża odpadowa, które liczyły, że zarobią na sprzedaży m.in. rzadkich metali wyciągniętych ze starych, zużytych sprzętów. Te dodatkowe wpływy mogłyby pomóc odciążyć portfele mieszkańców. Ale niestety – w tym roku spodziewać się oni muszą radykalnych podwyżek opłat za wywóz śmieci. Bo popyt na produkty z odzysku jest znikomy.
– Wielu przedsiębiorców zakładało, że zyski z surowców wtórnych będą pokrywały koszty ich selektywnej zbiórki. W praktyce jednak gminy muszą dopłacać do ich odbioru. Tak jest np. z tworzywami sztucznymi – mówi Tomasz Uciński, prezes Krajowej Izby Gospodarki Odpadami.
To, że problem istnieje, potwierdza Krzysztof Choromański, ekspert Związku Miast Polskich. – Mamy wiele sygnałów, że ceny powszechnych surowców wtórnych, np. papieru, nie są już tak atrakcyjne jak jeszcze niedawno. Z kolei w przypadku mniej popularnych odpadów, jak np. biopaliwa gminy ponoszą coraz większe koszty, aby się ich pozbyć – komentuje.
Konieczne zmiany
W praktyce oznacza to, że Polska oddala się od idei gospodarki o obiegu zamkniętym. A to w niej zarówno Komisja Europejska, jak i nasze Ministerstwo Środowiska pokładały duże nadzieje. GOZ miała uzdrowić rynek odpadów.
Idea ta zakłada, że śmieci powinny lądować na wysypisku w ostateczności. Składowane powinny być wyłącznie te produkty, z którymi już absolutnie nic nie da się zrobić. Cała reszta miała być przygotowana do powtórnego użycia i wykorzystana.
Do ideału wciąż nam bardzo daleko. Jak wynika z danych GUS, poziom recyklingu w Polsce oscyluje w okolicach 27 proc. Tymczasem Bruksela oczekuje, że do 2020 r. będziemy przerabiać połowę wszystkich odpadów komunalnych.
Zapłaci producent?
Biorąc pod uwagę obecną sytua- cję, nie ma najmniejszych szans na to, byśmy za dwa lata spełnili unijne wymogi. Dlatego naukowcy i eksperci z klastra gospodarki odpadowej i recyklingu apelują o szybkie i radykalne zmiany w przepisach. W liście skierowanym m.in. do ministra środowiska przekonują, że nie przestawimy gospodarki na nowoczesne tory, jeżeli nie odciążymy gmin, przykręcając jednocześnie finansową śrubę firmom wprowadzającym odpady na rynek.
Chodzi o wdrożenie zasady „zanieczyszczający płaci” i rozszerzonej odpowiedzialności producenta (ROP). Eksperci zgodnie przekonują, że są to obecnie najważniejsze i najpilniejsze zadania dla administracji rządowej. – W innym przypadku wprowadzone w ubiegłym roku nowe zasady selektywnego zbierania odpadów skończą się porażką. W skrajnej sytuacji surowce wtórne będą znowu trafiały na składowiska albo do spalarni – wskazuje Dariusz Matlak, prezes Polskiej Izby Gospodarki Odpadami. I przypomina, że obowiązek finansowania kosztów zbiórki i recyklingu przez producentów został przed laty zapisany w dyrektywach UE, a także w polskich ustawach. Niestety, przepisy te nie zdały egzaminu.
– Z szacunkowych wyliczeń wynika, że firmy te powinny ponosić koszty selektywnego zbierania i przetwarzania odpadów w wysokości ok. 1 mld zł w skali roku. Tymczasem do organizacji odzysku oraz urzędów marszałkowskich wpływa z tego tytułu niespełna 50 mln zł – zwraca uwagę Matlak.
Gminy nieprzygotowane
Swoje na sumieniu mają jednak również samorządy. Jak przekonują eksperci, często zawodzą lokalne systemy segregacji – odpady, które mogłyby być przetworzone, już na etapie ich wyrzucania zostają pomieszane i zabrudzone. A to sprawia, że końcowy produkt, o ile w ogóle zostanie poddany recyklingowi, jest kiepskiej jakości.
– Jakość odpadów pochodzących z selektywnej zbiórki jest w Polsce bardzo słaba. Często frakcje surowcowe, nawet po ich oczyszczeniu w sortowniach, nie nadają się do ponownego wykorzystania – twierdzi Matlak.
Eksperci podkreślają też, że złej jakości śmieci nie będą już miały wzięcia, bo jest ich zwyczajnie za dużo. Chiny, które do tej pory skupowały nawet 40 proc. europejskich odpadów z tworzyw sztucznych, zdecydowały się już tego nie robić. W efekcie nie tylko Polska, ale cały Stary Kontynent zaczyna zmagać się z nadpodażą odpadów.
Wszystko zależy od UE
Zapytaliśmy Ministerstwo Środowiska, czy rozważa wprowadzenie rozszerzonej odpowiedzialności producenta. Resort potwierdza, że ROP przesuwa ciężar zarządzania niektórymi odpadami z samorządów i użytkowników na firmy. „To z kolei stymuluje je do takiego projektowania opakowań, by zapobiegać powstawaniu nadmiernej ilości odpadów i zwiększać potencjał ich recyklingu” – czytamy w odpowiedzi biura prasowego.
Andrzej Brzózka, rzecznik prasowy ministerstwa, podkreśla, że obecnie na forum unijnym dobiegają końca prace nad pakietem odpadowym, na który składa się kilka projektów dyrektyw, m.in. w sprawie odpadów.
– Zaproponowano w nich m.in. rozszerzenie obowiązku selektywnego zbierania śmieci i określenie minimalnych wymagań rozszerzonej odpowiedzialności producenta – mówi Brzózka. I przypomina, że po zakończeniu prac w UE i zmianie przepisów wspólnotowych konieczne będzie dostosowanie do nich prawa krajowego.